Jestem kobieta pracująca
5 października 2011
"Echo" rozmawia z Markiem Borowskim, byłym marszałkiem Sejmu, kandydatem do Senatu RP popieranym przez Platformę Obywatelską i SLD
- Była bardzo pracowita i będzie trwała aż do ciszy wyborczej. Poświęciłem ją na spotykanie się z ludźmi, na rozmowy i poznanie oczekiwań pod adresem moim i władzy publicznej. Te oczekiwania można włożyć do kilku szuflad.
Pierwsza to potrzeby indywidualne. Na przykład trudności z wykupem mieszkań na własność. Nie chodzi tylko o roszczenia spadkobierców przedwojennych właścicieli gruntów. Wiadomo, że gdy się one pojawiają, to w danej nieruchomości wykup jest niemożliwy. Te same problemy są w spółdzielniach mieszkaniowych, ale z innych powodów. Spółdzielnie nie mogą sprzedać mieszkań, bo są wieczystymi użytkownikami swoich terenów. Najpierw muszą je odkupić od miasta, a miasto żąda 100% wartości. To wymaga nowelizacji przepisów, bo żadnej spółdzielni nie stać na takie wydatki, by potem sprzedać mieszkania z bonifikatą. Kto by pokrył różnicę?
Problemy mieszkaniowe wiążą się z koniecznością rewitalizacji starej zabudowy. Miasto musi przyjąć i krok po kroku realizować taki program.
Druga szuflada to infrastruktura, głównie drogowa. Po prawobrzeżnej Warszawie jeździ się bardzo źle. Zdecydowanie należy przyspieszyć budowę nowych dróg po tej stronie Wisły, nawet kosztem innych inwestycji.
Trzecia szuflada - szkoły, edukacja, dzieci. W wielu miejscach na Pradze czy Targówku mieszka dużo ludzi o bardzo niskich dochodach, którzy żyją w fatalnych warunkach mieszkaniowych, na przykład cała rodzina w jednym pokoju. Ich dzieci nie mają równych szans. Wiadomo, że z dnia na dzień nie powiększymy wszystkim mieszkań, ale żeby dać dzieciom równe szanse w edukacji należy tworzyć świetlice, stołówki, budować boiska, dbać o każdą formę zajęć pozalekcyjnych, a także lepsze wyposażenie szkół.
To wszystko wiąże się z czwartą szufladą, czyli działalnością organizacji pozarządowych. One bowiem w znakomity sposób są w stanie zapewnić dzieciom i młodzieży zagospodarowanie czasu wolnego na ciekawych zajęciach, wycieczkach czy np. spływach kajakowych. Pilnują lepiej niż instytucje publiczne interesu ludzi zagrożonych wykluczeniem. Niestety największym problemem stowarzyszeń i fundacji jest pozyskiwanie pieniędzy na działalność, zwłaszcza w czasie drastycznych cięć budżetowych. Jest na to sposób. Jak wiadomo, każdy płatnik PITu ma prawo przekazać 1% swojego podatku zamiast do urzędu skarbowego - na konto wybranej przez siebie organizacji pożytku publicznego. Jeśli zostanę wybrany, to przeprowadzę akcję zachęcającą mieszkańców do przekazywania 1% podatku na rzecz organizacji lokalnych. Po pierwsze wiele osób w ogóle nie przekazuje jednego procenta, a po drugie większość przekazuje na rzecz najbardziej znanych fundacji: TVN, Polsat, Owsiaka, Anny Dymnej, bo o nich słyszeli w telewizji. Tymczasem taka świetlica na Brzeskiej nie jest znana, a prowadzi bardzo pożyteczną i potrzebną mieszkańcom działalność.
Kolejna szuflada to spojrzenie na problemy od strony samorządu, pod adresem którego formułuje się wiele oczekiwań, a samorząd, zwłaszcza dzielnicowy, podlega zbyt wielu ograniczeniom. Warto nie tylko walczyć o janosikowe, lecz także o większą decentralizację władzy w Warszawie.
- Jak się ma pański program do programów pańskich kontrkandydatów?
- To dobre pytanie, ale niewiele mogę powiedzieć, bowiem zabrakło mi w tej kampanii przede wszystkim dyskusji i starcia poglądów. Pan Zbigniew Romaszewski unikał spotkań, poinformowano mnie, że odmówił udziału we wspólnym programie telewizyjnym.
- I jak pan ocenia jego program? To chyba dość poważny przeciwnik.
- Dyskusja była ciekawa, obaj sporo wiemy o ekonomii. Szanuję każdego przeciwnika, ale przyznam, że nieco zdziwiłem się, gdy usłyszałem, w jaki sposób pan Krzysztof Rybiński zamierza realizować swoje zamierzenia. W trakcie kampanii składał liczne obietnice, a to doprowadzenia gazu do jednego z bloków, a to uruchomienia linii autobusowej - to sprawy na kampanię samorządową. Rzecz jednak nie w tym - senator może i powinien zajmować się również takimi sprawami. Problem polega natomiast na tym, że w pojedynkę żaden senator niczego ważnego nie załatwi - ani w Senacie, ani w Radzie Warszawy. Skuteczne reprezentowanie wyborców wymaga umiejętności współpracy z przedstawicielami innych partii, aby w efekcie zgromadzić większość dla swoich inicjatyw. Co do mnie, to mam wieloletnie doświadczenie w porozumiewaniu się ze wszystkimi partiami, marszałkowanie w Sejmie było znakomitą szkołą. Fakt, że popiera mnie Platforma Obywatelska i SLD (również PSL nie wystawił kontrkandydata) sprawia, że z natury rzeczy łatwiej mi będzie znaleźć wspólny język z innymi senatorami, gdyż te ugrupowania zapewne razem będą miały większość w Senacie. To samo dotyczy władz Warszawy, w których dominującą rolę odgrywa Platforma Obywatelska. Tymczasem pan Krzysztof Rybiński podpisał się pod apelem, domagającym się postawienia Donalda Tuska przed Trybunałem Stanu za katastrofę smoleńską... To absurdalne żądanie - pasujące jedynie do Prawa i Sprawiedliwości - całkowicie wyklucza możliwość współpracy pana Rybińskiego z senatorami PO i PSL oraz z Radą Warszawy i czyni obietnice tego kandydata nierealnymi.
- Czym Pańskim zdaniem będą się w tych wyborach kierować wyborcy? Wiele Pan mówi o patriotyźmie lokalnym, ale o wyniku chyba jednak zadecydują sondaże?
- Większość wyborców w niewielkim stopniu kieruje się programami, które są opasłe, ale nie ma w nich wyraźnie zarysowanych priorytetów. Wyborca nie wie, co dana partia przeprowadzi na sto procent, a co być może. Obietnice opozycji w ogóle nie uwzględniają stanu finansów publicznych.
- Wspomniał Pan o konieczności decentralizacji władzy w Warszawie. Kiedy takie pytanie zadaję kandydatom na posłów z PO, krzywią się, wymigują od odpowiedzi lub odpowiadają wymijająco. Nie przeprowadzą decentralizacji.
- Powtarzam - trzeba o to walczyć. Znajdą się argumenty. Podczas tej kampanii przeprowadziłem dziesiątki rozmów ze zwykłymi ludźmi. Mnóstwo tematów wynika z nieskuteczności dzielnicowych urzędów, z kolei ich władze skarżą się na brak możliwości podejmowania decyzji. To trzeba zmienić.
- Czy ogrom problemów Pana nie przeraża?
- Jak mawiała Irena Kwiatkowska - jestem kobieta pracująca i żadnej pracy się nie boję.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Krzysztof Katner