Jest nowy przewodniczący, ale PO-PiS absurdu trwa
9 grudnia 2016
Wiktor Klimiuk (PiS) w roli Anny Majchrzak (PO)? Tego jeszcze nie grali, ale białołęcki ratusz jest sceną coraz bardziej absurdalnego serialu. Po dwóch godzinach przepychanek, kilku przerwach, krzykach i chamskich odzywkach, okazało się, że radni mogą obradować normalnie... Pogodzili ich (niestety na krótko) dopuszczeni do głosu mieszkańcy.
9 grudnia rada Białołęki spotkała się po raz pierwszy od wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego, uznającego za przewodniczącego Wiktora Klimiuka (PiS). Z początku sesja zapowiadała się na spokojną, ale była to cisza przed burzą. Zaraz po rozpoczęciu obrad przewodniczący zajął się tematem mandatu Lucyny Wnuszyńskiej (Inicjatywa Mieszkańców Białołęki), która zdaniem PiS nie złożyła ślubowania i nie jest radną, zaś zdaniem PO - złożyła i ma prawo brać udział w sesji oraz głosować.
Wiktor Klimiuk przewodniczącym rady. Prawomocnie
Zapadł prawomocny wyrok w sprawie konfliktu politycznego na Białołęce. Naczelny Sąd Administracyjny orzekł, że Wiktor Klimiuk jest przewodniczącym rady dzielnicy.
Soja-Kozłowska: Jak najszybciej odwołać oba zarządy
Burmistrz Białołęki Ilona Soja-Kozłowska uważa, że po wyroku NSA w sprawie przewodniczącego rady, należy jak najszybciej odwołać oba zarządy dzielnicy - urzędujący z nią na czele i niedopuszczony przez władze miasta z burmistrzem Janem Mackiewiczem.
Mandat Wnuszyńskiej jest kluczowy - bez jej głosu jest w radzie równowaga 11:11. PiS dąży do unieważnienia mandatu Wnuszyńskiej i chce, by na jej miejsce do rady weszła osoba, o której wiadomo, że będzie sprzyjać PiS-owi.
- W interpretacji wojewody i prywatnej ekspertyzy prawnej pani Wnuszyńska nie złożyła ślubowania w odpowiednim momencie - powiedział Klimiuk. - Z tego powodu nie ma prawa głosować, choć nie można wyprosić jej z sali obrad.
Wnuszyńska ślubuje, Klimiuk wychodzi
Sama Wnuszyńska, wspierana przez radnych PO, wielokrotnie usiłowała złożyć ślubowanie, ale Klimiuk za każdym razem ogłaszał przerwę i opuszczał salę. Odmówił także uwzględnienia wniosku o odwołanie przewodniczącego, złożonego przez radnego Piotra Basińskiego - w zależności od interpretacji - zgodnie lub niezgodnie ze statutem dzielnicy. Nie obyło się też bez krzyków, oskarżeń ("wielokrotnie łamaliście prawo") i wycieczek personalnych ("pan ma braki w wykształceniu i kulturze osobistej").
- Moim zdaniem członkowie zarządu dzielnicy powinni mieć wykształcenie wyższe, najlepiej kierunkowe - doprecyzował w rozmowie z nami przewodniczący.
Chwila spokoju i merytorycznej dyskusji
Politycznym przepychankom przyglądała się spora grupa mieszkańców Winnicy i wschodniej Białołęki, oczekujących na możliwość zabrania głosu. Części z nich puściły nerwy. Pod adresem radnych posypało się trochę obelg i oskarżeń o lenistwo.
- Nawet nie wiem, jakie ugrupowanie rządzi dzielnicą - wyznał jeden z mieszkańców. - W ogóle nie obchodzą mnie spory polityczne. Przyjechałem poprosić o remont ulicy, przy której mieszkam.
Dopiero po ponad dwóch godzinach kłótni rada dzielnicy zaczęła pracować w miarę normalnie. Klimiuk - w wątpliwy prawnie, ale skuteczny sposób - oddał głos mieszkańcom. Zaczęło się merytorycznie. Dość długo trwała dyskusja o projekcie planu zagospodarowania Winnicy, na który mieszkańcy czekają od dawna. O problemach mieszkańców ulicy Dzikiej Kaczki pisaliśmy w lipcu. Wrócimy do tego tematu.
Nie będziemy pytać radcy prawnego
Po 40 minutach radni wrócili do sporu. Klimiuk konsekwentnie odmawiał przyjęcia wniosku o odwołanie siebie z funkcji przewodniczącego, choć deklarował, że nie będzie ogłaszał półrocznych przerw.
- Radca prawny nie jest źródłem prawa - stwierdził przewodniczący, gdy radny Waldemar Roszak chciał poprosić radcę o interpretację w sprawie procedury obrad. Do wiceprzewodniczącego Filipa Pelca przewodniczący odezwał się słowami "Proszę już zamilknąć".
Mieszkaniec: "Jesteście żałośni"
- To co państwo tu wyrabiacie jest żenujące - stwierdził w pewnym momencie mieszkaniec Żerania, który przyszedł na sesję. - Jesteśmy tu już cztery godziny i czekamy na dyskusję merytoryczną. O której ona się zacznie? O 7:00 rano?
W podobnym tonie wypowiedziała się radna Agnieszka Borowska, do której przed północą zadzwoniła niepełnoletnia córka z pytaniem: "Mamo, kiedy wrócisz?"
- Połowa rady to kobiety, które mają małe dzieci, więc dlaczego obradujemy o takiej godzinie? - pytała radna.
- Pani bierze za to dietę - odparował Klimiuk, po czym sam się zmitygował i dodał, że zwołał sesję na taką godzinę, żeby wszyscy radni i mieszkańcy mogli zdążyć po pracy.
- Dlaczego nie chce pan dopuścić do głosowania o odwołanie pana z funkcji przewodniczącego? - pytali go radni PO.
- Proszę prawidłowo złożyć wniosek - odpowiadał. - Ja nie będę łamał prawa.
- Kobieta w zaawansowanej ciąży ślubuje siedem razy, a pan za każdym razem wychodzi - mówiła radna Anna Myślińska.
- Gdybym przyjął ślubowanie, to złamałbym prawo - uparcie twierdził Klimiuk.
Białołęcki teatr absurdu ma się dobrze.
(dg, oko)
.