Jarosław Dąbrowski: Bemowo niepotrzebnie traci cenny czas
20 grudnia 2016
Rozmowa z Jarosławem Dąbrowskim, wieloletnim burmistrzem Bemowa, do niedawna przewodniczącym rady.
- Jak się Pan czuje w roli radnego opozycji?
- Biorąc pod uwagę piekło, jakie zgotowała Bemowu Hanna Gronkiewicz-Waltz, to pełnienie funkcji przewodniczącego rady było koszmarnie trudne i wyczerpujące. Dziś mam znacznie więcej spokoju i czasu na pracę zawodową i dla rodziny, ale oczywiście z wielkim niepokojem patrzę na to, co z moim Bemowem wyrabia koalicja PO-PiS, choć koalicja być może jest tu niewłaściwym słowem, ponieważ rola Platformy w tym układzie jest czysto iluzoryczna. Nie oszukujmy się - Bemowem rządzi Prawo i Sprawiedliwość przy drobnym udziale Platformy.
Hanna Gronkiewicz-Waltz kontra demokracja
Prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz jeszcze przed Bożym Narodzeniem zapowiedziała, że nie przekaże pełnomocnictw nowemu zarządowi Bemowa. Burmistrz Krzysztof Zygrzak nie ma wątpliwości, że takie postępowanie pani prezydent jest niezgodne z prawem.
- Skąd taki wniosek?
- Z obserwacji. Gdyby Platforma miała znaczenie w koalicji z PiS, to na Bemowie nie odbyłby się pokaz filmu "Smoleńsk". PiS robi sobie z Platformą, co chce, a władze PO na to pozwalają, bo ich nadrzędnym celem jest zemsta na mnie i moim środowisku, więc nie ma znaczenia, że np. przy okazji wprowadzania kontrowersyjnej reformy oświaty i likwidacji gimnazjów, wiceburmistrz z PiS obraża na Facebooku rodziców zgłaszających wątpliwości i uwagi do planów władz dzielnicy.
- To nie są plany władz dzielnicy, tylko narzucone przez MEN.
- Oczywiście, ale wiceburmistrz Błażej Poboży się z nimi publicznie utożsamia, co szczególnie denerwuje wielu rodziców. A trzeba pamiętać, że ta reforma ma więcej przeciwników niż zwolenników, jest wprowadzona na siłę, bez poprzedzającej ją dyskusji społecznej, bez pytania się o zdanie rodziców i nauczycieli. A przede wszystkim bez rzetelnego wytłumaczenia celów, jakie stawia sobie MEN. Zamiast tego mamy do czynienia z działaniem pod hasłem "my PiS mamy rację", wiceburmistrz wprost to popiera, działa niemalże jako propagandysta ministerstwa, a co najgorsze - lekceważy zdanie rodziców. Najlepszym dowodem na to, że ważniejsi dla niego są partyjni zwierzchnicy, a nie mieszkańcy, jest to, że założenia zmian na Bemowie przedstawił w Sejmie, a nie rodzicom w którejś z naszych szkół.
- A jakie jest Pańskie zdanie na temat reformy oświaty? Jest Pan za czy przeciw likwidacji gimnazjów?
- Ja myślę, że istota zmian w szkole powinna być zupełnie inna. Obecne działania MEN nic nie dadzą, jeśli nie zostaną odchudzone programy nauczania. Dzieci i młodzież obciążone są zbyt wielką, całkowicie zbędną ilością materiału do nauczenia, a właściwie do wykucia na najbliższą klasówkę i egzamin. Nasze dzieci będą musiały sobie radzić na rynku międzynarodowym, a one wychodzą ze szkół być może z nieco większą wiedzą z fizyki, biologii czy chemii, ale bez dobrej znajomości angielskiego. Nauczanie języków wciąż u nas leży i kwiczy. A przecież to podstawa w świecie. Lepszą pracę w międzynarodowych firmach i instytucjach dostaną w pierwszej kolejności ci, którzy lepiej będą znali języki, a nie ci, którzy bezbłędnie rozłożą na czynniki pierwsze i zinterpretują tysiąc pięćset siedemdziesiąty wiersz. Zamiast przeznaczyć pieniądze na urządzenie i wyposażenie w naszych szkołach sal do nauki języków, na regularne lekcje z native speakerami, to wywalimy teraz miliardy w skali kraju na odkręcenie reformy sprzed zaledwie kilkunastu lat.
- Wróćmy na Bemowo. Obecne władze każdy numer wydawanej przez siebie gazety poświęcają kolejnemu odcinkowi tzw. afery bemowskiej. Czy zamierza się Pan jakoś do tego odnosić?
- Po trzech latach od pierwszych oskarżeń jestem już uodporniony na te kłamstwa. Przypomnę, że pomimo nie wiem ilu już spraw, które trafiły do prokuratury, do tej pory nikomu nie postawiono żadnych zarzutów. Współczuję natomiast szeregowym pracownikom urzędu, bo wiem, że ich te artykuły mogą stresować. Obecne władze nie piszą nic nowego, czego nie byłoby już w prasie, opierają się na protokołach kontrolnych, nie pytają osób opisywanych, jak było naprawdę. A pamiętać trzeba, że te kontrole były zlecone przez władze Warszawy, żeby jak najbardziej pogrążyć mnie i moją ekipę. Protokoły zawierają cały szereg zmanipulowanych na potrzeby polityczne informacji. I dziś można napisać, że "człowiek od Dąbrowskiego" zarobił na umowę o dzieło 60 tysięcy. Nie dodaje się, że te 60 tysięcy należy podzielić przez 24 miesiące i wychodzi miesięczne wynagrodzenie brutto 2500.
Czy będę coś z tym robić? Na pewno będziemy bronić dobrego imienia osób opisywanych jako "aferzyści". Szczególnie, że artykuły nie ukazują się w gazecie prywatnej, ale w piśmie urzędowym, wydawanym za pieniądze wszystkich podatników. Tak bezczelne wykorzystywanie urzędowego pisma do walki politycznej z obecną opozycją jest przekroczeniem wszelkich granic przyzwoitości. Gazeta wydawana przez samorząd ma służyć wszystkim mieszkańcom, promować dzielnicę, tłumaczyć decyzje władz, pytać mieszkańców o ich zdanie, może nawet budować autorytet urzędującego burmistrza, ale na pewno nie walczyć z opozycją kłamliwymi artykułami o wydarzeniach sprzed trzech lat, kiedy to jakaś grupa decydentów PO postanowiła pozbyć się mnie z polityki i przy okazji rozprawić z całym moim zapleczem. To jest najlepszy dowód na to, jak bardzo im przeszkadzałem, bo Bemowo zawsze wyprzedzało inne dzielnice.
- Dziś już nie wyprzedza?
- Dziś Bemowo niepotrzebnie traci cenny czas. Przedszkole na Pełczyńskiego dwa lata czekało na otwarcie. Straciliśmy połowę stacji rowerowych, zamiast mieć ich trzy razy więcej. Park Górczewska nie może doczekać się rewitalizacji. Tak samo ulica Powstańców Śląskich. Nowe ścieżki rowerowe powstają w żółwim tempie. Nowa szkoła będzie opóźniona o dwa lata. Budowa metra odcięła dzielnicę od reszty miasta, a zarząd dzielnicy bez walki na to pozwolił. Moje Bemowo dawno przestało być liderem Warszawy. A odpowiedzialność za to ponoszą władze Platformy Obywatelskiej, które w imię własnej - w zasadzie prywatnej wojenki ze mną - oddały władzę PiS-owi.
- Chce Pan wrócić do władzy?
- Nie wiem. Obecnie tego nie rozważam. Jestem bardzo zadowolony ze swojej obecnej pracy w międzynarodowej firmie. A korzystając z okazji, życzę wszystkim mieszkańcom Bemowa zdrowych, radosnych świąt Bożego Narodzenia, odpoczynku, choć w tym roku mamy wyjątkowo pechowy układ kalendarza na święta i Nowy Rok i mało wolnych dni. Życzę, by Bemowo jak dawniej rozwijało się szybciej od innych dzielnic, a jego władze słuchały mieszkańców a nie partyjnych liderów.
Rozm. oko
.