Jakie afery? Ludzie chcą konkretów: dróg, parków, nowych szkół
17 października 2018
Rozmowa z Jarosławem Dąbrowskim, byłym burmistrzem Bemowa i wiceprezydentem Warszawy, radnym dzielnicy ubiegającym się o mandat na kolejną kadencję.
Kiedy opublikowaliśmy na naszym portalu informację, że zarejestrował Pan komitet wyborczy i będzie starać się o powrót do ratusza przy Powstańców Śląskich, szybko pojawiły się krytyczne komentarze. Padły epitety "złodziej", "aferzysta". Chyba najmocniejszy był anonim pytający "To ta menda jeszcze żyje?".
Żyje i ma się dobrze. Takie komentarze pokazują poziom naszych krytyków i oderwanie od rzeczywistości, z jakim mamy do czynienia w internecie. W wirtualnym świecie królują trolle, mające poczucie bezkarności i anonimowości. Do tego dochodzi jeszcze przekaz suflowany przez stronnicze media, sprzyjające PO i PiS. Od kilku lat trwa internetowa nagonka na mnie i moich współpracowników, wynikająca tylko i wyłącznie z konfliktów politycznych.
A jak jest w rzeczywistości?
Każdego dnia nasi kandydaci spotykają się z tysiącami mieszkańców, spośród których większość jest bardzo pozytywnie nastawiona. Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że niektórzy do tej pory, po pięciu latach uważają, że wciąż jestem burmistrzem Bemowa i są zdziwieni, kiedy wyjaśniamy, że teraz rządzi koalicja PO-PiS. Ludzi naprawdę nie interesują polityczne przepychanki, a do wielu osób wcale nie docierają informacje o tym, co dzieje się w ratuszu. Mieszkańców interesują konkrety: budowa dróg, remonty chodników, urządzanie parków, nowe szkoły i przedszkola.
Zgoda, ale interesują ich też afery.
Jeśli ktoś chce słuchać o aferach, odsyłam na plac Bankowy, do ratusza m.st. Warszawy. Na Bemowie żadnej afery nie było, a już na pewno nie za mojej kadencji. Tak jak wspomniałem wcześniej, była zwykła walka polityczna. W kilkunastu sprawach zgłoszonych przez naszych przeciwników do prokuratury po ponad trzech latach śledztw, przesłuchaniu kilkuset urzędników - nikt nie usłyszał zarzutów, a co za tym idzie nie został skazany ani nawet oskarżony. Po dokładnym sprawdzeniu faktów okazało się, że to, co PO nazwała aferą bemowską, jest burzą w szklance wody i próbą zdyskredytowania ludzi, którzy uczciwie pracowali w samorządzie.
Rozmawiajmy o konkretach. Wygrywacie wybory 21 października, wybieracie burmistrza. Co dalej?
Są dwie opcje. Albo nowy prezydent zachowuje się tak, jak Hanna Gronkiewicz-Waltz, odmawia pełnomocnictw i znowu mamy paraliż samorządu, albo szanuje demokratyczny wynik i bierzemy się do pracy. Jakub Gręziak bierze się za dokończenie remontu parku Górczewska, Marta Sylwestrzak i Jarosław Oborski jak zawsze pytają o zdanie mieszkańców i załatwiają masę drobiazgów, Hanna Głowacka rusza ze szkołą na Chrzanowie, Stanisław Pawełczyk działa w radzie miasta na rzecz szpitala jednego dnia i innych istotnych spraw dla Bemowa.
A Jarosław Dąbrowski?
Przede wszystkim chciałbym wziąć na siebie ciężar budowy metra. To inwestycja prowadzona przez miasto, nie dzielnicę. Lokalny samorząd będzie potrzebował dużo asertywności, by nie dać się zmarginalizować. Bez problemu mogę sobie wyobrazić, że nad naszymi głowami zapada decyzja o zamknięciu na kilka lat Powstańców Śląskich czy Lazurowej. To nie do przyjęcia. Ostatnio dużo mówi się też o problemach jednej z dwóch firm, które będą budować metro na Bemowo. Tym bardziej ważne jest, żeby inwestycja była przygotowana racjonalnie, z uwzględnieniem nawet czarnych scenariuszy. Bemowo potrzebuje silnego głosu w mieście.
Rozm. oko