Absurdalne zachowanie kierowcy autobusu. Twierdził, że hulajnoga wybuchnie
31 sierpnia 2021
W warszawskich autobusach pojawił się nowy problem: jak przewozić elektryczną hulajnogę, by być w zgodzie z przepisami i... nie zdenerwować kierowcy?
Jest równie szybka jak rower, nie wymaga pedałowania, można ją złożyć i pokonać część drogi autobusem - z tymi zaletami elektrycznych hulajnóg zapoznała się w ciągu ostatnich kilku lat liczna rzesza warszawiaków. Okazuje się, że przy punkcie dotyczącym transportu komunikacją miejską należy postawić znak zapytania.
Hulajnoga w autobusie
Jak dowodzą coraz liczniejsze spory między kierowcami a osobami chcącymi przewieźć rower zgodnie z wytycznymi Zarządu Transportu Miejskiego, ostateczną instancją w autobusie jest... kierowca. Jeśli uprze się, wyłączy silnik i odmówi dalszej jazdy, pasażer może tylko wysiąść lub poczekać na policję, licząc - zazwyczaj bezskutecznie - na zrozumienie.
Zgodnie z obowiązującymi w komunikacji miejskiej przepisami porządkowymi elektryczna hulajnoga jest zwyczajnym bagażem. Możemy ją przewozić na tych samych zasadach, co np. torbę podróżną. Tyle teoria.
Kierowca bał się hulajnogi
- Osoby przewożące hulajnogi są wypraszane z autobusów, nawet kiedy są złożone i zabezpieczone - alarmuje miejski radny Marek Szolc. - Odbywa się to wbrew rekomendacji Rady Warszawskiego Transportu Publicznego w sprawie rowerów, wózków innych środków transportu osobistego oraz wbrew przepisom porządkowym. Według relacji jednego z mieszkańców został on usunięty z autobusu z prywatną i zabezpieczoną hulajnogą, ponieważ ta według kierowcy "mogła wybuchnąć".
Radny Szolc apeluje do warszawskiego ratusza o uszczegółowienie regulaminu obowiązującego w komunikacji miejskiej i przeszkolenie kierowców autobusów, by w przyszłości standardy obsługi pasażerów były niezależne od tego, kto prowadzi pojazd. Urząd miasta na razie nie odniósł się do propozycji.
(dg)