Farsa na Strużańskiej z cyklu "urzędnik potrafi". Głównie zadziwić.
29 sierpnia 2013
Zdawałoby się - głupi chodnik przy zwykłej ulicy w małym mieście. O taką właśnie głupotę od kilku lat(!) starają się mieszkańcy okolic Strużańskiej. Komu wystarczyłoby determinacji? Nielicznym. Im się chce, problem w tym, że tylko im. Urzędnicy, którzy powinni skutecznie zająć się tym tematem, od lat nie mogą dojść do porozumienia.
Jest gotowy projekt zmian na Strużańskiej, polegający na wymalowaniu zebry dla pieszych. Problem w tym, że aby pasy wymalować, trzeba poczekać kilka miesięcy. Teraz dowiedziałem się, że miasto wycofało się z inwestycji - opowiada czytelnik. - Ja widzę, że mieszkający po tej stronie torów są traktowani gorzej niż pozostali - tu nic nie budują. Dodaje, że wysłał wiele pism do urzędu, zadał mnóstwo pytań przez formularz "pytania do prezydenta". Odpowiedzi zawsze są zdawkowe.
- Urzędniczy bełkot. Urząd miasta nie będzie inwestował, bo zarządcą jest Mazowiecki Zarząd Dróg Wojewódzkich (MZDW), a ten jest trudny w negocjacjach. Potem że przejścia nie można wykonać, ponieważ po drugiej stronie nie ma chodnika. Dalej były tłumaczenia, że aby zrobić przejście, trzeba poprzesuwać przystanki. Ciągle "nie da się". Zero inicjatywy. Słabną nadzieje, że kiedyś uda się coś z tym zrobić. Ręce opadają - mówi rozżalony mieszkaniec.
Więc kto się zaciął?
Zapytaliśmy urzędników, skąd taki problem z wykonaniem pozornie prostej sprawy: namalowaniem pasów dla pieszych. Władze miasta nie do końca widzą problem.
- Podjęte były rozmowy z Mazowieckim Zarządem Dróg Wojewódzkich. Chcieliśmy partycypować w kosztach tej inwestycji, a nawet wykonać ją na własny koszt. Nigdy jednak nie otrzymaliśmy zapewnienia, że po wykonaniu kosztownych projektów, zgodę na takie działanie otrzymamy. Ciągle "nie da się". Zero inicjatywy. Słabną nadzieje, że kiedyś uda się coś z tym zrobić. Ręce opadają - mówi rozżalony mieszkaniec. Obecnie temat został odłożony, lecz na pewno rozmowy ponownie zostaną podjęte. Proszę zwrócić uwagę, że po drugiej stronie ulicy jest chodnik, więc można bezpiecznie chodzić wzdłuż tej ulicy - mówi Anna Szwarczewska z legionowskiego ratusza.
Co zabawne, Mazowiecki Zarząd Dróg Wojewódzkich w Warszawie ma swoją, inną wersję pertraktacji z Legionowem. - W październiku miasto zostało poinformowane, na jakich zasadach możliwa jest współpraca, które zostały zaakceptowane. W kwietniu MZDW przesłał projekt umowy na opracowanie dokumentacji technicznej, to miał być wkład w inwestycję ze strony miasta. Podpisana umowa do tej pory nie została odesłana do MZDW. Informacja o chęci wykonania przez urząd miasta Legionowo inwestycji na własny koszt nie znajduje odzwierciedlenia w prowadzonej korespondencji - ocenia Zbigniew Ostrowski, p.o. dyrektora MZDW i podkreśla, że podstawą do realizacji inwestycji jest dokumentacja, a tego, jak również podpisania umowy miasto nie dopełniło. Skutek jest taki, że inwestycja odsunęła się w czasie, bo budżet na 2014 rok jest już w przygotowaniu.
Chodnika nie ma, przejścia również, mamy za to zapewne pokaźnych rozmiarów segregator urzędniczej korespondencji między instytucjami, której obie strony najwyraźniej nie zrozumiały. A może nawet uważnie nie przeczytały?
AS
.