Fakty i legendy. Morskie Oko, jakiego nie znacie
10 kwietnia 2019
O Morskim Oku - niewielkim jeziorku w Aleksandrowie - krąży wiele ciekawych legend.
Zapisków o historii okolic Morskiego Oka w Aleksandrowie jest niewiele. Z tych zachowanych dowiadujemy się, że Morskie Oko to część dawnej posiadłości Niemca Edmunda Fensky'ego, który w latach 30. XX wieku prowadził tu wypożyczalnię kajaków i leżaków. Już wówczas było to atrakcyjne miejsce do aktywnej rekreacji i błogiego wypoczynku na piasku. Na wszystkich odwiedzających czekał też bufet i karuzela, a chętnych nie brakowało - głównie letników z Michalina i Falenicy. Wodę co roku oczyszczano, a za wstęp pobierano opłaty. Dostępne też były budki kąpielowe wyposażone w wieszaki, ławki i służący do kąpieli otwór w podłodze. Dzisiaj po tym wszystkim nie ma śladu.
Kapliczka, wieżyczka, a może słup graniczny?
Skąd jednak wzięła się sama nazwa jeziorka, nawiązująca do swojego sławniejszego i większego brata położonego w Tatrach? Być może wpływ na nią miały skojarzenia. Akwen jest bowiem otoczony wysokimi wydmami. Wiedzę historyczną na temat tego miejsca czerpiemy głównie z książki Jadwigi Dobrzyńskiej pt. "Falenica moja miłość". Przez wiele lat charakterystyczną budowlą stojącą w pobliżu Morskiego Oka była ceglana, wysoka na cztery metry kapliczka. Została zburzona w latach 60. lub 70. XX wieku. Wedle innych źródeł, to nie była kapliczka, tylko wieżyczka wzniesiona jeszcze za czasów napoleońskich. Jednak przebiegający obok tzw. Trakt Napoleoński (ulica w tym miejscu nosi nazwę Napoleona Bonaparte) mógł być tylko inspiracją dla powstania tej lokalnej opowieści. Trzecia interpretacja przedstawia wieżyczkę jako słup graniczny. Faktem jest, że od roku 1795 przebiegała w tych okolicach granica, najpierw prusko-austriacka, następnie dzieląca Księstwo Warszawskie i Austrię. Niemniej wszystkie te trzy interpretacje nie muszą się wzajemnie wykluczać. Może faktycznie na początku była to wieżyczka wzniesiona na cześć słynnego francuskiego wodza, następnie pełniła funkcję słupa granicznego, by na końcu stać się kapliczką?
Była też karczma ze złym karczmarzem
Wedle legend, w pobliżu Morskiego Oka znajdowała się także karczma, której właściciel okradał podróżnych i ostatecznie sam został gdzieś tutaj ponoć pochowany. Stąd nazwa "Zbójna Góra", którą czasem określa się tutejszą zalesioną wydmę.
- Wymieniona tu budowla istotnie była kapliczką postawioną na pamiątkę przemarszu wojsk Napoleona. Stała tu jeszcze na początku lat 80. XX wieku. Dobrze to pamiętam. Co zaś tyczy się karczmy, to jej ruiny były jeszcze w latach 60. przy obecnej ulicy Technicznej. W latach 80. XX wieku rosły tam potężne dęby. Właściciel karczmy żył do połowy lat 60. Były też ruiny drugiej karczmy za ulicą Przełęczy w stronę Radości. Jest to teren zalesiony, trudno to odnaleźć - wspomina w internecie pan Marek.
Jest ładnie
W okolicy znajdowały się kiedyś jeszcze dwa inne stawy - ponoć służące do hodowli karpi. Dziś Morskie Oko na nowo zyskuje swój rekreacyjny blask. W 2016 roku jeziorko doczekało rewitalizacji z funduszy budżetu partycypacyjnego. Na nowo stało się miejscem spotkań i pikników rodzinnych, nawiązując tym samym do złotych czasów międzywojennych. Dawniej mówiono: "Idziemy nad Moraka", ale nie wiadomo dokładnie, kto i dlaczego nadał taką nazwę.
- Jest ładnie, czysto. To wyjątkowo urokliwe miejsce. Oprócz ławeczek i pomostu jest czysty piasek, w którym dzieci mogą się bawić. W wodzie niestety nie można się kąpać, ale w upalne dni odpoczynek nad wodą daje ukojenie. Jest też miejsce na ognisko, miniplac zabaw dla dzieci z drewnianych elementów. Bardzo polecam to miejsce - zachwala nasza czytelniczka, pani Danuta.
(DB)
Źródła:
Michał Mroziński, www.ciekawywawer.pl, Ciekawostki starego Aleksandrowa, Gazeta Wawerska
Jadwiga Dobrzyńska, "Falenica moja miłość"