Dzik jest dziki. Zniszczył ogródki działkowe przy Radiowej
11 marca 2015
- Pewnego południa, przebywając na swojej działce na terenie ogródków działkowych przy ul. Radiowej 27A zostaliśmy wraz z sąsiadem zaatakowani przez sześć dzików. Prowadząca grupę bestia miała chyba ze 200 kg. Musieliśmy uciekać - opowiada Tadeusz Wasiukiewicz.
- Przez ostatnie trzy lata niemal codziennie przechodziłem obok odłowni i żadnego dzika nie widziałem. Bywa mądrzejszy od człowieka i tam nie wchodzi. W ramach uprawiania hucpy, PR i marketingu tzw. odłownie zbudowano na szlakach wędrownych - tam, gdzie chodzą ludzie a nie dziki. Tak powstały wabialnie. Karma pana dyrektora im nie wystarcza, więc wchodzą na działki rozszarpując ogrodzenia, wykopując podmurówki płotów, kopiąc doły nawet do głębokości 1,5 m. Zjadają cebulki kwiatów i wykopane krzewy, totalnie niszcząc trawniki. Od wielu lat dziki niszczą uprawy działkowe. To ludzie zwabiają dziki poprzez ustawianie rozmaitych śmietników itp. Dziki migrują przecież jak chcą. Mamy jedne z największych powierzchni leśnych w Europie. Powinniśmy z tego się cieszyć - mówi przedstawiciel Lasów Miejskich. Zagrażają bezpieczeństwu i zdrowiu działkowców. Od wielu też lat pan dyrektor Karol Podgórski jest o tym informowany. Telefonów nie odbiera, przyjmuje tylko pisma, na które odpowiada z wielomiesięczną zwłoką. Oczywiście nie na temat, eksponując szczególnie efekty w prowadzonej hodowli - żali się pan Tadeusz. - Udało mi się w końcu wybłagać u sekretarki pana dyrektora skierowanie do nas specjalisty z Lasów Miejskich, by obejrzał miejsce zdarzenia i aby przekonał się, że nie przesadzam - dodaje.
Przysłany specjalista był podobno zdumiony tym, co zobaczył. Po czym bezradnie rozłożył ręce.
- Na prośbę o naprawienie szkód odpowiedział, że jego firma tym się nie zajmuje. Zaproponowałem w tej sytuacji wypłoszenie dzików do pobliskiej Puszczy Kampinoskiej, informując jednocześnie, że ze stuprocentową pewnością wiem, w których krzakach i zaroślach dziki odpoczywają po ucztach w naszych ogrodach. Także odmówił. Jakież to swojskie i polskie "nic nie mogę" - pan Tadeusz jest zniechęcony.
Dzik jest sprytny
Czy coś z tymi dzikami można zrobić? Pytamy w Lasach Miejskich, pod których kuratelą znajduje się m.in. Las Bemowski.
- Problem z dzikami będzie niestety istnieć zawsze. Terenów leśnych nie możemy odgrodzić od miasta ze względu na skomplikowany podział własności. Tego gołym okiem nie widać, ale na mapie to swoista szachownica. Duża część terenów leśnych należy do prywatnych właścicieli. Do nas co najwyżej 15 procent - wyjaśnia Marek Roman, zastępca dyrektora Lasów Miejskich.
Tłumaczy także, że zgodnie z ustaleniami z władzami miasta jego instytucja ma prawo do odławiania dzików, ale w określonych granicach. - Na ten rok mamy przewidzianych 450 dzików do odłowienia. Co dzieje się z nimi dalej? Przekazujemy je do kół łowieckich, które zajmują się nimi we właściwy dla siebie sposób. Ich działalność może jednak się odbywać na terenach położonych co najmniej 100 km od Warszawy. Natomiast bzdurą jest twierdzenie, że prowadzimy hodowlę, że dokarmiamy dziki. Robimy to tylko wtedy, jeżeli mamy wyjątkowo ciężką zimę. Niestety, to ludzie zwabiają je poprzez ustawianie rozmaitych śmietników itp. Dziki migrują przecież jak chcą. Mamy jedne z największych powierzchni leśnych w Europie. Powinniśmy z tego się cieszyć - mówi przedstawiciel Lasów Miejskich.
Co radzi działkowcom? Ustawienie solidnych ogrodzeń.
mac