Do Hali Wola mieliśmy chodzić na piechotę
14 listopada 2014
Od 34 lat przy Człuchowskiej niezmiennie króluje Hala Wola. Z każdej strony obstawiona autami.
- Kiedyś była chyba najnowocześniejszym miejscem w całym mieście. Pamiętam, jak stałam tam w kolejce po ryby, które podawano owinięte w gazety. Sprzedawca najczęściej wybierał "Express Wieczorny"... - wspomina spotkana pod sklepem pani Barbara.
Wzorując się na Węgrzech obok stoisk spożywczych, warzywnych i gospodarstwa domowego zorganizowano dział Warszawskiej Spółdzielni Ogrodniczej, Centrali Rybnej czy Hortex-u. Na ówczesne czasy było to rozwiązaniem nowatorskim. Nie trzeba dodawać, że nie praktykowano wówczas sprzedaży bezpośredniej.
- Hala Wola była największą i najlepiej zaopatrzoną placówką handlową w Warszawie. Przyjeżdżali klienci z całego miasta i okolic, mimo że w założeniach miała służyć mieszkańcom okolicznych osiedli: Jelonki, Lazurowa, Górczewska i Bemowo. Teraz każda dzielnica ma swoją galerię. Niby więc przyjeżdża mniej ludzi, czemu więc ciągle okolica upstrzona jest byle jak zaparkowanymi autami? - zauważa pan Maciej.
Są problemy z parkowaniem
- Zrobiliśmy wszystko, co było możliwe. Oprócz miejsc parkingowych stworzyliśmy dwa parkingi płatne: jeden od strony ul. Świetlików i drugi obok przychodni od strony Powstańców Śląskich. Na więcej sobie nie możemy pozwolić, bo ogranicza nas zabudowa - mówi Anatol Świerzak, prezes zarządu Hali Wola. Hala Wola była kiedyś największą i najlepiej zaopatrzoną placówką handlową w Warszawie. Przyjeżdżali klienci z całego miasta i okolic, mimo że w założeniach miała służyć mieszkańcom okolicznych osiedli: Jelonki, Lazurowa, Górczewska i Bemowo. - Jeden z tych parkingów kosztuje złotówkę za godzinę. Na drugim można bez opłaty stać dwie, a potem się nie opłaca, bo każda godzina kosztuje 10 zł. W ten sposób znacznie ograniczyliśmy tłok. Miejsca parkingowe przy samej Człuchowskiej należą do Zarządu Dróg Miejskich i na ich stan nie mamy wpływu. Na przykład już drugi miesiąc stoi tam pojazd reklamujący skup samochodów i nic z tym nie można zrobić, dopóki nie łamie przepisów. Zmiany przez nas wprowadzone spowodowały, że miejsc nie blokują mieszkańcy albo przyjezdni, którzy zostawiali auta na całe dnie - mówi prezes.
Wiadomo - nie byłoby z tym żadnego problemu, gdyby w odpowiednim czasie zadbano o parkingi przy samej hali, jednak w tamtych czasach ludzie nie mieli takiego dostępu do motoryzacji jak dzisiaj. Po ulicach jeździło kilkakrotnie mniej samochodów niż obecnie.
- Na parkingowy tłok wpływ ma też targowisko wokół hali, a przecież handlujący muszą gdzieś ustawiać pojazdy, w związku z czym dla tzw. normalnych kierowców nie ma już miejsca - kwituje pan Maciej.
"Normalni" kierowcy parkują więc w całej okolicy.
mac