Czytelniczka: Dlaczego rowerzyści wolą chodnik od ścieżki?
2 kwietnia 2014
Mieszkam przy ul. Strumykowej. Od dłuższego czasu obserwuję pewną sytuację i jak dotąd mnie tylko dziwiła, ale dzisiaj "dotknęła" mnie bezpośrednio, więc postanowiłam do Państwa napisać.
Dzisiaj po raz kolejny podczas 20 minut spaceru wzdłuż Strumykowej minęło mnie kilkunastu rowerzystów. Jedną ręką prowadziłam wózek z moim 11-miesięcznym synkiem, a w drugiej psa na smyczy. Musiałam ustąpić kolejnej parze jadącej całą szerokością chodnika na rowerach, bo mam jeszcze resztki instynktu samozachowawczego i wolę nie sprawdzać wytrzymałości spacerówki w zderzeniu z rowerem. Kiedy po raz kolejny zostałam zmuszona do zatrzymania się i zwróciłam uwagę rowerzyście, że ścieżka jest po drugiej stronie, to usłyszałam w odpowiedzi "że mogę sobie iść drugą stroną". Co w takiej sytuacji robić? Dzisiaj zostałam tylko potrącona w ramię, na szczęście nie w tę rękę, którą prowadziłam wózek. Nie usłyszałam nawet "przepraszam". Mam czekać aż kolejny rowerzysta się zagapi zajęty rozmową z drugim i wpadnie na wózek, który prowadzę? A może za każdym razem - jak mija mnie rowerzysta - na chodniku, mam dzwonić po straż miejską? W takim razie chyba mogłabym się w ogóle nie rozłączać.
Dlaczego rowerzyści wolą jechać po chodniku pełnym spacerujących ludzi, zamiast ścieżką, na której nawet jeśli czasem ktoś się pojawi, to i tak jest bardziej "pusta" niż chodnik?
AS