Coraz mniej kultury w Legionowie
14 marca 2016
Nie wiadomo do końca, czy dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej Tomasz Talarski chciał zamknąć filię na Bukowcu, czy nie. Grunt, że bibliotekę obronili czytelnicy. Ale ostatnimi czasy placówek kultury jest w Legionowie coraz mniej. MOK i spółdzielnia zamknęły w ostatnim czasie kilka. Dlaczego?
Dopiero potem mowa była o sytuacji filii nr 3. Dyrektor mówił, że biblioteka przy Roi nie spełnia standardów, że warunki lokalowe są złe, lokal jest mały, w dodatku drogi w utrzymaniu ze względu na koszty ogrzewania elektrycznego. Obecni na konsultacjach czytelnicy w liczbie niezbyt imponującej, bo około 20 osób stanęli jednak za biblioteką murem.
Na początku lutego Miejski Ośrodek Kultury zamknął swoją jedyną filię na Kozłówce. "Bunkier"
źródło: MOK Legionowo
Talarski obiecał wolę mieszkańców uszanować. Biblioteka pozostanie zatem tam, gdzie była. Być może jednak w zmienionej formie np. punktu bibliotecznego. Co to oznacza? Ano tyle, że dotąd filia miała własny księgozbiór. Nieduży, bo liczący około 8 tysięcy woluminów. Po przekształceniu w punkt będzie zaś udostępniała księgozbiór ruchomy, czyli wymieniany okresowo przez bibliotekę macierzystą. Ponadto punkt taki można zlikwidować nawet bez zasięgnięcia opinii biblioteki sprawującej nadzór. Niezrozumiałe jest tylko całe zamieszanie, które tłumaczyć można albo nieporozumieniem albo naglą zmianą frontu urzędników. Grunt, że biblioteka nie została zamknięta. Za to placówki kultury zamykają inni.
MOK zamknął "Bunkier"?
Na początku lutego Miejski Ośrodek Kultury zamknął swoją jedyną filię na Kozłówce. "Bunkier", w którym znajdowało się m.in. studio nagrań oraz klub młodzieżowy. Dlaczego? Dyrektor MOK Zenon Durka wyjaśniał, że w filii niewiele się ostatnio dzieje, próby ma jeden zaledwie zespół, studio nagrań praktycznie nie jest wykorzystywane, a zatrudniony instruktor przyda się gdzie indziej. Przyznał też, że decyzję tę podjął ze względów finansowych, ze względu na koszty utrzymania w granicach 10-12 tys. zł rocznie.
Nawet przyjmując tę argumentację, trzeba by zapytać, z czego wynikała mała ostatnimi czasu atrakcyjność "Bunkra". Na początku lutego Miejski Ośrodek Kultury zamknął swoją jedyną filię na Kozłówce. "Bunkier", w którym znajdowało się m.in. studio nagrań oraz klub młodzieżowy. Dlaczego? Wszak kiedyś placówka ta funkcjonowała całkiem prężnie. Coś się tam ciągle działo, studio nagrań zrealizowało kilka naprawdę ciekawych projektów. A zapaść zaczęła się wtedy, gdy MOK właściwie przestał się "Bunkrem" interesować, cokolwiek tu organizować, a nie wynikała z braku zainteresowania mieszkańców protestujących zresztą przeciwko likwidacji klubu. Na tym ma polegać poprawa oferty kulturalnej, na co MOK dostał z funduszy europejskich prawie 600 tys. zł? Cóż, poprawa przez likwidację to jest jakiś pomysł na oszczędność. Budynek "Bunkra" wrócił pod zarząd KZB, a co z nim będzie dalej - nie wiadomo. Być może przejmie je legionowskie muzeum, co pozwoliłoby przynajmniej zachować to miejsce dla działalności kulturalnej.
Spółdzielnia też oszczędza
W 2014 r. na Spółdzielczy Ośrodek Kultury (SOK) spółdzielnia wydała około 320 tys. zł. Rok później już jedynie 230 tys. zł. W ostatnich latach dwa osiedlowe kluby - "Tuptuś' i "Kamil" zostały zlikwidowane, a działalność dwóch pozostałych: "Scena 210" i "411" ze względów finansowych nieco ograniczona. Obecnie mieszkańcy spółdzielczych osiedli w miesięcznych czynszach płacą na utrzymanie spółdzielczych obiektów klubowych jeden grosz za metr kwadratowy mieszkania. Wedle władz spółdzielni, samo tylko utrzymanie dwóch klubów "411" i "Sceny 210" miesięcznie kosztuje przeszło 11 tys. zł. Spółdzielnia argumentuje, że zamyka kluby i ogranicza ich działalność, bo jej dochody z działalności gospodarczej spadają, a spółdzielcy byli przeciwni uwzględnieniu kosztów utrzymania placówek w opłatach czynszowych. Takie tłumaczenia w kontekście ogromnych jednak zysków, choćby z ostatniej sprzedaży gruntów, brzmią jednak jak hipokryzja. Wiadomo, że najłatwiej oszczędzać na kulturze, bo tylko garstka się upomni. Dalsze okrajanie i tak niezbyt bogatej oferty kulturalnej jest działaniem na dłuższą metę samobójczym. Parę krajów przed nami się o tym przekonało. Ale Polak jak zwykle mądry po szkodzie...
(wk)