Polityczne tarapaty burmistrza Białołęki. Nie będzie kandydował w najbliższych wyborach
5 marca 2024
Czy afera w sprawie kupowania dyplomów MBA na Collegium Humanum oznacza koniec kariery burmistrza Białołęki Grzegorza Kucy, od lat związanego z Platformą Obywatelską, szefa jej bemowskich struktur?
W ostatniej chwili lista wyborcza Koalicji Obywatelskiej do sejmiku województwa mazowieckiego w okręgu obejmującym północne dzielnice Warszawy została wycofana z rejestracji. Zniknęło z niej nazwisko burmistrza Białołęki Grzegorza Kucy, który miał startować z wysokiego, drugiego miejsca. Co prawda szef struktur mazowieckich Platformy Obywatelskiej Marcin Kierwiński powiedział w "Gazecie Wyborczej", że Kuca "ma inne plany zawodowe", jednak w kuluarach mówi się, że jest to związane wyłącznie z "aferą dyplomową", której przebieg w kilku artykułach przedstawia tygodnik "Newsweek".
Radny Oracz: Czas na poważne traktowanie Białołęki
Piotr Oracz, samorządowiec z jednym z najdłuższych staży w białołęckiej radzie dzielnicy, społecznik i lider lokalny, w tym roku ponownie kandyduje.
"Newsweek" wymienił burmistrza Białołęki
Handel dyplomami, które otwierały drogę do rad nadzorczych i zarządów spółek Skarbu Państwa, kwitł ponoć w najlepsze. Wszystko za sprawą rektora Collegium Humanum, który usłyszał sporo zarzutów prokuratorskich. "Newsweek" opisując aferę wymienił nazwisko burmistrza Białołęki w innym kontekście. Zdaniem dziennikarzy tygodnika Grzegorz Kuca mógł być jednym z rekruterów uczelni i czerpać profity w postaci prowizji za każdego przysłanego studenta.
"Dla uczelni pracowało w ten sposób kilkadziesiąt osób w całej Polsce, często były one związane z lokalnymi samorządami. Byli pracownicy sypią nazwiskami: (...) burmistrz Białołęki Grzegorz Kuca" - czytamy w "Newsweeku". Jakie były związki burmistrza z Collegium Humanum i rektorem, który usłyszał zarzuty prokuratorskie?
Grzegorz Kuca odpowiada
Nigdy nie zastanawiała Pana mocno zaniżona cena studiów MBA? Na najlepszych uczelniach w Polsce można go uzyskać dopiero po dwóch latach nauki i za cenę od 50 do 80 tys. zł. Tutaj był to niespełna rok nauki i cena kilkukrotnie niższa. Nigdy Pan w to nie wnikał?
- Podyplomowe studia MBA odbyłem w latach 2019-2020 w trybie stacjonarnym. Zgodnie z programem studiów przeszedłem roczny cykl wykładów, zajęć i zaliczeń, zwieńczonych stacjonarnym egzaminem. Zarówno długość trwania nauki, jak i wysokość czesnego w Collegium Humanum była w tym czasie porównywalna z innymi niepublicznymi uczelniami w Warszawie.
Czy studia na tej uczelni opłacił Pan z własnej kieszeni, czy skorzystał z formy sfinansowania ich przez samorząd warszawski?
- Uzyskałem częściową refundację nauki z warszawskiego samorządu. Menadżerskie przygotowanie władz dzielnicy to kolejny poziom kompetencji i wartość dodana dla samorządu. Zanim zostałem burmistrzem Białołęki ukończyłem podyplomowe studia z zakresu Prawa zamówień publicznych oraz kurs zarządzania obiektami użyteczności publicznej w Szkole Głównej Handlowej. Dokształcałem się w prywatnym czasie. Podnoszenie własnych kwalifikacji było zawsze atutem samorządowca a nie obciążeniem.
Przy okazji opisywania afery z kupowaniem przez polityków i samorządowców z całej Polski dyplomów MBA "Newsweek" wymienił Pana nazwisko jako rzekomego rekrutera Collegium Humanum. Pracował Pan dla uczelni?
- Odbyłem studia MBA a potem przez dwa lata, do połowy 2022 roku byłem członkiem Rady Konsultacyjnej Biznesu Collegium Humanum. W dobrej wierze. Uczestnictwo w radzie nie wiązało się z żadnym uposażeniem. Uczelnia znajdowała się i wciąż znajduje w wykazie jednostek nadzorowanych przez Ministra Edukacji i Nauki, rokrocznie uzyskiwała pozytywną ocenę Polskiej Komisji Akredytacyjnej. Nic nie wskazywało na nieprawidłowości. Wraz ze mną w Radzie Konsultacyjnej Biznesu CH zasiadało kilkadziesiąt osób. To biznesmeni, profesorowie polskich i zagranicznych uczelni, prezesi publicznych instytucji, samorządowcy. Dodam, że od 2021 roku jestem również członkiem Rady Interesariuszy Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych na Uniwersytecie Warszawskim. Uczestnictwo w tego typu gremiach pozwala na rozwój osobisty oraz daje możliwość zdobywania kontaktów i cennego doświadczenia.
Co Pan sądzi o zarzutach wobec rektora? Podejrzewał go Pan kiedykolwiek o to, o co jest posądzany?
- Jestem wstrząśnięty informacjami podanymi przez prasę. Rektora znałem ze spotkań w ramach mojego członkostwa w Radzie Programowej. Uczestniczyłem w uroczystościach i spotkaniach na uczelni, m.in. inauguracji i zakończeniu roku akademickiego.
"Jeżeli potwierdzą się zarzuty o przestępczej działalności w Collegium Humanum, to będzie trzeba występować o ewentualne unieważnienie dyplomów na drodze sądowej" - informował kilka dni temu minister szkolnictwa wyższego Dariusz Wieczorek. Obawia się Pan śledztwa w tej sprawie i ewentualnego odebrania dyplomu MBA?
- Tak jak wspominałem - przeszedłem pełen cykl edukacyjny, zgodny z zatwierdzonym programem studiów i zdałem stacjonarny egzamin.
Czy dyplom MBA był Panu m.in. potrzebny do tego, aby zasiąść w radzie nadzorczej legionowskiej spółki miejskiej PWK? Taki był wymóg?
- Studia MBA są jednym z wymogów dla członków rad nadzorczych. Jednak ukończyłem podyplomowe studia, by rozwijać swoje kompetencje. Tak jak wspominałem, od lat podnoszę swoje kwalifikacje zawodowe w obszarach, którymi się zajmuję. Zawsze uważałem, że to korzyść dla samorządu.
Rozmawiał Dariusz Burczyński
.