Cisza przed burzą
20 czerwca 2008
Dlaczego naszych radnych nie niepokoi prognozowany przyrost liczby ludności na terenie wschodniej części zielonej Białołęki - do 120 tys. mieszkańców w roku 2017? W najbliższej dekadzie ma się tu osiedlić 100 tys. ludzi, tymczasem nie ma żadnej wizji przyszłości. Cisza! Jakby nie było tematu.
Autorka jest prezesem Part-nerstwa Ulic Zielonej Białołę-ki, obecnie stowarzyszenie Moja Białołęka |
Zieloną Białołękę wschodnią czeka wielokrotnie większy wzrost liczby ludności, który nie ma żadnego pokrycia w możliwościach finansowych dzielnicy. Przy takim tempie przybywania mieszkańców należy budować jedną szkołę rocznie, nie mówiąc już o pla-cówkach kulturalnych, społecznych i sportowych.
Tymczasem w wieloletnim planie inwestycyjnym (WPI) nie przewiduje się żadnych inwestycji w nowe placówki oświatowo-kulturalne. Do roku 2010, gdy obszar wschodniej zielonej Białołęki będzie liczył ok. 50 tys. mieszkańców, plan nie przewiduje żadnego boiska pozaszkolnego, neutralnego miejsca spotkań, parku, placu zabaw, przestrzeni dla jednostek opie-kuńczych. Będą istniały trzy szkoły podstawowe, dwa gimnazja i jedno przedszkole. Do roku 2013, czyli gdy tę poddzielnicę będzie zamieszkiwać już ok. 80 tys. ludzi, WPI nie przewiduje budowy placówek oświatowych, sportowych, dróg oraz rozwią-zań umożliwiających komunikację miejską.
Zrównoważony rozwój miast i aglomeracji jest jednym z priorytetów Unii Euro-pejskiej. Tymczasem - choć należę do grupy osób interesujących się pracą pod-miotów współtworzących miasto - nie słyszałam o działaniach dzielnicy mających na celu pozyskiwanie funduszy unijnych.
Dawnym ziemiom rolnym położonym na wschód od Płochocińskiej, zajmującym obszar większy niż Tarchomin i Nowodwory, nie są potrzebne pieniądze. Są po-trzebne bardzo duże pieniądze! Obszar ten to 5% powierzchni całej Warszawy. Wkrótce ma tu mieszkać więcej ludzi, niż na sąsiednim Bródnie. Tymczasem nie ma żadnego placu zabaw, boiska pozaszkolnego, publicznej przychodni, oddziału straży pożarnej. Nie ma oświetlenia na większości ulic, nie ma chodników, ścieżek rowerowych, brak jest kanalizacji. Istnieje zaledwie kilka sklepików osiedlowych. Skala problemów, jakie są i mogą się pojawić, jest tak duża, że mało kto je ogar-nie. Dlaczego przez tyle lat nie skorzystano z szansy finansowania działań środ-kami Unii Europejskiej, które byłyby dostępne dla zwykłych mieszkańców? Wyrów-nywanie różnic społecznych na terenach marginalizowanych jest jednym z priory-tetów UE, a zielona Białołęka jest terenem marginalizowanym. Unia Europejska jest bardzo czuła na punkcie dyskryminacji ludzi, jednak ani dzielnica, ani miasto, nawet nie podjęły próby pozyskania unijnych środków.
Apeluję o wspólne działanie radnych Białołęki w celu zapobiegnięcia eskalacji kryzysu, który zaczął się z chwilą intensywnej zabudowy terenów rolnych, a który pogłębia się z każdym dniem.
Agnieszka Borowska