Ciasnota umysłowa na Boernerowie
1 lipca 2015
Na osiedlu Boernerowo, u zbiegu ulic Sylwestra Kaliskiego i gen. Tadeusza Kutrzeby jakiś czas temu powstał skwer. Ustawiono tam popiersie założyciela osiedla, Ignacego Boernera, słusznie czcząc w ten sposób przedwojennego ministra poczt i telegrafów, człowieka światłego i zasłużonego dla kraju.
Mieszkam na Boernerowie od ponad 40 lat. Z moim partnerem, od 20 lat właścicielem firmy ogrodniczej, uznaliśmy kilka lat temu, że warto uporządkować teren i posadzić rośliny ozdobne, aby cieszyły oko przechodzących. Dostaliśmy zezwolenie z urzędu dzielnicy Bemowo i po krótkich konsultacjach w sprawie doboru roślin prace się rozpoczęły. Z własnych pieniędzy kupiliśmy i posadziliśmy pęcherznice o purpurowych liściach, tawuły, liliowce oraz trawy ozdobne. Zachowaliśmy hortensje, które miały szansę odżyć po wymianie podłoża i odpowiednim nawiezieniu. Chcieliśmy, aby aranżacja pasowała do charakteru otoczenia, gdzie królują leśne klimaty. Zatem wszelki formalizm nasadzeń odpadał, ponadto pomnik usytuowano na dość wysokiej kolumnie, która otoczona delikatnie przewieszającymi się gałęziami krzewów i falującymi trawami wyglądałaby bardzo ładnie.
Kilka dni po posadzeniu część roślin zniknęła w tajemniczych okolicznościach. Niestety wciąż panuje przekonanie, że wspólne to znaczy niczyje i nikt nie pokusił się nawet o refleksję, że zabierając rośliny posadzone w przestrzeni publicznej jest po prostu zwykłym złodziejem.
W kolejnych latach wokół skweru pojawiały się obwódki z pelargonii, które absolutnie nie pasowały do kompozycji, ale w końcu nie my jesteśmy właścicielami terenu, możemy tylko ubolewać, że ktoś nie rozumie najprostszych zasad doboru roślin.
Jednak w tym roku po prostu ręce nam opadły. Kilka dni temu zauważyłam, że ktoś przyciął wszystko na wysokość 30-40 cm, niszcząc mające właśnie kwitnąć krzewy. Kompletna ignorancja, niewiedza i po prostu głupota kogoś, kto tak bezmyślnie obszedł się z roślinami, zakrawa niemal na wandalizm. Skwer, który miał być ozdobą, szpeci okaleczonymi roślinami. Jakby tego było mało, liliowce, które są bylinami i właśnie teraz miały ozdobić skwer pięknymi kwiatami, także zostały potraktowane sekatorem i ogolone. Kompletna ignorancja, niewiedza i po prostu głupota kogoś, kto tak bezmyślnie obszedł się z roślinami, zakrawa niemal na wandalizm. Skwer, który miał być ozdobą, szpeci okaleczonymi roślinami.
Jeśli komuś nie odpowiada to, co zrobiliśmy, mógł zrobić to sam, po swojemu. Przeszkód formalnych, aby się samodzielnie wykazać, nie było. Natomiast niszczenie tego, co zrobiono dla innych jest naszym zdaniem przykładem wyjątkowej ciasnoty umysłowej i braku elementarnej kultury.
Cóż, można westchnąć i stwierdzić filozoficznie, że każdy dobry uczynek zostanie przykładnie ukarany. I tyle jedynie możemy zrobić w tej sytuacji, choć poza tym, że szkoda nam roślin i naszej pracy, to jest nam również zwyczajnie przykro. W ten sposób łatwo oduczyć się działalności pro publico bono i można uznać, że śmieci i odpady budowlane wyrzucane na od miesięcy nie koszone lub rozjeżdżone samochodami pasy zieleni na Boernerowie to obecny standard. Smutne, ale prawdziwe.
Monika z Boernerowa