Białołęka potrzebuje radnego z dużym doświadczeniem
16 października 2014
Rozmowa z Jerzym Smoczyńskim, radnym dzielnicy, burmistrzem Białołęki w latach 1994-2006, kandydatem do Rady Warszawy.
- Przez 12 lat był Pan burmistrzem. Chciałby Pan odzyskać władzę na Białołęce?
- Nie. Chcę być radnym Warszawy działającym na rzecz naszej dzielnicy. Na fotel burmistrza nie zamierzam wracać. W obecnym ustroju miasta, dużo więcej dla dzielnicy można zrobić w Radzie Warszawy.
- Myśli Pan, że kandydując z szóstego miejsca listy Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej, ma Pan szansę?
- Wierzę w to, że jeszcze wielu mieszkańców pamięta, jak wiele zrobiliśmy przez 12 lat rządów "Gospodarności" i jej koalicjantów w latach, kiedy nie polityka decydowała, tylko my sami. Oczywiście mam świadomość, że kładąc podwaliny pod dynamiczny rozwój dzielnicy doprowadziłem do tego, że nowi mieszkańcy niewiele o mnie wiedzą. Im chcę się przedstawić - jestem żonaty, mam troje dzieci oraz dwoje wnucząt. Ukończyłem studia na Wydziale Techniki Rolniczej i Leśnej SGGW oraz studia podyplomowe Zarządzanie w Administracji Publicznej Wyższej Szkoły Bankowości im. L. Koźmińskiego oraz UW. Od pokoleń moja rodzina związana jest z tym terenem, z tego też względu sprawy lokalne od zawsze miały dla mnie kluczowe znaczenie.
Jerzy Smoczyński
Od 24 lat zaangażowany jestem w działalność samorządową. W latach 1990-94 byłem radnym dzielnicy-gminy Praga Północ. To właśnie wtedy, jako grupa pięciu radnych z terenu obecnej Białołęki rozpoczęliśmy starania o budowę szkół, gazociągów, wodociągów i dróg. Budynek na ul. Leszczynowej został przystosowany na potrzeby Szkoły Podstawowej nr 118, dobudowane zostało skrzydło w Szkole Podstawowej nr 314 na Porajów i ruszyła budowa nowej podstawówki przy Erazma z Zakoczymia. W roku 1994, przed powstaniem gminy Białołęka, założyliśmy Porozumienie Samorządowe,, Gospodarność". To właśnie ta organizacja samorządowa wygrywała przez trzy kolejne kadencje wybory na Białołęce. Z jej rekomendacji przez 12 lat byłem burmistrzem.- Mówi Pan o latach, które dziś mało kogo interesują.
- Zapewne, ale warto sobie uświadomić, że na terenie Białołęki żyło wówczas 33 tys. mieszkańców, a jedynym osiedlem wielorodzinnym był Tarchomin. Nie było ulicy Światowida, a na Mehoffera były kocie łby. W tej części gminy i jeszcze na niewielkim obszarze wzdłuż Modlińskiej była kanalizacja i wodociągi, pozostała część mogła tylko o tym marzyć. Podobnie, jak o utwardzonych drogach. Brakowało szkół, dzieci uczyły się na trzy zmiany. Szkołę Podstawową nr 344 oddaliśmy do użytku w październiku 1994 roku. W kolejnych latach zbudowaliśmy pięć szkół, trzy inne zostały gruntownie zmodernizowane, powstały dwa przedszkola, basen, nowe boiska. Zbudowaliśmy ratusz przy ul. Modlińskiej, przychodnię na Milenijnej, komisariat policji przy Myśliborskiej. Przez pięć kolejnych lat ówczesna gmina Białołęka znajdowała się w pierwszej setce najlepiej inwestujących gmin w Polsce, zaś w 2001 r. została uznana za najlepiej inwestującą gminę na Mazowszu oraz najlepszą gminę metropolitarną Polski.
- Nadal uważam, że mieszkańców mało interesuje przeszłość, a znacznie bardziej sprawy bieżące i przyszłość...
- Wobec tego jeszcze tylko jedno, ale bardzo ważne. Z własnej inicjatywy, jako gmina, rozpoczęliśmy prace nad budową mostu Północnego i już w 2002 roku przekazaliśmy miastu uzgodnioną decyzję o warunkach zabudowy na budowę tej przeprawy. To dzięki temu most Północny wygrał rywalizację z mostem Na Zaporze w Wawrze. Gdybyśmy wówczas tego nie zrobili, to most byłby zbudowany na południu Warszawy, a dziś trudno wyobrazić sobie rozwój Białołęki bez mostu Północnego.
- Pomówmy jednak o planach. Trasa mostu kończy się na Modlińskiej i w tym miejscu bardzo korkuje...
- Mam nadzieję, że przedłużenie Trasy Mostu Północnego do połączenia z ul. Piłsudskiego w Markach, będzie realizowane tak, jak było to przez nas uzgodnione, czyli w kategorii drogi głównej, natomiast modernizacja ul. Marywilskiej i Płochocińskiej do dwóch pasów ruchu w każdym kierunku usprawni komunikację w środkowej części Białołęki. Konieczna i bardzo pilna jest też budowa Trasy Olszynki Grochowskiej, co najmniej do ul. Głębockiej.
- Jak zamierza Pan o to walczyć w radzie miasta?
- Po pierwsze chciałbym uświadomić mieszkańcom, że mogę być jedynym liczącym się radnym z tak dużym doświadczeniem i znajomością problemów Białołęki. Moim konkurentem jest co prawda obecny burmistrz Piotr Jaworski, ale nie oszukujmy się - on nadal będzie burmistrzem, jeśli Platforma Obywatelska wygra wybory. Będzie musiał zrezygnować z mandatu radnego. Ja pozostanę w radzie miasta i będę bronić spraw Białołęki.
- Czym zamierza się Pan zająć?
- Potrzebne jest przedłużenie drugiej nitki metra na Białołękę wzdłuż Trasy Olszynki Grochowskiej. Nie rozumiem, dlaczego radni PO ostatnio zamilkli w tej sprawie. Problemy komunikacyjne środkowej Białołęki rozwiąże linia kolejowa do Legionowa przy zwiększonej częstotliwości kursowania pociągów SKM. Konieczne jest zbudowanie parkingu P+R w Płudach i na Żeraniu. Wraz z P+R albo znacznie szybciej muszą powstać parkingi Bike&Ride dla rowerzystów.
- Kiedy przed laty walczył Pan o inwestycje na wschodniej Białołęce, Pańscy oponenci protestowali przeciwko inwestowaniu na pustkowiu. Aż trudno w to uwierzyć, ale zaledwie 9 lat temu władze miasta zarzucały Panu, że niepotrzebnie chce Pan budować szkołę na Ostródzkiej, bo to... szczere pole.
- Walka o tę szkołę i argumenty ówczesnych władz Warszawy, to było jakieś kuriozum, ale dziś chyba nikomu nie trzeba udowadniać, że to ja miałem rację. A sprzeciwianie się inwestycjom na wschodniej Białołęce przez miasto pokutuje dziś m.in. fatalnym ciśnieniem w kranach. Jak można było zbudować wielkie osiedla mieszkaniowe i pozostawić do nich wiejski wodociąg? Najwyższy czas, aby MPWiK zaczęło realizować budowę nowych wodociągów na naszym terenie. Czekamy również na kanalizację, którą Hanna Gronkiewicz-Waltz obiecała w zamian za społeczną zgodę na rozbudowę oczyszczalni Czajka.
- Myśli Pan, że jako radny miasta sprawdzi się Pan bardziej niż zasiadając w radzie dzielnicy?
- Od kilku lat kluczowe decyzje zapadają na szczeblu miejskim. Jestem przekonany, że moje bogate doświadczenie oraz umiejętności organizacyjne pozwolą skutecznie reprezentować interesy mieszkańców Białołęki. Nie chcę, żeby miejscy urzędnicy wyrzucali nasze inwestycje z planów, bo nie ma w radzie miasta kogoś z dużym doświadczeniem, kto wie, jak z nimi rozmawiać. Białołęka i Praga Północ potrzebują takiego radnego. Skutecznie walczyłem o inwestycje dla Białołęki będąc radnym dzielnicy-gminy Praga Północ, kiedy byliśmy jedną dzielnicą. Teraz zamierzam zawalczyć o inwestycje dla obydwu dzielnic w Radzie Warszawy.
- Dziękuję za rozmowę
Rozmawiał Krzysztof Katner