Antyaborcyjna ciężarówka potraktowana jako wrak. "Mamy spokój"
29 października 2020
Gorszenie mieszkańców trwa od lat. Tym razem ciężarówka oklejona krwawymi zdjęciami została uznana za wrak i odholowana przez miejskich strażników. Czy powróci?
Zdjęcia rozczłonkowanych szczątek bulwersują przechodniów w całej Polsce. Umieszczane są na furgonetkach, plakatach i transparentach. Zmuszeni są oglądać je wszyscy - kierowcy, pracownicy szpitali, pacjentki i pacjenci, a nawet dzieci, gdyż ciężarówki potrafiły być parkowane przed wejściami do szkół i przedszkoli. Prezentowanym obrazom towarzyszy warstwa dźwiękowa - w postaci szczekaczki, z której na okrągło nadawany jest antyaborcyjny przekaz. Odpowiada za to prężnie działająca fundacja Pro - Prawo do życia. Za stały punkt aktywności obrali oni m.in. okolice Szpitala Bielańskiego. Krwawe zdjęcia napotykają wzrokiem wszyscy ci, którzy szpital odwiedzają.
Stojąca tam kontrowersyjna furgonetka została w nocy z 23 na 24 października podpalona i osprejowana. We wtorek 27 października zajęły się nią miejskie służby. - Samochody zostały odholowane przez straż miejską, za zgodą komendanta stołecznej policji. Jako wraki znalazły się tam, gdzie ich miejsce! Na jakiś czas ten problem mamy z głowy - komentuje burmistrz Bielan Grzegorz Pietruczuk.
Spokój. Na jak długo?
"Antyaborcyjne wozy" od lat powracają, często parkując zaledwie parę metrów dalej. Gdy w lutym 2019 roku zaczął obowiązywać zakaz parkowania przed szpitalem (również z inicjatywy burmistrza Pietruczuka), ciężarówka została odholowana, jednak niedługo potem wróciła - stanęła na sąsiedniej ulicy, prawie tak samo widoczna. Bywa, że w miejscu pojazdów pojawiają się działacze, organizujący pikietę. Wszystko pod okiem policji i za przyzwoleniem ratusza.
- Grupa zbiera się co czwartek, dwie, trzy osoby, a czasem też w niedzielę, w zgłoszeniu jest nawet 50 osób. Pilnuje ich policja, która interweniuje, gdy tylko ktoś wdaje się w dyskusję z uczestnikami demonstracji - opowiadał rok temu kierownik działu organizacyjno-prawnego szpitala Krzysztof Jarząbek - Nic nie możemy w tej sytuacji zrobić, bo organizatorzy akcji mają na jej przeprowadzanie zgodę od władz stolicy.
- Miasto nie może odmówić zgody - tłumaczyła Magdalena Łań z biura prasowego urzędu miasta - Organizatorzy zgłaszają zgromadzenie w trybie uproszczonym: to pikieta stacjonarna.
Choć problem zgłaszany był wielokrotnie, tylko raz warszawski sąd skazał autorów makabrycznego "dzieła". Sprawa dotyczyła samochodów parkowanych od maja do lipca 2018 roku na placu Bankowym, przed Szpitalem Klinicznym im. Witolda Orłowskiego oraz Zespołem Szkół nr 67 przy ul. Klonowej. Proces przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia toczył się przez prawie dziewięć miesięcy. Członek zarządu fundacji, Mariusz Dzierżawski, ukarany został grzywną w wysokości... 1200 złotych, a także 240 złotymi kosztów sądowych. Sąd orzekł, iż "prezentowane obrazy naruszały porządek publiczny".
Fundacja, rzecz jasna, nie zaprzestała działań, a furgonetki i pikiety są dalej obecne w przestrzeni publicznej. Działacze zarzekają się, że walczą w obronie prawdy, choć innego zdania był zmarły blisko dwa lata temu prof. Romuald Dębski, ginekolog. W rozmowie z Wirtualną Polską uświadamiał, że zdjęcia z plakatów mogą obrazować płody po aborcji, ale sprzed co najmniej 20 lat. Dziś taki zabieg przeprowadza się farmakologicznie, co oznacza, że konsekwencją jest poronienie.
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego
Warto wspomnieć, iż w obliczu ostatniej decyzji Trybunału Konstytucyjnego, Szpital Bielański odnotował już pierwszy przypadek odmowy wykonania zabiegu. Jak pisaliśmy w poniedziałek, z opublikowanego przez TOK FM wewnętrznego pisma wynika, że radcy prawni i lekarze obawiają się, że prawo może zacząć działać wstecz ("może dojść do sytuacji, że akt prawny opublikowany przykładowo po południu będzie obowiązywać wstecz od godziny 0.00 danego dnia"). Publikacja wyroku zapowiedziana jest na początek listopada.
Według danych Ministerstwa Zdrowia - w 2019 roku w polskich szpitalach przeprowadzono 1110 zabiegów przerwania ciąży, z czego 1074 zabiegi przeprowadzono po tym, jak badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazały na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. Trybunał Konstytucyjny za niezgodne z konstytucją uznał wiec 98% zabiegów aborcji wykonanych w minionym roku.
(kb)