A kobieta została bez pieniędzy
27 sierpnia 2010
Na nieodśnieżonym, publicznym chodniku pani Agnieszka złamała rękę. Wystąpiła więc o odszkodowanie. Urzędnicy przez pół roku nie mogli ustalić, kto powinien jej zapłacić.
- Zostawałam w domu sama z 9-miesięcznym dzieckiem. Nie mogłam praco-wać, a pensja mojego męża zaledwie wystarczała nam na bieżące wydatki. Kiedy wystąpiłam z pismem o należące mi się odszkodowanie, żaden urząd nie chciał przyznać się do zarządzania drogą, na której doszło do wypadku - opowiada pani Agnieszka. Uważa, że urzędnicy specjalnie zwlekali z odpowiedzią na jej prośby, odpisując w ostatnim dniu ustawowego terminu. - Takie postępowanie jedynie wy-dłuża okres oczekiwania na odszkodowanie - mówi pani Agnieszka. Kobieta ma żal, że po wypadku nie mogła liczyć na urzędniczą empatię i była zdana tylko na siebie.
Typowa spychologia
Pani Agnieszka o odszkodowanie zwróciła się do Zarządu Dróg Miejskich. Ten prze-słał jej pismo do Zarządu Oczyszczania Miasta, którego służby są odpowiedzialne za utrzymanie zarządzanych przez ZDM dróg w czystości (przyznając niejako, że jezdnia jest w ich zarządzie). W marcu dyrekcja ZOM-u, najpewniej w celu unik-nięcia odpowiedzialności za wypadek, wysłała pismo do urzędu dzielnicy Bemowo, twierdząc, że obowiązek utrzymania w czystości terenów znajdujących się poza drogą publiczną leży w gestii dzielnicy. Wtedy zaczął się łańcuszek pism pomiędzy dzielnicą a ZOM. Ostatecznie w czerwcu ustalono, że odcinek drogi przy ul. Wroc-ławskiej 7e jest w trwałym zarządzie ZDM. W tym czasie pani Agnieszka bezsku-tecznie czekała na należne jej pieniądze.Celowe działanie?
- Sprawa pani Agnieszki była zapewne jedną z tysiąca podobnych spraw, które trafiają do nas każdego dnia. Trzydziestodniowy termin na odpowiedź nie oznacza, że urzędnicy przez te 30 dni nic nie robią - tłumaczy Adam Sobieraj, rzecznik ZDM. - Trzeba przecież brać odpowiedzialność za to, co się pisze, bo każda taka sprawa pociąga za sobą skutki prawne. Ponadto od urzędu oczekuje się znajomości prawa i merytorycznego przygotowania, którego wymaga każda analizowana przez nas sprawa. Dlatego nie powinno się nas posądzać o celową opieszałość w tak ważnych sprawach - kwituje rzecznik.Pół roku trwała przepychanka pism między urzędami, które nie chciały wziąć odpowiedzialności za wypadek na nieodśnieżonym chodniku. W sierpniu, osiem miesięcy po upadku, Zarząd Oczyszczania Miasta wysłał pani Agnieszce pismo z numerem polisy ubezpieczeniowej. Pieniędzy jednak nadal nie otrzymała.
Anna Przerwa
Tak zimą wyglądał feralny chodnik