"Patopomnik" teorii spiskowej ma się świetnie. Zarząd Zieleni gra na zwłokę
2 grudnia 2021
Mimo opinii Instytutu Pamięci Narodowej, urzędu dzielnicy i konserwatora zabytków Zarząd Zieleni zwleka z usunięciem pomnika promującego historyczne kłamstwa.
Znajdujący się przy skrzyżowaniu Brylowskiej z Prądzyńskiego skwer Pawełka nie należy do ścisłej czołówki najpopularniejszych terenów zielonych, pozostaje jednak eksponowanym miejscem, odwiedzanym ostatnio przez warszawiaków zainteresowanych wystawą w Wolskich Rotundach. Znajdziemy tam m.in. siłownię plenerową i okazały pomnik, składający się z głazu i mniejszych kamieni. Upamiętnia on... nieistniejące komory gazowe przy Dworcu Zachodnim i 200 tysięcy rzekomych ofiar, których nigdy nie doliczyli się historycy.
Patopomnik na Woli
Pomnik na skwerze Pawełka to dzieło zwolenników teorii spiskowej stworzonej przez Marię Trzcińską (1931-2011). Urzędnicy doskonale wiedzą, że umieszczone na pomniku "informacje" są niezgodne z prawdą historyczną. Wiedzą także, że z formalnego punktu widzenia mają do czynienia z samowolą budowlaną i znają opinię Instytutu Pamięci Narodowej. Mimo to pomnik wciąż stoi.
- Sprawa wymagała uzyskania opinii innych jednostek miejskich oraz IPN - mówi Anna Stopińska, rzeczniczka Zarządu Zieleni. - Ponieważ kwestie dotyczące pomników pozostają w gestii urzędów dzielnic, zwróciliśmy się do Urzędu Dzielnicy Wola z pytaniem o kroki podjęte w celu zalegalizowania lub usunięcia pomnika. W odpowiedzi urząd poinformował, że nie może objąć opieką tego społecznego upamiętnienia, ponieważ zgodnie z opinią IPN z 2017 roku na tablicach informacyjnych ustawionych na pomniku oraz w jego pobliżu znajdują się nieprawdziwe dane historyczne. Biuro Stołecznego Konserwatora Zabytków poinformowało natomiast, że "upamiętnienie w formie usypiska głazów zostało wzniesione siłami społecznymi z pominięciem procedury administracyjnej" i "z punktu widzenia formalnego jest samowolą budowlaną". W opinii BSKZ usunięcie usypiska leży w zakresie kompetencji określonych w naszym statucie. Obecnie planujemy dalsze rozmowy w celu pełnego wyjaśnienia sprawy pomnika, który od lat funkcjonuje w świadomości społecznej.
Jeszcze w ubiegłym roku Zarząd Zieleni przekonywał, że sprawa pomnika na skwerze Pawełka nie leży w jego kompetencjach. Instytucja przejęła zarządzanie nad terenem w 2018 roku. Jak udało nam się ustalić, w wykazie obiektów przekazanych przez wolski ratusz Zarządowi Zieleni uwzględniono wszystkie ławki, elementy siłowni plenerowej czy kosze na śmieci, ale brakuje największego obiektu: okazałego głazu i konstrukcji z kamieni. Pominięcie pomnika w protokole było ewidentnie celową próbą pozbycia się odpowiedzialności.
KL Warschau - teoria spiskowa
"Obóz zagłady w centrum Warszawy. Konzentrationslager Warschau" - taki tytuł nosi książka, opublikowana w 2002 roku przez Marię Trzcińską. Autorka nie była historyczką. Na podstawie relacji jednego świadka opisała niemiecki obóz zagłady z komorami gazowymi w tunelu dzisiejszej trasy Prymasa Tysiąclecia, w którym rzekomo miało zginąć 200 tysięcy osób. Dowodem na istnienie komór gazowych miałyby być dwa ceglane cylindry, znajdujące się na szczycie tunelu. Według zwolenników Trzcińskiej bez wątpienia były one częścią instalacji do rozpylania cyklonu B. Zygmunt Walkowski, specjalizujący się w zdjęciach Warszawy z czasów II wojny światowej, udowodnił kilka lat temu, że tunel był podczas okupacji przejezdny dla samochodów. Co więcej, w pobliżu nie było żadnej infrastruktury obozowej a cylindry jeszcze nie istniały. Badaczowi udało się nawet dotrzeć do producentów urządzeń nawiewnych, którzy wykonali ich głowice... 27 lat po wojnie.
Choć historycy już kilkanaście lat temu podkreślali, że nie ma żadnych dowodów na istnienie obozu zagłady koło Dworca Zachodniego, teoria spiskowa zaczęła żyć własnym życiem. Ostatecznie zwolennikom Trzcińskiej udało się doprowadzić do powstania pomnika na skwerze Pawełka. Kamień węgielny pod budowę poświęcił Jan Paweł II, zaś akt erekcyjny wmurował kapelan Rodzin Katyńskich Zdzisław Peszkowski. Nieistniejące ofiary nieistniejącego obozu "upamiętnia" też tablica na kościele przy Bema, poświęcona przez kardynała Kazimierza Nycza.
Według ustaleń historyków obóz koncentracyjny Warszawa (KL Warschau) obejmował teren dawnego więzienia na Muranowie, zwanego Gęsiówką, oraz sąsiadujących z nim ulic. Zginęło tam ok. 20 tysięcy osób. Niemcy ewakuowali obóz na wieść o zbliżającej się Armii Czerwonej. Po wojnie komuniści urządzili w części KL Warschau obóz jeniecki, a następnie obóz pracy funkcjonujący do końca epoki stalinowskiej.
Dominik Gadomski