REKLAMA

Wawer

różne »

 

Zwycięstwa są przede mną

  3 kwietnia 2009

"Informator" rozmawia z Kacprem Prockim, zawodnikiem UKT Radość 90.

REKLAMA

Od kiedy grasz w tenisa?

- Od dziesiątego roku życia. Zaczęło się od przypadku. Kolega miał urodziny i zapropono-wał, żebyśmy poszli pograć na korcie. Tak po raz pierwszy zetknąłem się z tenisem. I złapa-łem bakcyla.

Rodzice nie robili problemów?

- Absolutnie nie. Zawsze wspierali mnie i nadal to robią. Wychodzili z założenia, że sport jest potrzebny młodemu człowiekowi i lepiej że-bym coś robił, niż siedział w domu.

Czy rodzice uprawiają jakiś sport?

- Mama nie. Tata do trzydziestego roku życia grał w piłkę nożną w naszym klu-bie Zwoleniance Zwoleń. Potem, być może pod moim wpływem, zaczął grać w teni-sa. Oczywiście amatorsko i dla rozrywki.

Jak godziłeś szkołę i grę?

- Mogę powiedzieć, że było ciężko. Szczególnie w gimnazjum, gdyż często wy-jeżdżałem na różne imprezy czy obozy przygotowawcze. To sprawiało, że musia-łem później gonić z materiałem. Ale dzięki pomocy mojej wychowawczyni udało się. Dużo łatwiej było w liceum. Po gimnazjum przeprowadziłem się do Warszawy i wybrałem sportową szkołę średnią przy ulicy Konwiktorskiej. Wiadomo, że w li-ceum sportowym inaczej patrzy się na uczniów. Tu każdy wie, że masz treningi, zgrupowania, turnieje i nie ma problemów. To naprawdę pomaga.

Czy oprócz tenisa lubisz jakąś inną dyscyplinę sportową?

- Tak. Ja ogólnie lubię sport. Chętnie, o ile mam siłę i czas, gram w kosza, pił-kę nożną czy siatkówkę.

Gdybyś nie grał w tenisa, to grałbyś...

- Zapewne w piłkę nożną. Choć czasem sobie myślę, że gdybym mógł cofnąć się w czasie i jeszcze raz wybrać dyscyplinę, to wybrałbym pływanie.

W wieku piętnastu lat przyjechałeś do Warszawy. Nie miałeś obaw? Miasto nie kusiło innymi rozrywkami?

- Obaw nie miałem. Zdążyłem się już wcześniej usamodzielnić - jeździłem na turnieje, obozy. Jeśli chodzi o pokusy, to powiem nieskromnie, że mam charakter. Jeśli sam czegoś nie chcę spróbować, to nikt mnie nie przekona. Poza tym przyje-chałem tu, by rozwijać się sportowo i to jest mój podstawowy cel.

Jakie wrażenie zrobiła na Tobie stolica?

- Hm, narażę się chyba wszystkim warszawiakom, ale stolica mnie nie urzekła. Od razu dały mi się we znaki słynne warszawskie korki oraz komunikacja.

Mieszkasz sam, bez rodziców, jak sobie radzisz?

- Nie mam problemu z praniem czy sprzątaniem. Nie idzie mi jedynie gotowa-nie - przyznaję, że stołuję się na mieście. Głównie w przykortowych knajpkach. Można tam zjeść smacznie i zdrowo. Sam robię śniadania i kolacje - uwielbiam ja-jecznicę z pomidorami.

Czy rodzice przyjeżdżają na imprezy z Twoim udziałem?

- Tata prowadzi firmę, więc jeśli gram w okolicy, to wpada i ogląda. Jak już wspomniałem, też gra w tenisa i czasem próbuje udzielać mi rad. Mama natomiast podziwia mnie, gdy przyjeżdżam do rodzinnego Zwolenia i gram rekreacyjnie. Zresztą tak jest nawet lepiej. Mama bardzo mi kibicuje i przeżywa moją grę w za-wodach. Jeśli nie wyjdzie mi zagranie, jest zła razem ze mną, kiedy jestem zmę-czony - ona również. Dla kogoś z boku może wydać się to dziwne, ale dla mnie jest to dowód ogromnego wsparcia. I nie ukrywam, że jest to dla mnie bardzo ważne.

Jak układa Ci się współpraca z trenerem?

- Doskonale. Moim trenerem jest Paweł Motylewski i nasza współpraca układa nam się bardzo dobrze.

Jaka jest Twoja największa porażka i największe zwycięstwo?

- Może to zabrzmi dziwnie, ale nie rozpamiętuję porażek. Analizuję, że mogłem coś inaczej rozegrać, inaczej się ustawić. Ale trwa to dzień, dwa i zapominam. Co do zwycięstw - mam nadzieję, że największe są jeszcze przede mną. Z dotychcza-sowych to sukces w deblu MP do lat 18.

Jesteś w takim wieku, że musisz podjąć pewne decyzje. Masz już pomysły i plany?

- Bardzo chciałbym profesjonalnie grać w tenisa. Przez tyle lat pokochałem tę grę i szkoda byłoby przekreślać taki kawał życia. Na przeszkodzie stoją oczywiście pieniądze. Tenis jest bardzo drogim sportem. Przykładowo wyjazd na jeden turniej w Polsce to koszt 500-700 złotych. Ale polskie imprezy nie mają wielkiej rangi. Aby podnosić swój poziom, należy brać udział w zagranicznych turniejach. To kosztuje o wiele więcej. Samo ubranie i sprzęt do zawodów to rocznie około 7 tysięcy złotych! Do tego wspomniane wyjazdy, opłaty w klubie. To naprawdę są wielkie pieniądze. Bez wsparcia rodziców nie podołałbym. Z drugiej strony treningi, wyjazdy, turnieje ograniczają możliwość podjęcia stałej pracy. Kto zatrudni pracownika, który wyje-dzie na miesiąc? Dorabiam, na ile czas mi pozwala, ale to kropla w morzu potrzeb. Od jesieni będę chciał podjąć studia zaoczne na AWF-ie, bo w dzisiejszych czasach papier się liczy. Generalnie przyszłość wiążę z tenisem - w roli trenera/instruktora czy zawodnika. Wolałbym tę drugą opcję.

Jakie masz plany na najbliższy sezon?

- Chcę dobrze się przygotować do Mistrzostw Polski. Ale celem numer jeden jest zdobycie w tym sezonie punktów ATP.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał jj

 

REKLAMA

Komentarze

Ten artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Twój może być pierwszy...

REKLAMA

Najnowsze informacje na TuWawer

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Misz@masz

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

REKLAMA

AMBRA - Twoje Perfumy
AMBRA - Twoje Perfumy

REKLAMA

REKLAMA