List do redakcji
3 kwietnia 2009
Wesołych Świąt bez ekonomicznego i emocjonalnego kryzysu.
Żyję trochę w zwolnionym rytmie, na uboczu wielkich i ważnych decyzji. Moje codzienne decyzje to w co ubrać dziecko do szkoły i co mu dobrego ugotować. Tu w Warszawie, ale Miedzeszynie życie płynie jak leniwy Świder. Tutaj chodzi się na bazar w Falenicy, albo do biblioteki, albo do kościoła, gdzie wszyscy się pozdrawia-ją, albo do szkoły po dziecko. I właśnie tutaj w Szkole Podstawowej nr 216 w Mie-dzeszynie - zupełnie nie czuć i nie widać kryzysu. Niedawno oddano tu do użytku nowiutką windę. Nie do nieba, ale do pracowni: komputerowej, przyrodniczej i ję-zykowej, mieszczących się na pierwszym piętrze szkoły. Do tej pory dzieci nie-pełnosprawne jeżdżące na wózkach nie mogły korzystać z tych pomieszczeń. Także do pielęgniarki będzie im teraz bliżej. Górny poziom pierwszego piętra został świe-żo odmalowany, a nowa klatka schodowa lśni bielą ścian i słonecznym blaskiem okna. Wszystko to niedawno podpatrzyłam, bo przecież żyję życiem mojego synka - a więc i życiem tej bardzo przyjaznej szkoły. Coraz bardziej wtapiam się w ten codzienny rytuał i nie powiem - po mieszkaniu w stołecznym blokowisku - ten mo-del życia zaczyna mi się podobać. Pewnie z niego - razem ze swoim dzieckiem - wyrosnę i znów wrócę do warszawskich korków i klaksonów, ale wieczorem będę słuchała szumu sosen i szczekania psów.
A teraz przyszedł koniec zimy i znów wiosna. Na wiosnę chcemy być optymis-tami. Optymizm widzę też w szkole mojego dziecka. Przeglądam wiszące na drzwiach wyniki testu wałbrzyskiego szóstych klas. W tym roku poszedł im rewela-cyjnie. Osiągnęli bardzo wysoki poziom. Cieszę się razem z dziećmi i nauczycie-lami. Słyszę te strzępki rozmów w korytarzu - jacy są dumni. Jako matka "pierw-szaka" mam to jeszcze przed sobą, ale rozumiem ich radość. Brawo!
- Dziecko nie jest niedoskonałym dorosłym, tylko innym rodzajem człowieka i należy to uszanować - mówił ojciec dwustu dzieci - Janusz Korczak. Do dziś ma spadkobierców swoich metod wychowawczych. To on po raz pierwszy sformułował zasady będące podstawą współczesnego wychowania: stawianie granic, aktywne słuchanie, współodpowiedzialność i jasne reguły, bo zrozumiały świat daje oparcie i poczucie bezpieczeństwa. Korczak nie podawał gotowych recept, bo uważał, że każde dziecko - tak jak każdy człowiek - jest jedyne i niepowtarzalne. Zachęcał, by relacje z dzieckiem opierały się na takich wartościach jak szacunek, chęć porozu-mienia, życzliwość i pozwolenie na szukanie własnej drogi. W Szkole Podstawowej nr 216 szacunek jest podstawą wzajemnych kontaktów. Wskazuje on kierunek wy-chowania. Zasady korczakowskiej pedagogiki są tutaj w pełni realizowane. Tutaj stawiają na współodpowiedzialność, a nie na bierne posłuszeństwo. Stawiają na szacunek dla odmienności, także dla innych kultur, niepełnosprawności. Ta szkoła nie odsyła dzieci uchodźców czy dzieci niepełnosprawnych tylko dlatego, że chce mieć wyższy poziom nauki. Dzieci mają tutaj prawo do własnego zdania, nie boją się pytać, nie boją się wątpić. Wychowawczyni mojego syna jest aktywna, samo-krytyczna i czujna. Czujna także w pokonywaniu własnej rutyny i zachowuje ciągłą "ciekawość dzieci". Pozwala swoim wychowankom szukać własnej drogi, bo czło-wiek jest dla siebie zagadką a mały człowiek - wielką zagadką.
Niedługo Wielkanoc. Patrzyłam z podziwem, jak dzieci ze swoimi nauczycielami szły długim wężem do kościoła na rekolekcje. Oddawali Bogu swoje małe grzechy, spełniając gorliwie zadaną pokutę. Takie wspólne wyprawy do kościoła, przez nie-których traktowane jak szkolna wycieczka, bardzo do siebie zbliżają. W dzisiejszym świecie czasem trudno szukać Boga. Bóg to tajemnica ludzkiego umysłu. Jest w tęsknotach, fantazji, wyobraźni, marzeniach, nadziei, lęku przed tym, że być może nasze życie nie ma sensu. Nie każdy potrafi dorosnąć do Boga. Czasem czujemy się jak fale, które wyobrażają sobie, że są czymś innym niż morze. Umyka nam, że nigdy nie przestajemy być morzem (Willigis Jager "Fala jest morzem"). Podobnie jest z istotą Boga we mnie, w człowieku. Dzieci na pewno tego tak nie zgłębiają. Wygłupiają się w kościele i przeszkadzają księdzu, ale dotykają swoimi małymi rozumkami jakiejś nieznanej tajemnicy. Wiedzą, że czynione są przygotowania do czegoś ważnego. Później, gdy dorosną, będzie im łatwiej ją zrozumieć. Dlatego zatrzymaj się na chwilę w tym zgiełku codzienności, bo każdy jest inną falą, a wszystkie one są jednym morzem.
Przed Świętami Zmartwychwstania Pańskiego życzę wszystkim przeobrażeń na trudnej drodze w poszukiwaniu siebie. Długich rozmów ze swoimi bliskimi. W nie-świadomości i chaosie zwykłych spraw - zechciejmy się zatrzymać. Sięgnijmy głę-biej pytając: gdzie jest prawdziwy skarb? Gdzie jest to, co nie przemija? Bądźmy wewnętrznymi pielgrzymami, aby nie stracić azymutu.
Dzieci z klasy mojego syna przygotowują się do świąt po dziecinnemu. Malują już jajka, wycinają dekoracje z kolorowego papieru, stroją okna i szkolne sale. Podświadomie czują, że jak co roku należy się do świąt przygotować. Bo przecież najważniejsze są te przygotowania, droga, nie cel.
Wesołych Świąt bez ekonomicznego i emocjonalnego kryzysu!
Uczniom i nauczycielom Szkoły Podstawowej nr 216 w Warszawie - Miedzeszy-nie życzy
Toksyczna Matka