Zdrowie mieszkańców będzie nieważne?
19 lutego 2012
Komisja polityki społecznej i ochrony zdrowia rady dzielnicy przygotowała raport o dostępności usług medycznych na Białołęce. Po przeprowadzeniu wnikliwej analizy, dokładnie opisującej m.in. liczbę lekarzy poszczególnych specjalności, radni podjęli uchwałę z wnioskiem o zmiany. Żmudna praca białołęckich samorządowców nie spodobała się szefowi miejskiego biura polityki zdrowotnej, więc prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz wstrzymała wykonanie uchwały rady dzielnicy i przekazała ją radzie miasta do unieważnienia. O przyczynach takiego działania oficjalnie nie wypowiada się nikt.
- Szczególnym powodem do zaniepokojenia są wnioski dotyczące dzieci i młodzieży, w tym częste zjawisko codziennego palenia tytoniu, upijania się kilkunastolatków czy zwiększający się problem nadwagi i otyłości tej grupy wiekowej. Komisja uznała, że wyniki raportu są alarmujące, bo dzielnica jest zamieszkała głównie przez ludzi młodych, rodziny z dziećmi - mówi radna Agnieszka Borowska.
Po ogłoszeniu raportu radni przeprowadzili analizę sytuacji na Białołęce: Marek Sztorc (lekarz) policzył specjalistów w naszej dzielnicy. Agnieszka Borowska przygotowała prezentację o czynnikach demograficzno-społecznych oraz infrastrukturalnych, które są specyficzne dla Białołęki i mogą mieć wpływ na stan zdrowia. Anna Majchrzak określiła sytuację dostępności do nocnej opieki lekarskiej. Analizy i prezentację jako opinię radnych Białołęki przedstawiono na spotkaniu z przedstwicielami biura polityki zdrowotnej. Radni
- To niedopuszczalne, że oferta ochrony zdrowia jest niedostosowana do potrzeb i grupy odbiorców. Należy zwiększyć liczbę ginekologów, stworzyć dostęp do specjalistów dziecięcych, poprawić dostęp do specjalistyki w szerszym zakresie. Konieczne jest też utworzenie na terenie wschodniej Białołęki pierwszej publicznej przychodni. W ciągu ośmiu lat liczba mieszkańców w tym rejonie zwiększy się o kolejne 40 tys. Nie możemy o tym zapominać - alarmuje Borowska.
Bardzo ważnym problemem, na który zwracają uwagę radni dzielnicy, jest też zbyt niska jakość obsługi medycznej w szkołach, do których uczęszcza obecnie prawie 10 tys. dzieci. Chociaż w większości placówek są pielęgniarki, to pracują one jedynie 2-3 dni w tygodniu. A to zdecydowanie za mało. - Przy tak dużych skupiskach dzieci, gdy dojazd ze szkół do najbliższych ambulatoriów czy szpitali trwa często 30-45 minut i jest duże niebezpieczeństwo urazów i wypadków, pielęgniarki powinny być w szkołach przez cały tydzień, minimum sześć godzin dziennie - mówi Borowska.
Bolączką białołęczan są też bardzo częste choroby układu krążenia, a można temu choć w niewielkim stopniu zapobiegać ułatwiając ludziom dostęp chociażby do basenu, który powinien zostać wybudowany na wschodniej Białołęce, gdzie do tej pory nie ma żadnych obiektów sportowo-rekreacyjnych.
- Musimy też zapewnić lepszy dostęp do usług rehabilitacyjnych, utworzyć centrum zdrowia psychicznego i poradni leczenia uzależnień. Podejmiemy działania wspierające utworzenie nocnej i świątecznej opieki lekarskiej i pielęgniarskiej na terenie Białołęki - wymienia Agnieszka Borowska i podkreśla, że radni nie ustaną w walce o poprawę jakości opieki medycznej w dzielnicy.
Uwieńczeniem pracy nad raportem o sytuacji służby zdrowia w naszej dzielnicy była uchwała radnych Białołęki, w której proszą o pilne zajęcie się wymienionymi zagadnieniami przez osoby i instytucje odpowiedzialne za ochronę zdrowia. Uchwała została zaadresowana m.in. do dyrektora mazowieckiego oddziału NFZ i marszałka województwa. To nie spodobało się
Ku zdumieniu radnych i zarządu dzielnicy prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz wstrzymała wykonanie uchwały i przekazała ją radnym Warszawy, by ci podjęli decyzję o jej unieważnieniu.
Jednym z powodów takiej decyzji jest m.in. absurdalny argument o braku współpracy rady dzielnicy z biurem polityki zdrowotnej. Tymczasem podczas prac dzielnicowa komisja miała stały kontakt z urzędnikami biura. Było wspólne posiedzenie, na którym zostali poinformowani o liczbie przychodni, liczbie etatów specjalistów i lekarzy w ogóle, specyfice społeczno-demograficznej dzielnicy i dynamicznym rozwoju Białołęki.
Na zapowiedź unieważnienia uchwały przez panią prezydent bardzo stanowczo zareagował przewodniczący rady dzielnicy Paweł Tyburc: - Podczas spotkania przedstawiciele biura nie zgłaszali żadnych uwag, ani nie podważali analiz, co potwierdza protokół posiedzenia. Biuro polityki zdrowotnej otrzymało informację, że będzie przygotowana uchwała, która poruszy zagadnienia wymienione na spotkaniu. Jeśli biuro miało powody do zweryfikowania analiz, okres dwóch miesięcy od spotkania (7.09.2011) i przesłania uchwały do biura (24.11.2011) z prośbą o opinię, był wystarczający do zweryfikowania przedstawianych informacji - napisał Paweł Tyburc do Jarosława Jóźwiaka, zastępcy szefa gabinetu Hanny Gronkiewicz-Waltz. Przewodniczący dodał, że gdy miejski ratusz 24 listopada otrzymał projekt uchwały przygotowywanej przez białołęckich radnych - nikt nie wniósł wówczas żadnych merytorycznych uwag, a wręcz wyrażono poparcie dla poruszanych zagadnień. Dalej Paweł Tyburc wyjaśnia, że to właśnie urzędnicy biura polityki zdrowotnej poinformowali dzielnicową komisję, że adresatem zgłaszanych wniosków powinien być NFZ. Tak też zrobiono, uchwała została wysłana m.in. do Narodowego Funduszu Zdrowia. Teraz okazuje się, że to jeden z powodów, dla których Hanna Gronkiewicz-Waltz chce jej unieważnienia.
Niejasności jest wiele. Białołęccy radni są rozczarowani i trudno im się dziwić, skoro z powodów, których nie da się uznać, za klarowne i racjonalne - hamowane są ich działania, a cierpią na tym mieszkańcy.
Anna Sadowska, oko
Nasz komentarz:
Czy rada miasta okaże się bezmyślną maszynką do głosowania? Zapewne tak, choć jest prosta metoda, aby pani prezydent była syta, a mieszkańcy Białołęki cali i w przyszłości zdrowsi. Skoro radni naszej dzielnicy naruszyli kompetencje rady miasta, to nic nie stoi na przeszkodzie, by rajcy miasta unieważnili uchwałę rady Białołęki, a następnie przepisali ją słowo w słowo i uchwalili jako własną.
Bartek Wołek