REKLAMA

Białołęka

Edukacja

 

Zapomnieli o przedszkolakach z Białołęki. "Żeby nie było przecieku do prasy"

  2 czerwca 2017

alt='Zapomnieli o przedszkolakach z Białołęki. "Żeby nie było przecieku do prasy"'
źródło: bialoleka.waw.pl

W zeszłym miesiącu Warszawę obiegła informacja, że władze miasta rezygnują z pobierania opłat za przedszkola publiczne. Ta pozytywna wiadomość ma drugie dno, którego władze stolicy nie przewidziały.

REKLAMA

Na Białołęce ponad 1200 dzieci uczęszcza do placówek prywatnych działających na zasadach publicznych. Ich właściciele pobierają od rodziców dokładnie takie same opłaty, jakie obowiązują w przedszkolach prowadzonych przez samorząd. Większość tych miejsc białołęcki urząd pozyskał w konkursach dla przedszkoli niepublicznych, a część jest w placówkach prywatnych zarejestrowanych jako publiczne. Zgodnie z uchwałą rady miasta ich właściciele nie będą mogli od września pobierać "złotówek" od rodziców, a to zagraża ich egzystencji i dalszemu rozwojowi tego raczkującego partnerstwa publiczno-prywatnego. Tymczasem władze Białołęki ogłosiły właśnie konkurs na kolejnych 300 miejsc. Wiele przedszkoli może wycofać się ze współpracy z urzędem Białołęki, zacząć pobierać od rodziców opłaty jak w przedszkolach niepublicznych a miasto pozwać do sądu za zmianę "reguł gry" w trakcie trwania umowy.

- Kwoty ze "złotówek" nie są wielkie, ale ważne jest to, że my nie musimy się z nich nikomu tłumaczyć, tak jak z dotacji - mówi właścicielka jednego z przedszkoli. - Z dotacji nie wolno mi spłacać raty kredytu i leasingu, kupować benzyny, wyposażenia droższego niż 3,5 tys. zł i ponosić wielu innych wydatków. Albo muszę mieć w budżecie kwotę, z której mnie urzędnicy nie będą rozliczać, albo przepisy muszą zmienić się tak, żeby wszystko można było rozliczać z dotacji, w tym przede wszystkim kredyt i leasing.

Władze miasta mają problem i to poważny. Muszą do września znowelizować uchwałę Rady Warszawy tak, aby była korzystna dla właścicieli przedszkoli. W przeciwnym razie wielu z nich może wycofać się ze współpracy z urzędem Białołęki, zacząć pobierać od rodziców opłaty jak w przedszkolach niepublicznych a miasto pozwać do sądu za zmianę "reguł gry" w trakcie trwania umowy. Dlaczego od razu nie przygotowano uchwały w sposób porządny? Nieoficjalnie wiemy, że władze miasta... zapomniały o istnieniu prywatno-publicznych przedszkoli na Białołęce i Bemowie. Dlaczego?

- Konferencja Hanny Gronkiewicz-Waltz na ten temat była przygotowywana w dużej tajemnicy, żeby nie było przecieku do prasy - usłyszeliśmy od wysokiego rangą urzędnika miejskiego.

Dlatego też nie było żadnych konsultacji w tej sprawie z odpowiedzialnymi za przedszkola dzielnicowymi wydziałami oświaty. Urzędnicy z Białołęki ze zdumieniem słuchali miesiąc temu informacji podawanych przez stołeczny ratusz.

- Nikt z nami tego wcześniej nie konsultował - przyznaje Ilona Soja-Kozłowska, pełnomocniczka prezydent miasta rządząca Białołęką. - Natychmiast po konferencji prasowej pani prezydent wykonałam kilkanaście telefonów do osób decyzyjnych, aby zwrócić uwagę na problem 1200 miejsc, które mamy w przedszkolach prywatnych.

Niewiele to dało - uchwała rady miasta z zeszłego tygodnia w żaden sposób nie uwzględnia rekompensaty dla podmiotów prowadzących publiczne przedszkola.

- Zależy nam na dobrej współpracy z przedszkolami, które w dobrej wierze przystępowały do konkursów - informuje Katarzyna Pieńkowska z biura prasowego miejskiego ratusza. - Przedszkola konkursowe nie będą stratne w wyniku likwidacji opłat od rodziców. Pracujemy nad nowelizacją uchwały Rady m.st. Warszawy, która zrekompensuje im utratę dochodów z tytułu opłat od rodziców. Uchwała powinna być procedowana na sesji w lipcu.

Jakie to będą zmiany? Na razie nie wiadomo. Wiadomo jedno - nadal nikt nie zaprosił do rozmów właścicieli przedszkoli, aby wysłuchać ich stanowiska.

(red)

 

REKLAMA

Komentarze (1)

 apasz

06.06.2017 14:32

Przedszkola wcale nie będą darmowe! Wciąż będzie się płaciło za jedzenie (9 zł dziennie) i na radę rodziców (u mnie 72 zł./mies.), żeby dzieciaki miały na wycieczki, przybory itp. Zniesiono tylko opłatę za nadgodziny (8-16 jest za darmo, przed 8 i po 16 - 1 zł za godzinę), więc wychodzi to ok. 50 zł miesięcznie. Czyli zamiast ok. 350 zł - 300.
więcej na forum

REKLAMA

Najnowsze informacje na TuBiałołęka

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Najchętniej czytane na TuBiałołęka

Misz@masz

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Butelki dla dzieci Kambukka
Kambukka Reno

REKLAMA

Top hotele na Lato 2024
Top hotele na Lato 2024