Dobrowolna akcja "Posprzątaj, to nie kupa roboty" przynosi niewielkie skutki. Czy naprawdę trzeba nas ukarać mandatem, aby nauczyć czystości?
Dwadzieścia tysięcy zestawów do sprzątania nieczystości po psach, specjalne pojemniki na odchody ustawione na osiedlach Sobieskiego i Jagiellońska oraz nagłośniona w mediach lokalnych i na internetowych stronach urzędu akcja miała pomóc rozwiązać problem zanieczyszczonych, legionowskich trawników. Jak dotąd, bezskutecznie.
- Ludzie śmieją się z woreczków i specjalnych koszy - opowiada Cecylia Wal-czak z Wydziału Gospodarki Komunalnej Urzędu Miasta. - Jesteśmy brudasami. Re-akcja mieszkańców ukazuje smutną prawdę. Jak nie zapłacimy wysokiego mandatu za zaśmiecanie trawników, to sami nigdy nie sprzątniemy - mówi ze smutkiem.
Akcja sprzątania po psach rozpoczęta 21 czerwca przyniosła po tygodniu dzia-łania... 2 kupki w pojemnikach w parku im. Jana Pawła II wzdłuż ul. Piłsudskiego. - Umieściła je tam najprawdopodobniej jedna z mieszkanek osiedla, która zawsze wyrzucała psie kupki do kosza - śmieje się smutno Cecylia Walczak. Akcja kosztuje 6 tys. zł. Jej celem jest także uwrażliwienie społeczeństwa na problem zanie-czyszczonych trawników. Jeśli problem będzie piętnowany społecznie, akcja ma szansę powodzenia - uważają pomysłodawcy. Równolegle straż miejska zapowiada konsekwentne karanie właścicieli psów, którzy nie sprzątają po pupilach. Do akcji włączy się także osiedle Piaski.
choja