Z Bemowa rusza Ekstremalna Droga Krzyżowa. "To było jak porażenie"
8 marca 2016
Z Bemowa, w tym roku po raz drugi, wyruszą uczestnicy Ekstremalnej Drogi Krzyżowej. 11 marca dwoma trasami. Krótszą - do Błonia, dłuższą - do Niepokalanowa.
Pomysłodawcą Ekstremalnej Drogi Krzyżowej jest ksiądz Jacek "Wiosna" Stryczek - prezes Stowarzyszenia Wiosna, inspirator m.in. Szlachetnej Paczki, ale też ruchu Męska Strona Rzeczywistości. Z tej właśnie inicjatywy wykiełkowała EDK. Pierwszy raz wyruszyła w 2009 z Krakowa. W tym roku odbędzie się w trzech krajach, 108 miastach, na 207 trasach.
Męska Strona Duchowości
Uczestnicy Ekstremalnej Drogi Krzyżowej pokonują wybraną trasę w nocy, po drodze medytując nad tekstem specjalnie napisanych na drogę Rozważań, zmagając się z własnymi słabościami.
Ksiądz Stryczek podkreśla, że nie jest to tylko dystans do pokonania, ale przede wszystkim wydarzenie duchowe, w którym pokonywaniu w nocy trasy, często w bardzo trudnych warunkach atmosferycznych, towarzyszy refleksja nad tajemnicami Chrystusowej Drogi Krzyżowej. Podczas drogi obowiązuje całkowite milczenie. Na stronie internetowej zapraszani są na nią mężczyźni. Ksiądz wyjaśnia, że to pozostałość po korzeniach idei. Kobiety są jak najbardziej mile widziane i z roku na rok widzi się ich coraz więcej. Sam mówi, że część uczestników przemierza Ekstremalną Drogę Krzyżową, żeby się sprawdzić sportowo, idzie po przygodę, ale wielu ma duchową intencję. Dla innych to skoncentrowane rekolekcje wielkopostne w wymagającej formule.
Musi być trudno
Wychodząc z założenia, żeby uczestnicy poczuli empatycznie choć namiastkę męki, trasy ma być trudna i wyczerpująca. Musi liczyć co najmniej 40 km długości lub 20, gdy różnica przewyższeń jest większa niż 500 metrów. Pokonanie trasy powinno wymagać od uczestnika dużego zaangażowania sił i trwać co najmniej 8 godzin. Trasa prowadzi terenami niezaludnionymi i poza głównymi drogami. Mogą iść także osoby niepełnoletnie, ale tylko pod opieką rodziców lub opiekunów. Każdy uczestnik otrzymuje opis drogi, musi samodzielnie zadbać o prowiant i ubiór. Podczas mszy dostają teksty rozważań i wyruszają. Każdy w swoim tempie i rytmie. Jedni wolą wędrować samotnie, inni idą w grupach, nie większych jednak niż 10 osób. Organizatorzy oczywiście dokładają starań by zapewnić bezpieczeństwo, są patrole medyczne, ambulans. Jednak w przypadku, gdy ktoś dobrowolnie rezygnuje z dalszej drogi, sam musi zadbać o transport do domu.
Doświadczenie Drogi
Statystycznie do celu udaje się dotrzeć połowie uczestników. Zdarzają się otarcia, kontuzje, inni rezygnują po prostu ze zmęczenia. Najstarszy ubiegłoroczny uczestnik na Bemowie miał ponad 74 lata. Do finiszu doszedł w znakomitej kondycji. Marcin trasę na Bemowie zaliczy w tym roku po raz pierwszy, ale wcześniej maszerował z Lublina. - Miałem kryzys - mówi. - Po trzydziestym kilometrze. Źle buty wybrałem. Zimno, ciemno. Ale to dało się wytrzymać. Najgorsze było samopoczucie psychiczne. Jego bili, kaleczyli...a ja marudzę o 3 czy 4 nad ranem w jakimś szczerym polu, bo mi zimno i trochę nogi bolą. I to mi natychmiast dodało sił.
Dlaczego idą? - Dla mnie to trochę tylko większy wysiłek. Moje życie to droga do Boga, a to tylko jej fragment, przypomnienie o Golgocie - mówi Andrzej. Pierwszy raz przeszedł trasę z Krakowa, teraz drugi raz pójdzie z Bemowa. Wybrał dłuższą trasę do Niepokalanowa. Po raz pierwszy pójdzie z żoną. - Choćbym miał ją zanieść na rękach, to doniosę. Trzeba dźwigać swój krzyż - mówi żartem. - Poszedłem w zeszłym roku pierwszy raz i to było jak porażenie - wspomina Zdzisław - Na co dzień człowiek zagoniony. Nawet pomyśleć nie ma czasu. A tu w ciszy odnalazłem jakiś spokój. Mogę pomyśleć o sensie mojej własnej wiary. O tym jak łatwo zapomnieć, że Jezus tyle dla mnie wycierpiał. Ja jemu mogę chociaż tę drogę ofiarować.
Ci, którzy dotrą do celu, wezmą udział w nabożeństwie, potem wrócą. Jak? - Jak kto może. Z Błonia i Niepokalanowa są pociągi autobusy. Albo można na piechotę z powrotem - śmieje się Antoni, który wcześniej przeszedł trasę na próbę.
(wk)