Wybory: Paweł Zbański
12 października 2002
Radny jest po to, aby służyć mieszkańcom - mówi Paweł Zbański, kandydat SLD na radnego Białołęki (okręg 3, poz. 12).
- Nie każdy to dostrzega - mówi Paweł Zbański - ale wał wiślany jest zbyt wątły, a bardzo blisko niego stoją osiedla. Wał trzeba wzmocnić teraz, a przy okazji zagospodarować brzeg Wisły. Nie widzę przeszkód, by znalazła się tam chociaż jedna przystań.
Paweł Zbański jest przewodniczącym Stowarzyszenia Mieszkańców Osiedla "Akacje 3" i cieszy się, że jednak zdołano uratować bezpłatność przydomowych parkingów. Teraz trwa przejmowanie przez wspólnoty mieszkaniowe osiedla od inwestora. Jest z tym spore urwanie głowy, ale na szczęście ci mieszkańcy to młodzi, rozsądni ludzie, z którymi można dużo dobrego zrobić. Zbańskiemu po drodze z nimi.
- Startuję po raz pierwszy, ale przyglądałem się różnym radnym - wzdycha Zbański. - Mam złe i dobre doświadczenia. Jeśli zostanę wybrany, moje drzwi będą otwarte, tak jak są teraz. Zajmę się każdym problemem, z jakim ktoś się do mnie zwróci. Przecież radny jest po to, aby służyć mieszkańcom.
Kto to taki? Czy jego deklaracje mają pokrycie? Czy mieszkając zaledwie 3 lata w Nowodworach ma jakieś pojęcie o problemach Białołęki?
Ludzie z Sojuszu Młodej Lewicy uważają, że ma i to spore. Jest wiceprzewodniczącym Rady Gminnej SLD na Białołęce, gdzie ma przydzielone sprawy młodzieży. Wiele udanych inicjatyw to jego sprawka. Skupił wokół siebie interesujące osobistości, które przyciągają innych. Zanim oboje zostali szczęśliwymi rodzicami, razem animowali różne imprezy i pożyteczne działania.
- Iwona jest wspaniałą, wyrozumiałą żoną, która teraz mniej mi pomaga, bo zajmuje się naszym synem Pawełkiem. Kiedyś razem realizowaliśmy różne pomysły. Najbardziej cenię jej miłość i wyrozumiałość. Mam w rodzinie oparcie i ostoję - mówi.
Paweł Zbański mógłby sobie po pracy leżeć na tapczanie albo gdzieś na działce i popijać piwko, ale on nie umie być bezczynnym. W Radzie Krajowej ZSMP zajmuje się kształtowaniem programu i sposobami jego realizacji. Przykłada ręki do młodzieżowych obozów i imprez przynoszących coś rozsądnego.
- Z młodzieżą białołęcką organizujemy konkurs plastyczny dla przedszkolaków - cieszy się. - Prace zostaną wystawione na aukcję, a w ten sposób uzyskane pieniądze przekażemy dla domu dziecka przy ul. Bohaterów. Opowiadano mi, jak kiedyś w Wielkopolsce dzieci z domu dziecka zaprzyjaźniły się ze staruszkami z domu pomocy społecznej w tej samej miejscowości. Akurat przy ul. Bohaterów są po sąsiedzku takie placówki i tam mogłoby się coś podobnego wydarzyć. Nawet są początki: podopieczni ufundowali jednemu dzieciakowi z domu dziecka książeczkę mieszkaniową i wpłacają dalej.
Może zdołamy urządzić jakąś imprezę dla seniorów i tych dzieci, aby ich przybliżyć. Masę dobrego można by zrobić.
Paweł Zbański lubi wspinaczkę i jest grotołazem, ale najbardziej podoba mu się survival. Jak ma kiedy, wędruje po Polsce - zwłaszcza po Bieszczadach.
- Cudze chwalicie, a swego nie znacie - mawia. - Polska jest taka piękna, że jeszcze nie ciągnie mnie w obce kraje, a i tak nie mam czasu. Ledwie go starcza, żeby czasem wrócić do ulubionych książek Tolkiena, Ludluma albo Sienkiewicza.
Paweł Zbański miał wielu mistrzów, ale największym autorytetem pozostaje jego nauczycielka Maria Zając. Nauczyła go nie tylko matematyki, ale szanowania ludzi i ich poglądów. Przydawało się to w harcerstwie, które nauczyło go grupowego działania na rzecz innych.
- Mojego syna nauczę szacunku dla ludzi, umiejętności ich słuchania, pomagania potrzebującym w miarę możliwości. Altruizm jest dobry, ale do pewnych granic. Często w życiu zdarzają się poglądy biblijne o perłach rzucanych przed wieprze ze zjawiskiem odpłacania dobrem za dobro. Znam to z autopsji. Cieszę się, kiedy mogę zrobić coś dobrego. Gdybym został wybrany do rady Białołęki byłoby do tego więcej okazji i możliwości.
Rozmawiał Rafał Buliński