Wreszcie zajęli się przedszkolami
13 października 2006
Od kilku lat alarmujemy na łamach "Echa", że samorząd nie radzi sobie z problemem wzrastającej liczby przedszkolaków. W odpowiedzi słyszeliśmy między innymi żenujące wypowiedzi przedstawicieli oświaty, że w Warszawie nie brakuje miejsc w przedszkolach.
- Średni koszt budowy przedszkola na około 200 dzieci, waha się dziś w zależ-ności od uzbrojenia terenu od 7 do ponad 11 milionów zł. Aby nadgonić zaległości musielibyśmy zwiększyć tempo budowy do trzech tej wielkości przedszkoli rocznie - mówi burmistrz Jerzy Smoczyński. - Wystarczającą liczbę miejsc w przedszkolach zapewnia wolny rynek i temu rynkowi nie należy przeszkadzać. Pomóc trzeba ro-dzicom posyłającym swe pociechy do placówek niepublicznych, poprzez zwiększe-nie do wspomnianych stu procent dofinansowania dla ich dzieci. Tylko w ten sposób można spowodować obniżenie zbyt wysokich kosztów ponoszonych przez rodziców.
Rodzice tymczasem ciągle piszą do "Echa" w tej sprawie.
- Koszt posłania dwójki dzieci do przedszkola prywatnego to prawie półtora ty-siąca złotych! Tymczasem w przedszkolu publicznym kosztuje to 600 zł. Dlaczego wszystkie dzieci nie są równo traktowane? Nie mówiąc już o rodzicach... - mówi zdenerwowana mieszkanka Białołęki.
Ostatnio jednak coś się w tej kwestii ruszyło. Na wniosek burmistrza Smoczyń-skiego, rada dzielnicy przyjęła wreszcie uchwałę o stuprocentowym dofinansowaniu przedszkoli prywatnych. Do tej pory przedszkola niepubliczne otrzymują 75% staw-ki wydawanej przez miasto na dziecko w przedszkolu publicznym. Dla ścisłości dodajmy, że są to pieniądze przekazywane właścicielom przedszkola, nie rodzicom. Rodzice jednak, jeżeli uchwała dzielnicy uzyska akceptację radnych miasta, mogą i powinni dopilnować obniżenia opłat w przedszkolach prywatnych.
Trudno przewidzieć jak zachowa się rada Warszawy. Co prawda burmistrz zapewnił "Echo", że skarbnik miasta pozytywnie odniósł się do projektu uchwały jeszcze przed sesją dzielnicy, ale ciągle istnieją obawy, że jeśli będzie potrzeba dofinansowania zbyt wielu przedszkoli w całej Warszawie, pomysł może upaść. Rada miasta nie może podjąć uchwały tylko dla Białołęki. Musi system finansowania przedszkoli zmienić w całej stolicy.
Warto jednak, by władze Warszawy miały na uwadze, że powszechnie promo-wana polityka budowania nowych przedszkoli prowadzi donikąd. To bez sensu wy-dane miliony, które przydałyby się za kilka lat na szkoły. Nawiasem mówiąc, taniej wyszłoby chyba kupić dziesięć dużych willi w różnych rejonach Białołęki i przebu-dować je na 10 przedszkoli po 70 dzieci każde, niż budować za 10 milionów przed-szkola na 200 maluchów.
jp
Budowanie przedszkoli publicznych prowadzi donikąd przy tak małym na nie budżecie.
Podczas budowy przedszkola na Odkrytej na 200 dzieci, na Białołęce przybyło 400 maluchów. Obecnie dzieci rocznych i dwuletnich jest ok. 1700.