Wózki opanowały Górce. "Boję się otworzyć lodówkę"
8 grudnia 2016
Była już "Mordercza opona", "Zombiebobry" i "Krwiożercza roślina". A jak nazwać to, co spotkało naszego czytelnika?
Porzucanie wózków sklepowych na ulicy to problem znany w całej Warszawie, ale nigdzie nie jest to taką plagą, jak na Górcach Winda przyjeżdża z poziomu -1, a w niej TO.
Te wózki sklepowe są wszędzie: na chodnikach, na trawnikach, na klatkach schodowych. Pełczyńskiego już całkiem opanowały. Nie ma dnia, żebym nie trafił na wózek. Otwieram windę, a tam wózek. Co będzie, jak otworzę lodówkę? Kolega z Pełczyńskiego opowiada, że ma na piętrze dwóch chłopków-roztropków, którzy trzymają sobie wózki przy drzwiach. Mąż zajeżdża autkiem, drze się do okna, żona wybiega w pantoflach, ładuje wózek i zjeżdża na parter, gdzie w zgodzie małżeńskiej przewalają tę mąkę, kartofle, zgrzewki piwa do wózka. I hop, do góry. Pomysłowy naród. Tylko czemu inni muszą potykać się o żelastwo, kiedy chcą wyjść z domu? Co na to właściciele sklepów?"
Czytelnik
.