Wodociąg zmień!
19 marca 2004
Pielgrzymki z plastikowymi baniaczkami do ujęć wody oligoceńskiej spowszedniały już kilka lat temu wszystkim tym, którzy mieszkają blisko studzienek z oligocenką. Czysta, zdrowa, o niebo lepsza od warszawskiej "kranówy" zwykła służyć do ekskluzywnych wyczynów gastronomicznych - jak choćby sporządzenia dobrej herbaty. Ale kto kąpie się w oligocence? Na razie jeszcze mieszkańcy Wiśniewa.
O końcu wodociągowej przygody z wodą oligoceńską mieszkańcy Wiśniewa dowiedzieli się z oficjalnych komunikatów. Wraz z końcem maja użytkowany przez nich dotąd wodociąg należący do Polfy Tarchomin zostanie zamknięty. Mieszkańcy tej części dzielnicy będą mogli podłączyć się do wodociągu miejskiego. Niestety z drobnymi wyjątkami, ponieważ miejski wodociąg nie sięga w rejony od Łucznikowskiej do 15-ego Sierpnia.
Jak to się zaczęło
Kilkadziesiąt lat temu mieszkańcy Wiśniewa, któremu nie marzył się jeszcze komunalny wodociąg korzystali z własnych studni na prywatnych posesjach. Jednak z biegiem czasu zarówno poziom wód, jak i jakość studziennego H²O zaczęły spadać. I choć nie przeprowadzono żadnych oficjalnych badań jakości wody w prywatnych studniach, mieszkańcy gremialnie zaczęli o zaistniały stan oskarżać Polfę Tarchomin. Pracownicy przedsiębiorstwa zaprzeczają, jakoby działalność firmy kiedykolwiek przyczyniła się do pogorszenia stanu wód. - Jest taka obiegowa opinia, że spadek poziomu wód i pogorszenie ich jakości wynikają z działalności firmy, ale zapewniam, że nie jest to prawda - tłumaczy rzecznik prasowy Polfy, Andrzej Wiśniewski. Jednocześnie dodaje, że przedsiębiorstwo odprowadza ścieki do oczyszczalni "Czajka" a zatem nie może być mowy o udziale firmy w zanieczyszczeniu wód na Białołęce.Nieco innego zdania są pracownicy wydziału ochrony środowiska urzędu dzielnicy. Jak mówi naczelnik jednostki, badania rzeczywiście nigdy nie były prowadzone, więc trudno jednoznacznie orzec o winie firmy, ale faktem jest, że Polfa przez długi czas odprowadzała ścieki własnym kolektorem wprost do Wisły. Czas, w którym mieszkańcy zaczęli odłączać się od własnych ujęć wody i czas przyłączenia Polfy do "Czajki" przypadają na ten sam okres - lata siedemdzisiąte.
Z winy Polfy, czy też bez jej udziału jakość wód znacznie się pogorszyła. Mieszkańcy Wiśniewa, w dużej części zatrudnieni w zakładzie, zaczęli więc występować z prośbami o możliwość podłączenia do wewnętrznego wodociągu firmy. Polfa najcześciej wyrażała zgodę. Układ wydawał się być wygodny - przedsiębiorstwo z oczywistych względów musiało korzystać z najlepszej wody, toteż w wodociągu płynęła oligocenka. Mieszkańcy nieodpłatnie użytkowali wodociąg, pozbyli się problemu z własnymi studniami, zaś samej firmie zapewniało to spokojne sumienie - nikt kto w kranie miał wodę oligoceńską nie protestował przeciwko złej jakości wody w studni.
Zamknąć wodociąg
Czasy się jednak zmieniły i Polfa musiała trzeźwo spojrzeć na wydatki związane z funkcjonowaniem firmy. Koszt obsługi wodociągu z pewnością nie należał do najmniejszych. Tym bardziej, że wraz z nowelizacją prawa wodnego, woda oligoceńska znalazła się pod szczególną ochroną. Wykorzystywanie jej do... spłukiwania wody w toalecie kojarzy się nienajlepiej nie tylko zagorzałym ekologom.- Ponieważ maleje produkcja, musimy liczyć się ze wszystkimi kosztami ponoszonymi przez przedsiębiorstwo. Podjęliśmy zatem decyzję o likwidacji niektórych ujęć wody oligoceńskiej, które dotychczas obsługiwały Polfę - tłumaczy decyzję o zamknięciu części wodociągu rzecznik Polfy.
I tak oto mieszkańcy Wiśniewa w połowie roku będą musieli przyłączyć się do komunalnego wodociągu. Szczęśliwie pod koniec ubiegłego roku zakończono budowę lwiej części miejskiego wodociągu obsługującego Wiśniewo. Ta część, która nadal nie może poszczycić się komunalnym ujęciem wody pewnie poczeka jeszcze trochę, bo budowa wodociągu musi zostać skoordynowana z budową mostu Północnego.
Jednak największym problemem dla mieszkańców jest niespodziewany wydatek, jaki czeka ich w ciągu najbliższych miesięcy. Projekt i wykonanie przyłącza do miejskiej sieci należy bowiem wykonać na własny koszt. Później zaś trzeba będzie pogodzić się z istnieniem wodomierzy i co miesiąc płacić za zużytą wodę. Chyba, że ktoś odważy się na powrót do usług starej prywatnej studni, której zawartość chemiczna wciąż pozostaje tajemnicą.
Magdalena Łuczak