Władza na kolanach?
4 lipca 2008
Podczas ostatniej sesji radni Białołęki mieli dać zielone światło do powiększenia cmentarzy.
Uchwała w sprawie cmentarza w Markach przeszła bez większych emocji. To teren na odludziu. Co prawda jeden z radnych zapowiedział protesty kilku właści-cieli, ale ten temat nie wywołał takich emocji, jak cmentarz przy Mehoffera.
O grobach wkraczających do lasu pisaliśmy wielokrotnie. Sprawa ciągnie się od lat. Pierwsze sygnały od mieszkańców na temat pochówków na działkach nie będą-cych własnością parafii św. Jakuba otrzymał urząd dzielnicy-gminy Praga Północ na początku lat dziewięćdziesiątych poprzedniego wieku. Potem otrzymywała je gmina Białołęka, teraz dzielnica i miasto. Sprawa trafiała do nadzoru budowlanego, sane-pidu i kilku sądów. Jak na razie w państwie prawa nie ma mocnych, by przeciwdzia-łać nielegalnej rozbudowie cmentarza, a na ostatniej sesji radni dzielnicy byli goto-wi bezprawie usankcjonować.
Podczas dyskusji wywołanej dzięki obecności na sesji zainteresowanego spra-wą mieszkańca, okazało się, że uzasadnienie uchwały jest niespójne z samą uchwałą, a ta nie zgadza się kompletnie z uchwalanym na tej samej sesji planem zagospodarowania Tarchomina. Pisana w pośpiechu i na kolanie uchwała miała dać zielone światło do dalszego powiększenia cmentarza i furtkę do usankcjonowania wcześniejszej samowoli proboszcza. Uchwałę osobiście referował burmistrz Jacek Kaznowski.
Ostatecznie została zdjęta z porządku obrad na wniosek radnego Andrzeja Pół-rolniczaka. Problem powróci na jednej z najbliższych sesji.
Co budzi takie kontrowersje? Dlaczego mieszkańcy sprzeciwiają się powiększe-niu cmentarza o kawałek lasu? Sprawa dotyczy sąsiadujących z lasem i cmenta-rzem mieszkańców Anecina. Niektórzy z nich kilka lat temu starali się o pozwolenia na budowę, których nie mogli otrzymać z powodu zbyt blisko położonych nagrob-ków, przy czym te nagrobki zostały postawione na ziemi nie będącej własnością parafii i bez żadnych zezwoleń.
Sprawa trafiła do wielu urzędów i sądów. W 2003 roku nadzór budowlany naka-zał rozbiórkę części cmentarza - od ul. Majolikowej, Przemian i Maluchów. Konsek-wencją tej decyzji miał być nakaz rozbiórki grobów, który mógł nastąpić po wyda-niu pozwolenia na ekshumację przez inspektora sanitarnego. Proboszcz odwołał się i ostatecznie wygrał. W licznych uzasadnieniach wskazywano głównie na błędy for-malne i proceduralne kolejnych skarg oraz poprzednio wydawanych decyzji.
W 2005 roku mieszkańcy się poddali, bo nie mieli już siły walczyć. Skoro nie mogli znaleźć sojuszników wśród tych, którzy powinni stać na straży przestrzegania prawa, to kto miał im pomóc w zatrzymaniu księdza?
Za sprawą inicjatywy radnych dzielnicy emocje odżyły. Na sesji zjawił się m.in. Janusz Rączka, który od lat nie może wyremontować domu swojej matce, bo nie dostaje na to zgody z powodu zbyt małej odległości od cmentarza.
- Ksiądz proponował nam 60 tys. zł, żebyśmy się stamtąd wyprowadzili - po-wiedział "Echu". - Za 1000-metrową zabudowaną działkę? To kpina!
- Kiedy prosimy urząd o postawienie w lesie ławek i zbudowanie drewnianego placyku zabaw dla dzieciaków, to słyszymy, że to rezerwat i nic nie można zrobić - dodaje inny mieszkaniec. - W tym samym lesie księdzu wolno wszystko? - pyta oburzony.
Co dalej?
Nie ma wątpliwości, że Białołęka potrzebuje nowych miejsc pochówku. Nie ma też wątpliwości, że do obowiązków radnych należy zabezpieczenie bytu i interesu mieszkańców. W strefie ochronnej powiększonego cmentarza znajdą się kolejne działki. Ich właściciele nie dostaną pozwoleń ani na budowę, ani na rozbudowę. Włodarzom dzielnicy nie wolno o tym zapominać. Nawet na klęczkach.bw
- Dyskusyjna jest forma przekazania terenów pod oba cmentarze. Radni chcą naj-pierw uregulować działki nieznanych właścicieli na rzecz Skarbu Państwa, a następ-nie przekazać parafiom. W jakiej formie? Zapewne nieodpłatnej. A potem ksiądz będzie ludziom liczył po 10 tysięcy za miejsce? - pyta w rozmowie z dziennikarzem "Echa" radny dzielnicy zastrzegający sobie anonimowość.