Milion czterysta na park
4 lipca 2008
Nareszcie! - zakrzyknie zapewne wielu mieszkańców po przeczytaniu tego tytułu. Niestety nie chodzi o nowy park, lecz modernizację istniejącego i to w tej części dzielnicy, która parku wcale tak bardzo nie potrzebuje.
Jeszcze w tym roku dzielnica przewiduje modernizację Parku Henrykowskiego. Odnowiony zostanie drzewostan, posadzone będą nowe rośliny, poprawione alejki. Do tego place zabaw dla dzieci, ścieżki rowerowe, naprawa mostków, stół do ping-ponga, a w przyszłym roku także linarium, czyli tzw. małpi gaj dla młodzieży. Wła-dze - jak same twierdzą - dbają, aby każdy skrawek zieleni służył mieszkańcom. Na modernizację parku chcą przeznaczyć według różnych źródeł 1,4 mln zł.
Już rok temu radni zastanawiali się nad zasadnością przeznaczenia tych pienię-dzy na modernizację akurat tego parku. Były radny Tadeusz Semetkowski propo-nował przeznaczenie kwot, z których miały być odnawiane i tworzone parki na oświatę i budowę przedszkoli, z których brakiem Białołęka boryka się od zawsze. Radni PO twierdzą jednak, że spełniając obietnice wyborcze, kładą nacisk na re-kreację w dzielnicy - a parki są właśnie miejscem rekreacyjnym.
Czy tak jest w istocie? Park Henrykowski położony jest w miejscu, gdzie wszyscy dookoła mają ogródki. Nie należy do obleganych miejsc rekreacji w dziel-nicy. W przeciwieństwie do wału wiślanego czy lasków na wydmie tarchomińskiej i wielu innych miejsc, w które się nie inwestuje. W Parku Henrykowskim starczyłoby nieco odnowić boisko i zbudować nieduży placyk zabaw. Inwestycje w miejsca re-kreacji potrzebne są w rejonach blokowisk.
Od lat mieszkańcy proszą, by ławki, kosze na śmieci i drewniane urządzenia dla dzieci ustawiono w lasku przy Milenijnej. Od lat też słyszą, że to niemożliwe. - Na Tarchominie i Nowodworach ławki poustawiano głównie w miejscach bardzo na-słonecznionych i przy ruchliwych ulicach. Zrobiono to kompletnie bez przemyślenia. Muszę wracać do domu, żeby nakarmić dziecko, bo nie mogę wysiedzieć w takim słońcu - mówi Czytelniczka "Echa".
Dlaczego dzielnica woli włożyć pieniądze w renowację istniejącego parku, za-miast stworzyć nowy tam, gdzie byłby znaczenie bardziej przydatny albo zaadapto-wać istniejące laski?
- Nikt w mieście nie zaakceptuje nam wydatku na zakupienie terenu pod park - odpowiada na zarzut budowania betonowej zielonej Białołęki wiceburmistrz Piotr Smoczyński. - A na wschód od Płochocińskiej są niemal wyłącznie prywatne tereny.
Oceńcie Państwo sami czy bardziej zasadne jest wydawanie 1,4 mln zł na re-nowację istniejącego, nie obleganego parku w rejonie domów jednorodzinnych, czy też korzystniej byłoby za te pieniądze kupić dwie 1500-metrowe działki, by urządzić na nich place zabaw na wschodniej Białołęce, gdzie nie ma ich wcale.
Niestety, do chwili zamknięcia numeru nie udało nam się otrzymać odpowiedzi na to pytanie z urzędu dzielnicy. Czyżby było za trudne dla naszych włodarzy?
Wiktor Tomoń, Bartek Wołek
Bez wielkich nakładów można osiągnąć wiele. Jak się nie ma pieniędzy, to trzeba szukać prostych rozwiązań. Takim rozwiązaniem jest wykorzystanie istniejących terenów zielonych. Z pewnością wyciągną z klatek i barów piwnych sporą część młodzieży. Tak się postępuje w bogatych Niemczech (na zdjęciach).
W Parku Henrykowskim zaplanowano w przyszłym roku linarium. Dlaczego nie można zrobić go szybciej w którymś z lasów lub zagajników? Dlaczego w żadnym z lasków nie zaplanowano placu zabaw? Dlaczego ławki na Tarchominie i Nowodwo-rach niemal wszystkie stoją w słońcu? Czemu planując zupełnie nowy park przy Ceramicznej nie bierze się pod uwagę tego, że zanim urosną tam zaplanowane przez decydentów drzewa - matki i babcie nadal będą chodzić do istniejących las-ków i tam będą chciały usiąść na ławce?