Trzy napady na kobiety na Nowodworach. Policja: "Nie stwierdzono czynu zabronionego"
25 lutego 2021
Ostatnio doszło do przynajmniej trzech napaści na tle seksualnym na młode mieszkanki Nowodworów. Sprawca działał podobnie i w tej samej okolicy. Co w tej sprawie robi policja?
Do dwóch pierwszych napaści na kobiety doszło w drugiej połowie stycznia w okolicach ulic Pasłęckiej i Strumykowej. Zboczeniec posunął się do obmacywania, ale napotkawszy na opór ze strony kobiet uciekał.
- Właśnie zaatakował mnie mężczyzna w czapce i szarej, krótkiej kurtce na jednej z ulic naszego osiedla. Obmacywał mnie, a gdy zaczęłam krzyczeć, uciekł w stronę głównego śmietnika - napisała w facebookowej grupie osiedla Pod Dębami pani Julia. Jak dodała w rozmowie z nami, boi się więcej opowiadać o tym bulwersującym zdarzeniu.
Monitoring uchwycił sprawcę
Do napaści na tle seksualnym na pierwszą z kobiet doszło w sobotę 16 stycznia tuż po godzinie 20 przy ul. Pasłęckiej. Jak przyznała mieszkanka, sprawę zgłosiła policji wraz z inną napadniętą nieopodal mieszkanką pobliskiego osiedla przy Strumykowej 69. Zatem do dwóch napaści doszło nieopodal, sprawca działał podobnie, tj. zaszedł kobiety od tyłu i szybko się spłoszył, więc bardzo prawdopodobne jest, że chodzi o tego samego napastnika. Z ulicy Strumykowej pochodzi też nagranie z monitoringu, na którym widać rzekomego sprawcę, którego rozpoznały dwie napadnięte kobiety. Jak się dowiedzieliśmy policja posiada te dowody i przynajmniej do niedawna pracowała nad tą sprawą.
"Jakiś zboczeniec znowu grasuje na Nowodworach!"
- Jakiś zboczeniec znowu grasuje na Nowodworach! W pewnym momencie złapał mnie od tyłu. Był w szarej kurtce i czapce. Tylko tyle zapamiętałam. Po odepchnięciu i krzyknięciu uciekł - napisała 20 lutego w facebookowej grupie dla mieszkańców Białołęki pani Agnieszka, która również została napadnięta w pobliżu osiedla Pod Dębami. Co ciekawe, kobieta potwierdziła, że to ten sam mężczyzna uchwycony przez monitoring sprzed miesiąca. - Proszę to zgłosić na policję. Ten mężczyzna napadł mnie w styczniu i policja nic z tym nie zrobiła. Może jak więcej kobiet się zgłosi, to w końcu coś z tym zrobią - zaapelowała do pokrzywdzonej pani Julia. Do tego apelu dołączyła pani Anna, sprawę której policja też szybko umorzyła.
Policja: nie było gwałtu, nie ma sprawy
- Ta pani była w komisariacie, ale rozmyśliła się. Nie złożyła zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. Była przez nas poinformowana, że gdyby się jednak zdecydowała, to żeby jak najszybciej skontaktowała się z nami - informuje młodsza aspirant Irmina Sulich.
Napadnięta przedstawia nieco inną wersję. - Byłam na policji, nie przyjęli mnie. Powiedzieli, że mają ważniejsze sprawy teraz i żebym przyszła w innym terminie. Policjant kazał mi ochłonąć i tyle - komentuje na Facebooku pani Agnieszka.
Jak się też dowiadujemy, policja umorzyła już sprawy dwóch poprzednich napaści. Jak czytamy w uzasadnieniu przesłanym jednej z kobiet powodem umorzenia jest... brak czynu zabronionego.
- Po przeanalizowaniu materiałów niniejszej sprawy nie stwierdzono, aby zachowanie spotkanego przez kobiety mężczyzny wyczerpało znamiona przestępstwa stypizowanego art. 197 ust. 2 kk (zgwałcenie i wymuszenie czynności seksualnej - przyp. red.). Niemniej jednak należy zaznaczyć, iż zachowanie to jest moralnie i społecznie naganne, gdyż wzbudziło u ww. kobiet poczucie strachu i zagrożenia - czytamy.
(DB)