REKLAMA

Białołęka

bezpieczeństwo »

 

Urząd zezwala na bezprawie

  22 kwietnia 2011

Chodnik obok przychodni przy ul. Milenijnej jest notorycznie zastawiany przez parkujące tam samochody. Piesi nie mają jak przejść a dzielnicowi urzędnicy umywają ręce. Ich zdaniem tak musi być.

REKLAMA

- Chodzimy z żoną do przychodni dosyć często ulicą Milenijną. Żona jest osobą niepełnosprawną i porusza się przy pomocy kuli, podpierając się przy chodzeniu. Oboje jesteśmy emerytami po siedemdziesiątce. Nadal musimy z trudem poko-nywać ulicę Milenijną wzdłuż przychodni, ponieważ chodnik jest nie dla pieszych, lecz dla zaparkowanych tam samochodów - mówi pan Marian. Jak twierdzi, miejsca dla pieszych prawie wcale nie zostawiono.

Brak miejsca dla pieszych

Zimą, gdy leżał tam śnieg, było jeszcze gorzej. Piesi byli zmuszeni do chodzenia po jezdni obok jadących samochodów i autobusów narażając się na niebezpieczeństwo potrącenia, kalectwo lub śmierć. Jeszcze jakiś czas temu piesi radzili sobie z omija-niem zaparkowanych aut chodząc po trawniku. O trawnik zadbano i posadzono drzewa przy samym chodniku. Zrobiono to na tyle skutecznie, że teraz między samochodami a drzewami na pewno nie przeciśnie się matka z wózkiem lub osoba na wózku inwalidzkim. - Wielokrotnie widziałem tu kobiety z dziećmi w wózku, jak nie mogąc przejść po chodniku, zmuszone były do chodzenia po jezdni narażając siebie i dziecko, a przy okazji doznając arogancji i wulgarności ze strony trąbiących na nie kierowców - mówi pan Zdzisław, który mieszka w pobliżu.

Kup bilet

Wystarczą słupki

- By ograniczyć parkowanie na wąskim w tym miejscu chodniku, wystarczyłoby postawić słupki - czy jeśli dzielnica woli - donice z kwiatami, a piesi swobodnie przeszliby po chodniku w tym miejscu - dodaje pan Zdzisław. Jak zapewnia, nigdy nie widział tam interweniujących strażników miejskich czy policji. - Czy naprawdę musi tu dojść do tragedii, żeby ktoś oprzytomniał? - pyta. Jego zdaniem postawa władz dzielnicy w tej sprawie jest żenująca. Walka o słupki trwa co najmniej pięć lat.

REKLAMA

Straż miejska robi co może

Ze stwierdzeniami pana Zdzisława nie zgadza się Anna Czerwińska ze straży miejskiej. - Nasi funkcjonariusze przeprowadzają kontrole zarówno na prośbę mieszkańców, jak i podczas rutynowych patroli - mówi. Tylko w ubiegłym roku w tym miejscu odnotowano 18 zdarzeń, a w tym roku już 11. Były one związane z parkowaniem niezgodnym z przepisami, czyli: postój, zatrzymanie na chodniku, na przejeździe oraz tamowanie ruchu. - W związku z interwencjami nasi strażnicy w ubiegłym roku wystawili pięć mandatów i 16 pouczeń, a w tym roku sześć man-datów i sześć pouczeń - dodaje pani rzecznik.

REKLAMA

Dzielnica umywa ręce

"Echo" po raz kolejny w ciągu kilku lat zapytało urzędników, czy zamierzają wreszcie coś zrobić, by ułatwić mieszkańcom poruszanie się w tym miejscu. Chodnik jest tu na tyle wąski, że po zaparkowaniu auta zostaje co najwyżej pół metra miejsca dla pieszych, a nie wymagane przez przepisy kodeksu drogowego 1,5 metra. Odpowiedź była zaskakująca. Urzędnicy mają gdzieś dobro pieszych i zgadzają się otwarcie na łamanie prawa. - W ramach swoich możliwości staramy się zabezpieczyć przejście chodnikiem i przejście dla pieszych. Nie możemy jednak postawić słupków i ograniczyć dodatkowo miejsc parkingowych, których i tak jest niewiele, a większość pacjentów przychodni, jak i interesantów urzędu przyjeżdża tu samochodami - stwierdziła Joanna Pernal z wydziału promocji i komunikacji społecznej dzielnicy. - Musimy racjonalnie ustalać proporcje między miejscami do parkowania i miejscem dla pieszych. Odcinek, o którym mowa jest krótki i można go pokonać drugą stroną ulicy - podsumowała Pernal.

Maciej Kamiński

Nasz komentarz

"Ona jest słuszna, ta koncepcja" - jak ongiś napisał mistrz wyśmiewania głupoty. Pieszy ma przejść przez ulicę w niedozwolonym miejscu, aby skorzystać z chodnika po drugiej stronie ulicy. Z chodnika przy przychodni mają bowiem nielegalnie ko-rzystać samochody, zgodnie z wolą władz dzielnicy. Gdyby Stanisław Bareja mógł nakręcić film o pomysłach urzędników burmistrza Jacka Kaznowskiego, to miałby z pewnością dobry materiał na scenariusz.

A tak na poważnie, to ile jeszcze lat piesi będą żebrać o wyegzekwowanie przestrzegania przez kierowców prawa w tym miejscu, gdzie parkować nie wolno? Czy Białołęka pod rządami Jacka Kaznowskiego jest totalnym bankrutem, którego nie stać nawet na dziesięć słupków czy w urzędzie pracują sami lenie, którym kompletnie nic się nie chce i na niczym nie zależy? Mają rację ci mieszkańcy, którzy mówią, że postawa władz dzielnicy w tej sprawie jest żenująca. My od siebie dodajemy, że władza w sposób arogancki od kilku lat lekceważy pacjenów przy-chodni.

Jak długo jeszcze? Właśnie minęła piąta rocznica pierwszego tekstu na ten temat w "Echu". Czas najwyższy, by władze dzielnicy zrozumiały proste słowa prze-kazywane w języku polskim.

Redakcja


6 mandatów wystawiła w tym roku straż miejska
za niezgodne z przepisami parkowanie na Milenijnej

 

REKLAMA

Komentarze (10)

# maxxxi

11.05.2011 16:58

Urzędnikom gratulujemy głupoty :)

# radnyp

12.05.2011 14:14

jeśli wszyscy urzednicy są takich samych lotów intelektualnych jak Bernadetta Włoch-Nagórny, rzeczniczka, to nic dziwnego, że tego rodzaju debilizmy się zdarzają

# Zbyszek

13.05.2011 13:37

Urzednicy Bialoleki co i raz wykazuja się nowatorskimi pomysłami. Nie rozumiem takiej postawy, czy tu ma miejsce taki sam upór burmistrza jak w sprawie progów zwalniających. Na Białołęce progów nie bedzie i już i żadne argumenty do pana Kaznowskiego nie trafiają. Żałosne

REKLAMA

# QAZ

26.06.2011 20:46

Nasza Straż Miejska zawsze była "the best". Na wszelki wypadek na sygnały mieszkańców nie reaguje ( zwłaszcza po 16:00) ale do końca roku jest nadzieja , że wystawi 12 mandatów !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

# pacjent

06.12.2011 10:29

Widzieliście? Postawili słupki przy przychodni! WOW

# cobra22

06.12.2011 23:12

jak za komuny tylko łańcucha brakuje!BRAWO!

REKLAMA

# antyurzędnik

07.12.2011 10:45

Przykład idzie z góry:
"Ratusz broni się rękami i nogami przed ujawnieniem, z kim w 2009 r. zawierał umowy-zlecenia. I to mimo, że sąd prawomocnie nakazał, by to zrobił. Czego ratusz się obawia?
Ratusz przegrał w sądzie. Nie może ukrywać dokumentów Radny Jarosław Krajewski (PiS) od ponad roku próbuje się dowiedzieć, z kim miejskie biuro edukacji zawierało umowy-zlecenia i o dzieło. Urząd broni jednak tej tajemnicy tak, jakby chodziło co najmniej o tożsamość świadków incognito w procesie o gangsterskie porachunki.
Tytuły umów budzą ciekawość: ("Dokonanie analizy socjologicznej XIII Pikniku Naukowego Polskiego Radia i Centrum Nauki Kopernik "; "Przygotowanie i wygłoszenie wykładu dla nauczycieli i uczniów w ramach działań edukacyjnych ;Niespodzianka 2009 ; - przypomnienie warszawskiej kampanii wyborczej roku 1989"; "Współpraca z mediami, organizowanie konferencji w biurze edukacji"; "Obsługa systemu elektronicznego wspomagania rekrutacji do szkół ponadgimnazjalnych".
Czy była to wyjątkowa praca, że nie mogli jej wykonać urzędnicy? I kim są zleceniobiorcy? Czy to aby nie krewni i znajomych ważnych osób z urzędu? A może sami urzędnicy, którzy dorabiali po godzinach?
Ratusz zasłania się ustawą o ochronie danych osobowych. Jego rzecznik przekonuje, że radny domaga się ujawnienia danych wrażliwych i że urzędnicy nie chcą sobie ściągać na głowę prokuratora. Ale zapomina przy tej okazji o trzech istotnych sprawach. Po pierwsze: radny, ale też każdy inny obywatel, ma prawo wiedzieć, jak wydawane są pieniądze podatników. Po drugie: osoba, która zawiera umowę z urzędem, powinna się liczyć z tym, że jej imię i nazwisko zostanie upublicznione. Bo pracuje dla urzędu, a nie dla prywatnej firmy... chcę też znać nazwisko osoby, która za moje pieniądze (tak, płacę podatki w Warszawie) sporządza analizę socjologiczną pikniku. Po trzecie wreszcie: prawomocne wyroki sądu trzeba wykonać.
Ta sytuacja zaczyna już być czasami groteskowa. Gdy radny z wyrokiem w ręku odwiedza wiceszefową biura edukacji, ta udaje, że jej nie ma w gabinecie, mimo że w nim jest. Rzecznik urzędu w TVN 24 mętnie tłumaczy, że wyroku nie można wykonać, bo ratusz go nie dostał. Nie wie więc, jak w szczegółach ma wyglądać ujawnienie informacji. Wygląda to na zagranie taktyczne, bo miejscy prawnicy złożyli wniosek o dostarczenie wyroku wraz z pisemnym uzasadnieniem, co zwykle trwa kilka tygodni, a czasem i dłużej. Tyle że pisemne uzasadnienie jest im potrzebne do złożenia kasacji do Sądu Najwyższego (co urzędnicy zamierzają zrobić). Tymczasem do wykonania wyroku starcza sama sentencja. Radca prawny reprezentujący miasto mógłby ją dostać od ręki. W sentencji jest wyraźnie napisane: udostępnić personalia, czyli imię i nazwisko, oraz "orzeczenie podlega wykonaniu jako prawomocne".
Dlaczego ratusz mimo to odmawia? Obawia się ujawnienia nazwisk zleceniobiorców? Im dłużej urzędnicy odmawiają, tym bardziej chciałbym te nazwiska poznać.

# ciekawa.

07.12.2011 11:28

Może na umowy zlecenia trzeba spojrzeć także z poziomu dzielnicy . Myślę ze i tu nie będzie woli przedstawienia prawdy. Co na to powie opozycja ?
Spróbujcie się zapytać na sesji ,z odpowiedzią pisemną i przedstawcie nam na forum .

 bialoleka666

07.12.2011 15:27

a na co Wy liczycie...przecież ta sama horda rządzi od czasów "okrągłej zdrady" - nihil novi...

REKLAMA

# iwona221

08.01.2020 18:50

Brutalna prawda jest taka, że wszelkie mandaty w Polsce są wielokrotnie za niskie. Gdyby za nielegalne parkowanie groziło kilka tys. zł mandatu - mało kto by ryzykował. A tak nikt się nie przejmuje, kara niewielka, szansa na jej dostanie także niewielka .
więcej na forum

LINKI SPONSOROWANE

REKLAMA

Zapraszamy na zakupy

REKLAMA

Najnowsze informacje na TuBiałołęka

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe

Najchętniej czytane na TuBiałołęka

Misz@masz

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

Boże Narodzenie 2024
Boże Narodzenie 2024

REKLAMA

AMBRA - Twoje Perfumy
AMBRA - Twoje Perfumy
AMBRA - Twoje Perfumy

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

Sylwester 2024/2025
Sylwester 2024/2025