Twój samochód, Ty decydujesz
9 marca 2002
Od kilku tygodni przez polską prasę przelewa się fala artykułów o "mafii pomocy drogowej". W swoim felietonie chciałbym przede wszystkim uświadomić kierowcom, że tak naprawdę od ich stanowczej postawy zależy w takich wypadkach najwięcej.
Ale najpierw opiszmy, jak wygląda klasyczny przykład kolizji na polskiej drodze. Na skrzyżowaniu ulic X i Y w Warszawie niebieski Fiat Punto wymusił pierwszeństwo na zielonym Oplu Astra. Rozpędzony opel nie zdążył wyhamować i z dużym impetem uderzył w boczne drzwi fiata. W wyniku kolizji oba samochody zostały poważnie uszkodzone. Opel stracił przednie reflektory i wgniótł maskę, natomiast uszkodzenia fiata były o wiele poważniejsze: wgniecione na 30 cm boczne drzwi, uszkodzona oś przednia, wybite przednia i boczne szyby. Na szczęście kierowcom samochodów nic się nie stało.
Po krótkiej kłótni kierowca opla przez telefon komórkowy powiadomił o kolizji policję. Radiowóz przyjechał na miejsce po 10 minutach. W tym czasie obu kierowcom udało się zepchnąć fiata na chodnik, tak że nie utrudniał ruchu drogowego. Uszkodzenia opla okazały się niegroźne i mógł sam zjechać z jezdni.
Dosłownie 2 minuty po przybyciu policji na miejscu pojawiły się dwa samochody pomocy drogowej firmy X. Żaden z kierowców, ani gapiów, którzy przyglądali się wypadkowi, pomocy drogowej nie wzywał. Po przedstawieniu wersji wydarzeń, spisaniu policyjnego protokołu i ustaleniu winnego, co w sumie trwało około 40 minut, kierowca opla wsiadł do swojego samochodu i odjechał. Prawdziwe problemy zaczęły się teraz dla kierowcy fiata.
W czasie kiedy prowadził rozmowy z policjantami pracownicy pomocy drogowej rozpoczęli już montowanie jego samochodu na platformie. Krzyki kierowcy, że nie wzywał żadnej pomocy drogowej nie na wiele się zdały. Argumenty, że wezwie pomoc ze znanego przez siebie warsztatu, spotkały się jedynie z pobłażliwymi uśmiechami pracowników pomocy drogowej. Kiedy kierowca fiata próbował interweniować u policjantów, ci stwierdzili, że tak ma być, bo to oni decydują o tym, kto ma odholować samochód. Ostatecznym argumentem był wybór pomiędzy 500-złotowym mandatem za wymuszenie pierwszeństwa, a skierowaniem sprawy do kolegium. Zdezorientowany kierowca fiata dał za wygraną.
Okazało się, że to nie koniec jego kłopotów. Kiedy samochód był już załadowany na lawetę, jeden z pracowników pomocy drogowej powiadomił kierowcę fiata, że odwożą jego samochód do warsztatu Y i wręczył mu numer telefonu warsztatu, aby mógł się skontaktować w sprawie naprawy samochodu. Zupełnie zdezorientowany właściciel samochodu, naciskany dodatkowo przez policjantów, zgodził się na to rozwiązanie, chociaż zawsze serwisował swojego 2-letniego fiata w Autoryzowanej Stacji Obsługi, dwie ulice od domu. Jego rozbity samochód odjechał na lawecie zupełnie nieznanej mu firmy do zupełnie nieznanego mu warsztatu.
Taka sytuacja nie zdarzyła się raz. Codziennie w Warszawie ma miejsce co najmniej kilkadziesiąt tego typu zdarzeń. Pozornie wszystko wydaje się w porządku: przyjechała policja, szybko zawiadomiła pomoc drogową, samochód został odwieziony do warsztatu. A to, że o niczym nie zadecydował samodzielnie właściciel samochodu, nie w tej sytuacji większego znaczenia.
Niestety takie myślenie jest niezwykle naiwne. W opisanym powyżej i setkach tysięcy podobnych zdarzeń gra idzie o wielkie pieniądze, które przepływają pomiędzy powiązanymi ze sobą w nielegalne struktury policjantami, firmami pomocy drogowej i warsztatami. Kluczem do rozwiązania tego problemu jest świadomość przeciętnego klienta, który musi zdać sobie sprawę, że w znakomitej większości sytuacji na drodze, to on decyduje o wyborze pomocy drogowej i warsztatu.
Na polskich drogach zdarza się rocznie około 500 tysięcy wypadków i kolizji.
Aby zabezpieczyć się przed opisanymi wyżej "nieporozumieniami", niezbędna jest nam wiedza prawna o tym, kiedy o zabezpieczeniu pojazdu i tym samym sposobie oraz miejscu jego odholowania decyduje policjant, a kiedy sam kierowca uczestniczący w wypadku lub kolizji. W polskim prawodawstwie nie ma zbyt wielu aktów prawnych regulujących tę sytuację. Jednym z nich jest Kodeks Karny, a drugim Rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 14 stycznia 2000 roku w sprawie usuwania pojazdów i blokowania ich kół. Z obu tych aktów prawnych wynika niezbicie, że policja ma prawo decydować o losie i zabezpieczeniu pojazdu tylko w przypadku przestępstwa drogowego, a więc wypadku z osobą ranną wymagającą leczenia powyżej 7 dni lub jeśli kierujący pojazdami uczestniczącymi w wypadku lub kolizji byli w stanie nietrzeźwym lub nie posiadali odpowiednich dokumentów.
Spróbujmy więc na tej podstawie określić liczbę wypadków i kolizji drogowych, w których o trybie i miejscu odholowania pojazdu decyduje policjant, a nie właściciel samochodu. Jeśli za punkt wyjścia przyjąć statystyki, to same wypadki stanowią kilkanaście procent ogólnej liczby wypadków i kolizji, do których jest wzywana policja. Spośród wszystkich wypadków liczba wypadków procesowych, w których policja musi zabezpieczyć pojazd do postępowania przygotowawczego, to nie więcej niż 15%. Te wyliczenia udowadniają, że na 100 wypadków i kolizji na polskich drogach jedynie w dwóch przypadkach policjant może w majestacie prawa i bez zgody właściciela pojazdu wskazać konkretną pomoc drogową i nakazać jej odholowanie samochodu do wskazanego przez siebie miejsca. W pozostałych 98 przypadkach, o tym kto i gdzie odholuje uszkodzony pojazd decyduje jego właściciel.
Warto o tym pamiętać kiedy zostanie nam złożona propozycja nie do odrzucenia. To Państwa samochód i nie policjant, nie pomoc drogowa, lecz tylko i wyłącznie Państwo decydują, co się z nim stanie.
Stefan Bieliński
Prezydent
Polskiej Izby Motoryzacji