REKLAMA

Bielany

Kulinarne Bielany

 

Tradycja to świętość? Oceniamy bar Marymont

  12 listopada 2015

alt='Tradycja to świętość? Oceniamy bar Marymont'
Bar zachował wygląd z innej epoki

Czy bar Marymont wciąż trzyma legendarny poziom? Chyba nie, choć niskie ceny wciąż są wabikiem dla robotników z pobliskich budów, nieśmierdzących groszem studentów czy ubogich emerytów i rencistów.

REKLAMA

Bar mleczny "Marymont" u zbiegu Marymonckiej i Podczaszyńskiego istnieje "od zawsze". Stołowali się tu dziadkowie, na zupę wpadali rodzice, a dziś jadamy my i młodsze pokolenia. Stereotyp baru mlecznego, kojarzonego ze starszymi, niezamożnymi warszawiakami posilającymi się w samotności, odszedł w przeszłość. Po przejedzeniu się kebabów, hamburgerów, sajgonek i innych wynalazków świata, gusta kulinarne zatoczyły koło i trafiły z powrotem do domowych posiłków. Niezależnie od tego, kim jesteśmy i gdzie pracujemy, jakie posiłki jadamy na co dzień - czy to sushi, czy ziemniaki ze skwarkami, a może sałatki z rukoli i koziego sera - każdy miło wspomina obiady u babci czy mamy. "Zjedz kotleta, ziemniaki zostaw" - kto nie pamięta tych magicznych słów?

Żeby przypomnieć sobie jak było kiedyś, warto wstąpić do "Marymontu". Niestety, z dawnych czasów pozostał głównie wystrój. Niestety. - Co dzisiaj? - pyta pan z wąsikiem a la inżynier Karwowski. - Mamy dziś rosół, żur z kiełbasą i jajkiem, barszczyk z uszkami, ogórkową... Pierogi, naleśniki, schabowy, udo kurczęce - wylicza ekspedientka. - Rany, wybór jak w hotelu Victoria! - śmieje się klient. - Wszystko domowym sposobem? - zagaja młodą panią w fartuchu. - Jak u mamy! - odpowiada. Atmosfera domowa, a jedzenie?

Spróbujmy więc żurku. Nie jest kwaśny, czuć że gotowany na skalę przemysłową. Kiełbaski nie mam w nim ani trochę, co jest grzechem śmiertelnym. Jajko - zimne - spowodowało, że ciepła zupa staje się błyskawicznie letnia, dlatego trzeba szybko "wiosłować" łyżką. W pierogach z mięsem mięsiwa niewiele, a ciasta dużo.

Czy wciąż stosunkowo niskie ceny (zupy 3,50 zł, pierogi 7 zł, kopytka albo kluski śląskie - 5 zł, gulasz albo zraz - 6 zł, żeberko - 6,50 zł) zrównoważą te niedociągnięcia?

Przemysław Burkiewicz

Bar mleczny "Marymont"
ul. Marymoncka 49
Tel. 22 834-19-01

 

REKLAMA

Komentarze (5)

# Zośka lat 61

12.11.2015 16:01

Tak się robi swą niewiedzą czytelnikowi wodę z mózgu. Na pierwszym zdjęciu widać zielono fioletowe ściany z reklamą coca coli i designerskie krzesełka i podpis: "bar zachował wygląd z innej epoki". Większej bzdury już dawno tutaj nie czytałam. Otóż informuję pana piszącego, że bar w latach 60 i 70 XX wieku miał białą glazurę na ścianach bo taki był krajowy standard WSS Społem. Proszę porozmawiać ze starszymi Bielańczykami i nie siać popeliny.

# Stachu

12.11.2015 17:07

#Zośka lat 61 napisał(a) 12.11.2015 16:01
Tak się robi swą niewiedzą czytelnikowi wodę z mózgu. Na pierwszym zdjęciu widać zielono fioletowe ściany z reklamą coca coli i designerskie krzesełka i podpis: "bar zachował wygląd z innej epoki". Większej bzdury już dawno tutaj nie czytałam. Otóż informuję pana piszącego, że bar w latach 60 i 70 XX wieku miał białą glazurę na ścianach bo taki był krajowy standard WSS Społem. Proszę porozmawiać ze starszymi Bielańczykami i nie siać popeliny.

No bardzo designerskie. Tandeta żywcem wyjęta z poprzedniej epoki - lat 90. Bardzo dobry artykuł.

# aguskar

12.11.2015 20:31

Za małolata jadłam w tym barze. Smak buraczków pamiętam do tej pory (staram się odtworzyć smak w mojej domowej kuchni). Mielony, kluski leniwe... dwa lata temu wpadłam na pomysł żeby znowu tam zjeść tak jak za dzieciaka. Rozczarowałam się. To już nie jest to samo ale i panie gotujące też już nie te same. Ach!

REKLAMA

# drugastrona

13.11.2015 13:06

A ja nie wspominam miło obiadów u babci czy mamy. Tłuste jadło, najczęściej smażone na głębokim oleju - to nie dla mnie. Praktycznie całe moje dzieciństwo to pasmo udręk, jeżeli chodzi o "domowe" jedzenie. Moją ulubioną potrawą z dzieciństwa jest pizza - ze dwa razy w roku chodziliśmy całą rodziną do restauracji na prawdziwą włoską pizzę prosto z pieca.-Na to się czekało, w międzyczasie posilając się kartoflami ze śmietaną, kluskami z serem białym, naleśnikami, pierogami, kotletami mielonymi z bułką, parówkami z chlebem, wątróbkami czy ozorkami. No a w piątek nieśmiertelnym morszczukiem w panierce. No i nieśmiertelne tłuczone kartofelki polane przypalonym olejem z patelni - pychota! Odkąd się wyprowadziłem z domu nie jem niczego z jadłospisu moich rodziców i dziadków (no, parówki się czasem zdarzą).

# rzadko ale bywam

16.11.2015 09:52

Jedzenie nie jest najgorsze, naleśniki mają niezłe, ale PERSONEL zatrzymał się kulturowo w epoce Misia Barejowskiego. Krótko mówiąc pyskate baby, którym klienci tylko przeszkadzają.
więcej na forum

LINKI SPONSOROWANE

REKLAMA

Kup bilet

REKLAMA

Najnowsze informacje na TuBielany

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe

Misz@masz

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

REKLAMA

AMBRA - Twoje Perfumy
AMBRA - Twoje Perfumy

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Top hotele na Lato 2024
Top hotele na Lato 2024