Tak się bawią na Bemowie
14 lipca 2015
Zastanawialiście się Państwo kiedyś, czym zajmują się nasi radni w trakcie wakacji? Okazuje się, że świetnie się bawią. Przebieg ostatniej rady dzielnicy to doskonały scenariusz dla typowej polskiej komedii ostatnich czasów: bardziej żenującej niż zabawnej.
Za całokształt
Zanim jednak doszło do głosowania, radni mogli z mównicy wypowiedzieć się, dlaczego chcą odwołania wymienionych samorządowców. Pierwsza głos zabrała radna Hanna Głowacka (BWS): - Nie chcemy was odwoływać z powodów politycznych, ale merytorycznych. Nie dajecie nam dojść do słowa. Pan Dąbrowski wyłącza mikrofon po upływie czasu, a ja mam przecież dużo do powiedzenia. Łamie pan statut. Nie ma planu pracy rady! Chcę odwołać pana za całokształt - grzmiała.
Następna głos zabrała radna Wiesława Schubert-Figarska (Dla Bemowa). - Nie zdajecie sobie sprawy, jak pan Dąbrowski jest ceniony na Bemowie. Nie znam go prywatnie, ale wiem, że ludzie go szanują. Dlatego też w wyborach zebrał tak dużo głosów.
Potem na mównicę wszedł radny Marek Cackowski (PiS). - Pan wiceburmistrz Łukasz Lorentowicz był grubaskiem, a teraz jest szczupły. Oto dowód, że wszystko się zmienia - rzucił, a przewodniczący Jarosław Dąbrowski zganił go i ogłosił 5 minut przerwy. Po pauzie radny Cackowski wrócił na mównicę. - Nie chciałem nikogo urazić. Po prostu stwierdziłem, że pan Lorentowicz zeszczuplał i wyprzystojniał. A co do pana Dąbrowskiego, to uczynił pan niewyobrażalnie dużo złego. Wszyscy pana kochają, ale chyba ci, z którymi zawierał pan umowy na kilka tysięcy złotych w 2013 roku - rzucił. - W 2013 roku byłem wiceprezydentem a burmistrzem był pan Albert Stoma - odparł Dąbrowski. - Poza tym radzę się panu dobrze zastanowić nad słowami. Każdy, kto mnie oczerni, zostanie przeze mnie pozwany.
Pan uciekł, a pan krzyczał
Głos zabrał radny Zbigniew Chmiel (PiS): - Chcemy pana odwołać za sposób prowadzenia rady, niedziałanie komisji rewizyjnej i krzyczenie na radnego Cackowskiego - uzasadnił. Radny Marcin Wierzchowski (PiS): - Ilekroć chcemy poprosić o opinię prawnika, pan na to nie pozwala. Nie umożliwia nam pan pracy, a reprezentujemy mieszkańców Bemowa - powiedział. Odpowiedział mu radny Krystian Barciński (Dla Bemowa): - Macie państwo w nazwie partii słowo "prawo", a wychodzicie z posiedzeń. Zalecam używanie mózgu.
Radny Cackowski: - Nie pozwolił pan ostatnio dojść do słowa pełnomocnikowi pani prezydent. Tak być nie powinno i za to chcemy pana, panie Dąbrowski, odwołać. Ripostował wiceburmistrz Jakub Gręziak (Wybieram Bemowo): - A pan ostatnio uciekł z posiedzenia komisji.
"Będę ją trzymał"
Gdy jałowa przepychanka słowna ucichła, rozpoczęła się procedura głosowania. Pierwszy problem pojawił się przy powoływaniu komisji skrutacyjnej. Radny Jarosław Oborski zaznaczył, że Markowi Cackowskiemu nie można ufać. - Ostatnio podczas głosowania pan Cackowski wrzucił do urny nieważną kartę, żeby zepsuć głosowanie.
Ostatecznie Cackowski został członkiem komisji, ale złapał urnę i nie chciał jej puścić. - Będę ją trzymał! Żeby nikt nie sfałszował wyników! - krzyczał. - Urna zawsze stała na stole i tam ma stać! Opanuj się pan! - zganił go Jarosław Dąbrowski.
Radny musiał do toalety
W końcu przystąpiono do głosowania. Naturalnie nie udało się odwołać przewodniczącego i jego zastępców. Mają oni bowiem większość. A na dodatek w momencie głosowania za odwołaniem Dąbrowskiego radny Kacper Siwik (PiS) był w toalecie i nie odebrał karty do głosowania, więc głosów przeciwko obecnemu prezydium było jeszcze mniej. Ostatecznie za odwołaniem było sześciu, przeciwko - dwunastu radnych. Jeden głos był nieważny. Na miejsce odwołanej niedawno Ewy Przychodzień-Schmidt powołano na wiceprzewodniczącego Pawła Rafalskiego (WB).
(PB)