Szkoły na beczce prochów zamiatanych pod dywan
9 kwietnia 2014
Według raportów policji w latach 2011-2013 w warszawskich szkołach odnotowano 110 incydentów związanych z posiadaniem, zażywaniem bądź nakłanianiem do zażywania narkotyków. W tych statystykach Targówek jest w niechlubnej "czołówce". Odnotowano tu oficjalnie dziewięć przypadków, chociaż pracownicy szkół są bardzo zdziwieni.
Do incydentów związanych z narkotykami dochodzi w różnych konfiguracjach.
- Pomiędzy kolegami, jak również między dilerami a młodocianymi. W wielu przypadkach dyrekcja i pracownicy są tak wyczuleni na te kwestie, że są w stanie zauważyć niepokojące zdarzenia w najbliższym otoczeniu. Widzą na przykład, że jakiś samochód zbyt często przejeżdża pod bramą albo, że kręci się tam ktoś mocno podejrzany. Zasadą jest, że pedagog, psycholog lub dyrektor powinien powiadomić policję o każdym zdarzeniu, kiedy łamane są przepisy ustawy. Gdy pojawia się podejrzenie, że to nieletni uczeń posiada narkotyki wzywa się też opiekunów prawnych dziecka. Pierwsze czynności dokonywane są jeszcze na terenie szkoły. Dziewięć przypadków w ciągu trzech lat w tylu szkołach?! Proszę mnie nie rozśmieszać - dodaje anonimowo osoba zajmująca się uzależnieniem wśród młodzieży. Zwykle jednak dążymy do tego, by sprawa była wyprowadzona poza teren placówki - prezentuje stanowisko policji młodsza aspirant Karolina Karwowska, zajmująca się przestępczością narkotykową w warszawskich szkołach.
Przedstawiciele szkół nie chcą publicznie mówić o problemie.
- Dlaczego nie możemy rozmawiać o pozytywach? Absolutnie nie chcemy o tym mówić. Nie zgadzamy się też, by podawać nasze nazwiska. Gdyby coś się działo, to byśmy o tym wiedzieli - usłyszeliśmy w dwóch ze wskazanych gimnazjów na Targówku.
A oto jakie szkoły z naszej dzielnicy miały nieszczęście znaleźć się w policyjnych statystykach:
Wspomniane incydenty są związane z posiadaniem narkotyków oraz nakłanianiem osób nieletnich do ich zażywania. Jednak szkoły tego nie potwierdzają. Przypadek z Olgierda dotyczy 1 listopada. - A wtedy szkoły są przecież nieczynne - argumentują.
Nie od dziś wiadomo i dla nikogo nie jest to żadną tajemnicą, że młodzież gimnazjalna i licealna zażywa narkotyki. - Dyrektor szkoły, który twierdzi, że problem narkotyków nie dotyczy jego placówki, opowiada po prostu bzdury - mówi policjantka.
Statystyki są zaniżone, bo szkoły zamiatają problem pod dywan, a nauczyciele udają, że nic nie widzą. - Dziewięć przypadków w ciągu trzech lat w tylu szkołach?! Proszę mnie nie rozśmieszać - dodaje anonimowo osoba zajmująca się uzależnieniem wśród młodzieży.
mac