Stołówki do likwidacji, protesty nie pomogą
3 kwietnia 2012
Powołując się na ustawę o systemie oświaty zarząd dzielnicy likwiduje od września szkolne stołówki. Obiady w szkole będą oczywiście zapewnione, ale przez ajentów. Rodzicom ten pomysł zupełnie się nie podoba. - Dlaczego dzielnica chce zaoszczędzić 2 mln zł kosztem dzieci? - pyta zbulwersowana matka.
Stołówka prowadzona przez osobę z zewnątrz funkcjonuje na Bielanach np. w liceum przy Zuga. - Kucharka, która gotowała tam wcześniej, otworzyła działalność gospodarczą i przejęła stołówkę oraz dotychczasowych pracowników. Rodzice i dyrekcja są zadowoleni - tłumaczył wiceburmitrz podczas ostatniej sesji rady dzielnicy. Ajenci prowadzą także stołówki w Zespole Szkół im. gen. Maczka na Gwiaździstej.
Rodzice najbardziej boją się podwyżek. Zarząd dzielnicy zapewnia, że nie będą one drastyczne. Wcześniej obiad w abonamencie kosztował 5 zł, a teraz 7,50 zł, natomiast pojedynczy obiad kosztuje 8,50 zł. Czy zdaniem władz dzielnicy 50% to mała podwyżka? Dość dyskusyjna opinia.
Ajent nie musi być zły?
W szkołach, gdzie działają ajenci, oferowane są nie tylko obiady. - Hitem stały się gorące śniadania i kanapki. Dużym zainteresowaniem cieszy się także kawomat. Stołówki mają bardziej urozmaicone posiłki i zdobywają coraz więcej klientów. Ceny są bardzo przystępne - zachwalał wiceburmistrz.
Władze tłumaczą, że wybór ajenta będzie zależał od rady rodziców. To oni mają prawo zadecydować zarówno o cenie posiłków, jak i o menu. Urzędnicy odbyli już spotkania z dyrektorami placówek oraz obsługą kuchni. 80% kucharek jest zainteresowana otwarciem własnej działalności gospodarczej. Poza tym dzielnica do końca sierpnia chce założyć w placówkach podliczniki na media, aby ajent mógł rozliczać się za nie sam, według realnego zużycia. Na razie nie wiadomo, ile osób straci pracę z powodu reorganizacji stołówek. - Na takie obliczenia jest jeszcze zbyt wcześnie. Wszystko zależy od tego, kto przejmie stołówki - mówi Tadeusz Olechowski, rzecznik prasowy Bielan.
Wiadomo, że pozostanie osoba zatrudniona na pół etatu i będzie pilnowała 6-latków i przedszkolaków podczas posiłków w stołówkach.
Radni mieli wiele pytań
- Na co zostaną przeznaczone zaoszczędzone na stołówkach pieniądze: na oświatę, czy na coś innego? - pytał podczas sesji radny Waldemar Maciejewski. Ryszard Zakrzewski był natomiast zainteresowany, czy omawiane zmiany obejmą także przedszkola.
Oszczędności wynikające z likwidacji szkolnych stołówek pochłonie 7-milionowa dziura budżetowa w bielańskiej oświacie. Jeszcze w tym roku szkolnym od września do grudnia na likwidacji dzielnica zaoszczędzi 271 tys., za cały rok szkolny będzie to już niemal 2 mln zł. Stołówki w przedszkolach pozostaną na razie bez zmian.
W gimnazjum na ulicy Tołstoja żywienie przejmie stołówka przedszkolna znajdująca się w tym samym budynku. Natomiast kuchnia mieszcząca się w gimnazjum będzie zaadaptowana na nowy oddział przedszkolny, gdyż brakuje już miejsc dla najmłodszych.
Dla rodziców to likwidacja
Magdalena Jońska, przewodnicząca rady rodziców ze szkoły nr 273, wyraźnie stwierdziła, że dla rodziców nie jest to reorganizacja, lecz likwidacja stołówek. - Ośrodek Pomocy Społecznej będzie refundował obiady dzieciom, które mieszczą się w kryterium dochodowym, a co z tymi, które będą nieco powyżej? Niektórych rodziców nie będzie stać na wykupienie obiadów dla dziecka! - alarmowała wnosząc o debatę na ten temat. - Proponuję zwołanie sesji nadzwyczajnej, aby omówić organizację bielańskich stołówek. Zaprosić dyrekcje szkół, pracowników kuchni oraz rodziców i uczniów - mówiła Jońska.
Zarząd dzielnicy podkreśla jednak, że klamka zapadła. - Decyzja została podjęta - mówi Marek Lipiński.
Ewelina Kurzak