Spartaczona interwencja straży miejskiej
14 czerwca 2012
Mieszkańcy Dynamicznej dwukrotnie i bezskutecznie wzywali straż miejską z prośbą o okiełznanie młodzieży. Strażnicy nie przyjechali, choć ich rzeczniczka twierdzi, że ponad godzinę szukali agresywnych młodych ludzi. Nie znaleźli.
- Rzucali butelkami do lasu oraz w kierunku ulicy. Cud, że nikt akurat tamtędy nie przechodził, a spacerowiczów, zwłaszcza z małymi dziećmi, bywa tu sporo - opowiada mieszkaniec ul. Dynamicznej.
Straż miejska twierdzi, że zgłoszenie przyjęła, wysłała też w ten rejon patrol. - O godz. 10:25 dzwonił do nas jeden z mieszkańców. To było połączenie z telefonu stacjonarnego. Tłumaczył, że dwóch młodych ludzi jest agresywnych, rzucają butelkami i idą w kierunku lasu. Patrol wyjechał do nich już po minucie.
Funkcjonariusze w swoim systemie odnotowali jedno zgłoszenie, tymczasem z relacji mieszkańców wynika, że dokładnie o godz. 11:29 dzwoniła do strażników kolejna osoba.
- Przedstawiłam problem, podając im dokładny adres: Dynamiczna 15, nawet dodałam, że na tej działce są garaże i to tam dokładnie jest impreza. Jak można było ich nie znaleźć? Pani, która odebrała telefon powiedziała, że to zgłoszenie już mają, że patrol jest już w drodze i że przekaże mu dokładny adres... - opowiada oburzona mieszkanka dodając, że nie zauważyła, aby jakikolwiek patrol straży miejskiej pojawił się na Dynamicznej. Opowiada, że podczas każdej z imprez młodzieńcy "będący pod wpływem" zachowują się skandalicznie, biegają po dachach garaży, wrzeszczą, wyrzucają na pobliską zalesioną działkę butelki i śmieci, a raz wyrzucili znak drogowy, najprawdopodobniej wyrwany z chodnika, bo u podstawy miał kawał betonu.
Bałagan czy lekceważenie obowiązków?
Zapytaliśmy straż, dlaczego pomimo wskazania konkretnego adresu patrol nie potrafił namierzyć rozjuszonych imprezowiczów i dlaczego drugie zgłoszenie nie zostało nawet odnotowane w systemie.
- Gdy za drugim razem wpłynęło zgłoszenie, osoba zgłaszająca została poinformowana, że trwa penetracja terenu, gdyż osoby nieletnie oddaliły się spod wskazanego miejsca - wyjaśnia Jolanta Borysewicz.
- Bzdura! Nikt się nie oddalił. Zaczęli się rozchodzić około południa, gdy przyjechał ojciec gospodarza, prawdopodobnie nowy właściciel garaży. Straż miejska nawet tu nie zajrzała. To są bezczelne kłamstwa. Na pewno zlekceważyli zgłoszenie - denerwuje się czytelniczka. - Twierdzą, że patrol wyruszył minutę po pierwszym zgłoszeniu, czyli mniej więcej o 10.27? To dlaczego o 11.29 był jeszcze w drodze? - pyta z sarkazmem.
Anna Sadowska
Nasz komentarz:
Miejmy nadzieję, że następnym razem, gdy straż miejska otrzyma zgłoszenie o agresywnej młodzieży imprezującej w garażach na Dynamicznej 15, to przyjedzie pod wskazany adres ze skuteczną interwencją. Jeśli bowiem impreza jest na Dynamicznej 15, to strażnicy nie muszą przeczesywać lasu, ani całej okolicy. To działanie całkowicie zbędne w tym wypadku i mieszkańcy wcale go nie oczekują. Od dzielnych strażników wymagają jedynie odrobiny inteligencji oraz że zrozumieją, co oznacza w języku polskim zwrot "Dynamiczna piętnaście".
Bartek Wołek