Skrzyżowanie Topolowej z Topolową
2 lipca 2004
Na Białołęce przybywa przeciętnie jedna nazwa ulicy miesięcznie. Dzielnica rozbudowuje się w takim tempie, że trzeba by co roku publikować nowy plan. Tylko wtedy istnieje szansa zorientowania się, gdzie powstały nowe nazwy ulic.
Zgodnie z formalną procedurą nowe nazwy ulic rekomendowane są przez radę dzielnicy a zatwierdzane przez komisję nazewnictwa na szczeblu miasta. Trochę to trwa. Najważniejsze jednak, że to mieszkańcy danego terenu najczęściej proponują nadawanie nowo powstałym ulicom nazw. Procedura jest na ogół czystą formalnością. Nie zdarzyło się jeszcze, żeby jakaś propozycja została odrzucona. Raczej chodzi tylko o sprawdzenie, czy danej nazwy już gdzieś w Warszawie nie ma oraz o ustalenie pisowni proponowanej nazwy.
Nazwy takie, jak Zielony Zagajnik (odchodząca na zachód od Chlubnej) czy Kniei (odchodząca na zachód od Kroczewskiej) znakomicie pasują do rejonów, w których będą te ulice. Są to bowiem obszary Białołęki "zielonej". Poza tym wytyczonych ulic jak na razie tu niewiele. Każda kolejna nazwa ułatwia orientację w terenie.
Ulica Małego Księcia będzie odbijała na południe od ul. Calineczki. Nieopodal mamy już ulicę Małego Rycerza. Dodana więc zostanie kolejna nazwa wywodząca się z rodziny literackiej.
Od ul. Kępa Tarchomińska będzie odchodziła na wschód ul. Gerberowa. Jedna z przecznic w tym rejonie nosi nazwę ul. Gladioli. Być może więc w przyszłości przybędą tu kolejne nazwy kwiatowe.
Rondo Ligi Morskiej i Rzecznej to nazwa długa, ale właśnie dlatego została zaproponowana dla ronda. Rondo to bowiem tylko punkt orientacyjny i długość nazwy nie ma znaczenia. Co innego, gdyby tak nazwać ulicę. Wszyscy mieszkający przy ulicy o tak długiej nazwie klęliby na czym świat stoi wpisując tak długi adres na kolejnym urzędowym formularzu lub po prostu podając go w korespondencji.
Rozwój dzielnicy powoduje także wiele sytuacji nienormalnych w nazewnictwie. Mamy na przykład na Nowodworach dwie ulice Topolowe (starą i nową), które na dokładkę krzyżują się. Nie jest to wielki problem. Znacznie większą zmyłką są dwie równoległe do siebie Strumykowe, a największy dylemat mają wszyscy ci, którzy np. szukają poczty przy Odkrytej 44. Znajdą ją oczywiście na rogu Światowida i Topolowej. Pisaliśmy o tym kilka miesięcy temu. Niestety mała jest szansa, aby adresy te zostały zmienione. Zdaniem władz dzielnicy to zbyt kosztowne.
- Bałagan w nazewnictwie i numeracji trwać będzie tak długo, jak długo rozwijać się będzie Białołęka - uważa burmistrz Jerzy Smoczyński. - Nowe podziały nieruchomości, wytyczanie dróg i intensywne budownictwo powoduje sytuację, której nie da się zaradzić. Adresy nowym nieruchomościom należy nadawać od nazw ulic, przy których te nieruchomości się znajdowały pierwotnie. Taka sytuacja ma miejsce na Światowida, której nie było w chwili podziałów i projektowania osiedli.
Chyba najśmieszniejszą ulicą na Białołęce jest Ornecka. Na wysokości aresztu śledczego przechodzi w Borecką, która za aresztem skręca 90 stopni w prawo, by połączyć się z... Ornecką. Tymczasem po drugiej stronie aresztu Ornecka pojawia się w kolejnym kawałku.
- To także efekt inwestowania na Białołęce - mówi burmistrz Smoczyński. - Ornecka kiedyś była polną drogą w jednym kawałku, ale wybudowano areszt śledczy i została podzielona.
Burmistrz nie wyklucza, że ze względu na nowych mieszkańców i przyjezdnych, którzy gubią się w takim bałaganie należy te nazwy zmieniać. Z doświadczenia wynika, że nie jest to takie łatwe.
- Mamy na Białołęce ulicę Wincentego - mówi burmistrz. - Kiedyś była połączona z odcinkiem bródnowskim, ale wybudowano osiedle, potem trasę Toruńską i został sobie mały kawałek tej ulicy. Chcieliśmy sytuację uporządkować i zaproponowaliśmy zmianę nazwy. Nie zgodzili się starzy mieszkańcy i dalej mamy Wincentego.
Gustaw Czarka