Skarga na McDonald's. "Aż mnie zmroziło"
17 czerwca 2020
Warszawską część internetu obiega relacja o kontrowersyjnej sytuacji w barze McDonald's na rogu Górczewskiej i Lazurowej.
Do wydarzenia doszło w poniedziałek 15 czerwca po godz. 21:00 w lokalu obok pętli autobusowej Osiedle Górczewska, ale jego przebieg znamy z relacji tylko jednej strony.
- Przy kasie trafiłem na sytuację, która totalnie mnie zmroziła - napisał na portalu społecznościowym pan Karol, adresując post do "Ronalda McDonalda". - Człowiek z zespołem Downa, którego zatrudniacie, prawdopodobnie zrobił coś, czego nie powinien, coś inaczej niż wasze standardy i procedury określają. To, w jaki sposób został potraktowany przez dwóch pracowników i jakim językiem do niego mówiono, i z jak ogromną pogardą był upominany, wywołało u mnie bardzo silne wzburzenie. Jeden z pracowników używał słów, które powszechnie uznawane są za wulgarne.
"Przyłóżcie się"
Świadek poprosił o rozmowę z kierowniczką baru, ale nie był zadowolony z jej wyjaśnień, nie otrzymał przeprosin i nie był do końca pewien, czy go dobrze rozumie ("była w mojej opinii pochodzenia ukraińskiego"). - Skoro decydujecie się, i macie z tego profity, na zatrudnianie osób niepełnosprawnych, to róbcie to z całym wachlarzem obowiązków i odpowiedzialności, przyłóżcie się do szkolenia pracowników w kwestii "jak pracować z osobami niepełnosprawnymi" - pisze pan Karol.
McDonald's odpowiada
- Zapewniamy, że opisana przez Ciebie sytuacja zdecydowanie nie powinna mieć miejsca - czytamy w odpowiedzi korporacji. - W McDonald's szanujemy każdą osobę a równość i otwartość na różnorodność to dla naszej firmy kluczowe wartości. Bardzo zależy nam na dokładnym zbadaniu opisanej przez Ciebie sprawy. Chcielibyśmy móc dopytać o szczegóły, dlatego prosimy Cię o kontakt. Jeszcze raz podkreślamy, że takie zachowanie nie wpisuje się w żaden sposób w standard McDonald's, a po wyjaśnieniu sprawy podejmiemy stosowne działania zapobiegające podobnym sytuacjom w przyszłości.
(lm)