Sąsiad wychowuje. Nowa moda w blokach
21 sierpnia 2018
Życie w blokach nie należy do najłatwiejszych. Przeszkadza nam szczekający za ścianą pies, tytoniowy dymek puszczany z sąsiedniego balkonu albo głośno zachowujące się dzieci. Aby zdyscyplinować sąsiadów, w wielu blokach rozkwita... karteczkowy system porozumiewania się. I wychowania.
Ostatnio na facebookowej grupie "Targówek Bródno Zacisze TebeZet" ukazał się wpis mieszkanki, która zamieściła zdjęcie kolejnej "dobrosąsiedzkiej" kartki, której autor poucza rodziców, jak powinni zajmować się swoim dzieckiem. Kartka zatytułowana "MAMO, GDZIE JESTEŚ? Mów do mnie! Tłumacz mi! Rozmawiaj ze mną! Wychowuj mnie" bardzo poróżniła mieszkańców.
"Gdzie Państwo jesteście?"
"Dzieci mieszkają z dorosłymi, pod ich opieką. To, co dziecku wydaje się świetną zabawą, dla otoczenia może być uciążliwe" - czytamy na wstępie. I dalej: "Każdy rozumie, że dzieci mogą płakać. Jakoś można przetrwać cięższe chwile Waszego dziecka. Jednak bardzo zastanawiająca jest ignorancja wobec długich i głośnych krzyków "eee", "aaa". Dziecko sygnalizuje chęć atencji drugiej osoby. Gdzie wtedy Państwo jesteście? Dzieje się to od dawna, więc to nie jest chwilowa zachcianka. Czyżby to było zaniedbanie wychowania?" - otwarcie pyta autor kartki. Podkreśla, że nie żąda, żeby ktoś uciszył dziecko zamykając je gdzieś czy zatykając mu usta. Uważa jednak, że wystarczy się nim zająć - porozmawiać. Wpis ten wywołał setki(!) komentarzy, obnażając przy okazji, jak bardzo nie lubimy być pouczani.
Ludzie są mściwi
- Domyślam się, że zaniepokojony sąsiad zwraca uwagę komuś z bloku, aby "lepiej" zajmował się swoim dzieckiem... Popieram. W dzisiejszych czasach naprawdę rodzice traktują swoje dzieci "lajtowo" - komentuje pani Monika. - Zadziwiające, jak przez ścianę ktoś potrafi ocenić czyjeś metody wychowawcze i relacje z dzieckiem. Taki talent nie powinien się marnować - dodaje nieco ironicznie Aneta. - Można ocenić - ściany są cienkie, krzyki, jęki i płacz dziecka słychać bardzo wyraźnie! Może Pani się nie interesuje takimi rzeczami, ale są tacy co się interesują - odpowiedziała jej pani Monika. - Pewnie autor miał nadzieję, że taka osoba się przynajmniej zawstydzi i uświadomi sobie, że wszystko wokół słychać. Co do samych kartek, ja je rozumiem. Ludzie są mściwi, bezpieczniej jest unaocznić problem anonimowo za pomocą kartki - przekonuje z kolei pani Alicja.
Lepiej wezwać służby?
- Kolejny specjalista od wychowywania cudzych dzieci, sam zapewne bezdzietny. Kiedy ktoś narzeka na szczekanie psa, imprezy sąsiadów czy palenie papierosów, grille na balkonach mówicie: "Zawsze można wyprowadzić się do domu na wsi". Dzieci czasami krzyczą, czasami płaczą. Normalne! - denerwuje się internautka.
- Zamiast wywieszać takie kartki i zachowywać się jak ostatni prostak, może by tak zapukał do sąsiada i zapytał czy wszystko u niego w porządku. Totalna znieczulica u ludzi - komentuje pan Bartosz.
- Czy kartka to taki zły pomysł? W Niemczech czy Skandynawii nikt kartek nie zostawia, za to wzywają służby, które do momentu wyjaśnienia sytuacji zabezpieczają dziecko, nawet na wiele miesięcy i nikogo nie interesuje to, że dziecko tak ma i jest głośne... Tak ma być i u nas? - dopytuje pani Iza.
Co sądzicie na temat anonimowych kartek, w których ktoś próbuje pouczać swoich sąsiadów? Nowa moda kwitnie także u Was?
(DB)