REKLAMA

Białołęka

samorząd »

 

Rady Osiedli, Rady Sołectw.

  14 lipca 2006

Niechciane dzieci dzielnicy.

REKLAMA


Autor jest radnym dzielnicy Białołęka, prezesem Towa-rzystwa Przyjaciół Białołęki
Zbliżają się wybory, czas ważny także dla społecz-ności naszej dzielnicy. Każda partia i organizacja stająca w szranki wyborcze będzie prezentować swo-ich najlepszych z najlepszych (ich zdaniem). Jak ich szukać, skąd wybierać kandydatów na dzielnicowych samorządowców? Jak uzyskać pewność, że tym ra-zem wybierzemy dobrze, że pomyłki to już przesz-łość? Gdzie są ludzie z charyzmą, którzy na sprawy wspólne nie będą patrzeć przez czubek własnego nosa? Jak rozpoznać, co tak naprawdę kryje się za fasadą deklaracji i wizjonerstwa? Warto zastanowić się, którego kandydata cechuje wiedza, rozsądek i sprawdzone poczucie odpowiedzialności.

Podstawowym organem samorządowym są rady osiedli (23 w naszej dzielnicy) i rady sołectw (3). Jak wygląda ich współpraca z radą dzielnicy? Ponieważ najdłużej pełnię funkcję przewodniczącego rady jed-nego z osiedli w naszej dzielnicy (trzecią kadencję), sądzę więc, że mogę podzielić się swoim doświadczeniem. Przez 12 lat żaden z przewodniczących rady dzielnicy podczas pełnienia tej funkcji (Jacek Kaznowski - 8 lat, Dariusz Ostrowski - 2 lata, Paweł Stańczyk - 2 lata) ani razu nie spotkał się z przedstawicielami naszego osiedla. Uważam, że nie tak powinna wyglądać współpraca. Symbolicznych spotkań przy opłatku i jajku wielkanocnym nie można nazwać spotkaniem samorządowców. Zresztą i w tych uczestniczyli nieliczni.

Argumentacje tego stanu rzeczy są różne, np. brak poleceń odgórnych, ale przede wszystkim chyba brak własnej inicjatywy, bo przecież prężnie działające rady osiedli i sołectw (może ich liderzy), to potencjalne zagrożenie wyborcze. Cóż by to oznaczało, gdyby w przyszłości wprowadzono okręgi jednomandatowe? Może to, że wiemy, gdzie trzeba szukać kandydatów. Właśnie tam, wśród mieszkańców - sąsiadów i znajomych, gdzie w codziennych sporach, w poszukiwaniach ulepszeń dla wspólnego dobra powinien tworzyć się model przyszłości osiedla, sołectwa. Później powinien podlegać weryfikacji w urzędzie.

"Razem" - to powinien być klucz działania samorządu na wszystkich szczeb-lach. A co jest? Bez przepływu informacji o planowanych rozwiązaniach, przyszłym kształcie dzielnicy następuje izolowanie się małych społeczności. Giną ciekawe pomysły, inicjatywy powstające w tych najmniejszych organach samorządowych. Na funkcjonowanie rad osiedlowych nie ma żadnych środków finansowych, bowiem uważa się, że to ich sprawa wewnętrzna. Stąd też nawet nie mają gdzie się spotkać, tułają się wszędzie. Raz uda się załatwić salę w szkole, innym razem we wspólnocie lub spółdzielni itp. No, ale podstawowa sprawa, to brak koordynacji, choćby najmniejszej. Wiedzą, że są same i samotne, żeby coś załatwić piszą pisma do urzędu. Mają jednak swoje pięć minut, gdy zbliżają się wybory. Wtedy zgłaszają się do nich ci, którzy ani wcześniej ani później nie znajdują dla nich czasu, różni "domokrążcy". Szukają wtedy poparcia, obiecują...

Rady są bardziej lub mniej widoczne w działaniu, a przecież powinny być tubą życzeń i propozycji mieszkańców. Skoro jednak są tak usytuowane i traktowane w dzielnicy, to dziwicie się Państwo, że społeczników jest coraz mniej, prawie jak na lekarstwo? To trudna, często niewdzięczna praca społeczna, pozbawiona glorii, bo trudno o jednomyślność zarówno wśród mieszkańców, jak i samych społeczników. Żeby zadowolić jednych, narażamy się innym.

Nie każdy rozumie, że czegoś nie można załatwić, że jego spojrzenie na daną sprawę nie znajduje akceptacji większości. Poza tym żyjemy szybko, każdy gdzieś lub za czymś goni, cierpi na brak czasu. Nie zawsze starcza go dla innych, a to przecież podstawowa cecha społecznika - samorządowca. Dodatkowym, ważnym argumentem w tym komercyjnym świecie jest brak wynagrodzenia za tę pracę. Ludzie nie chcą się angażować w sprawy, które nie dotyczą ich samych i ich bliskich, nie chcą się denerwować, stale poddawać ocenie, niektórym narażać itd.

Jednak w moim przekonaniu warto działać. Gdy uda się coś załatwić, jest sa-tysfakcja, a to napędza nowe inicjatywy. Powstaje przekonanie, że bierze się udział w zmianach na lepsze.

Moje doświadczenia, pomimo wielu niedogodności przyniosły mi także dużo radości. Wiem, że w wielu dobrze załatwionych sprawach jest malutki mój udział, cieszy mnie każdy rozwiązany problem. Ta praca uczy hartu, ale trzeba w niej lubić ludzi, być z nimi. Można narzekać, złościć się, ale wierzyć, że może i musi być lepiej dzięki nam wszystkim, którzy nie godzą się z bezsilnością.

No a do tego trzeba mieć serce dla Białołęki.

I na koniec. Pamiętam niektóre płatne ogłoszenia wyborcze - jak zostanę rad-ną, radnym to będę zwracał(a) uwagę na... lub uczestniczyć w... Idąc do urn pa-miętajmy, że radny powinien już coś umieć a nie zaczynać pobieranie nauki. Nasz budżet roczny to kwota ok. 120-140 mln zł. Na tym nie można eksperymentować. Zachęcam zatem do pracy w radach osiedlowych, a później dalej, dalej.

Życzę sukcesów.

Andrzej Opolski

 

REKLAMA

Czytaj na ten temat

Komentarze

Ten artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Twój może być pierwszy...

REKLAMA

Najnowsze informacje na TuBiałołęka

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Najchętniej czytane na TuBiałołęka

Misz@masz

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe