Radny Wojciech Tumasz: Oszczędzam czas urzędników
5 listopada 2014
Rozmowa z Wojciechem Tumaszem, radnym dzielnicy ubiegającym się o ponowny wybór z listy Wspólnoty Samorządowej Gospodarność.
- Co uważa Pan za swój największy sukces podczas tej kadencji?
- Nie jestem radnym, który ma tylko jeden sukces na koncie. Spraw zakończonych pomyślnie, w których interweniowałem, jest wiele. To budowa ulic Marcina z Wrocimowic, Strumykowej i Dzikiej Kaczki. Budowa zatok autobusowych w ulicach Aluzyjnej i Świderskiej, frezowanie nawierzchni ul. Mehoffera czy Milenijnej. To także uruchomienie biletomatów przy przystankach oraz zmiany w organizacji ruchu, jak np. dwa pasy wjazdu na most z ul. Myśliborskiej, czy pierwszeństwo dla jadących ulicami Nowodworską - Mehoffera - Świderską. Gdybym miał jednak wybrać najważniejszą sprawę, to wskazałbym likwidację dwóch rozlewisk, które tworzyły się na Świderskiej przy Trasie Mostu Północnego i powodowały zagrożenie dla ruchu, tym bardziej że ta ulica nie podlega pod burmistrza. Z drugiej strony może właśnie dlatego się udało.
- Jakie błędy popełnił samorząd Białołęki w kończącej się kadencji?
- Obecnie rządząca ekipa PO była i jest zbyt zadufana w sobie, co prowadzi do ignorowania słusznych inicjatyw innych radnych. Na początku kadencji ja i inni radni opozycji stawialiśmy sprawę budowy szkół na pierwszym miejscu. Naciskaliśmy, aby były budowane w formule "zaprojektuj i zbuduj", aby maksymalnie przyśpieszyć ich realizację i oddać do użytku w 2013 r., co zresztą zakładały pierwotne plany budowy z 2010 r. Ówczesny burmistrz i radni z PO storpedowali te zamierzenia i trzy szkoły zostały oddane dosłownie w ostatniej chwili.
- W ratuszu można usłyszeć, że "pół urzędu nie robi nic innego, tylko odpisuje na interpelacje Tumasza". Co Pan na to?
- Też to słyszałem, ale w wielu przypadkach oszczędzam czas urzędników, bo z reguły interpelacja jest składana po głosach mieszkańców. Nie jednego czy dwóch, ale większej grupy. Gdyby każda z tych osób, które zgłaszają się z problemem do mnie, poszłaby do urzędu, petentów byłoby kilkakrotnie więcej niż moich interpelacji.
- Zajmuje się Pan głównie problemami komunikacyjnymi Białołęki. Jakie działania w tej dziedzinie powinny być priorytetem na lata 2014-2018?
- Na Tarchominie przyśpieszenie budowy tramwaju do Winnicy, tak aby został wybudowany do końca 2015 r., a nie 2017, jak wynika z oficjalnego pisma w sprawie finansowania tej inwestycji. Powinno być łatwiej, bo pusty jeszcze nie tak dawno korytarz tzw. wariantu społecznego w czasie ostatnich sześciu lat został dokładnie zabudowany. W trybie pilnym konieczne jest przedłużenie Wałuszewskiej do ul. Kobiałka oraz modernizacja ul. Cieślewskich po to, aby uruchomić tamtędy autobusy. Z kolei wschodnia część Białołęki wymaga modernizacji ul. Białołęckiej, zwłaszcza w rejonie ul. Kopijników oraz przebudowania wielu skrzyżowań, aby pojawiły się na nich lewoskręty.
- Załóżmy, że po wyborach 16 listopada na Białołęce dochodzi do małego trzęsienia ziemi i komitety lokalne przejmują władzę. Czy byłby Pan gotowy zostać burmistrzem?
- Nie myślę o tym. Musiałbym całkowicie zrezygnować z prowadzenia własnej firmy, dzięki której utrzymuję swoją rodzinę.
- Zostawmy na koniec temat wyborów. Czy ma Pan swoje ulubione miejsca w dzielnicy?
- Lubię całą Białołękę. Przejażdżki rowerowe z synami po zakamarkach dzielnicy, spacery po lasach w Nowodworach, czy częste obserwowanie w Choszczówce przejeżdżających pociągów, co uwielbiają moje dzieci.
Rozmawiał DG