Przycinka, wycinka czy brak rozumu?
9 listopada 2007
Do redakcji "Echa" zadzwoniła jedna z Czytelniczek. - Pomóżcie nam! Jakaś ekipa przyszła na nasze podwórko przy ulicy Kawy i robi przycinkę drzew. Ta przycinka bardziej przypomina wycinkę - alarmowała.
Urzędnik, którego wysłano na kontrolę stwierdził, że firma wykonująca przycin-kę dokonała fuszerki, ale - jego zdaniem - drzewa mają szansę odbić w następnym roku. Jeden z leśników Kampinoskiego Parku Narodowego, któremu pokazaliśmy zdjęcia z ul. Kawy, bez wahania stwierdził, że drzewa nie zostały przycięte zgodnie ze sztuką. - W ten sposób się tego nie robi. To jest karygodne, by ucinać korony drzew takich jak jarzębina, brzoza czy klon. W dodatku nie zostały one w żaden sposób zabezpieczone przed atakiem niepożądanych infekcji - powiedział.
Decyzję o przycince podjął prezes wspólnoty, z którym nie udało się nam skontaktować. Nieoficjalnie wiemy, że ekipa, która zajęła się drzewami, to zespół bez żadnych kwalifikacji ogrodniczych, lecz osoby na co dzień zajmujące się sprzą-taniem.
Po kilku dniach od interwencji ekipa ta powróciła, by zwieńczyć dzieło, ale mieszkańcy nie zgodzili się na kontynuację wandalizmu. Jedynym argumentem, jaki przedstawiali pracownicy było to, że drzewa nie mogą być wyższe od budynku. Czy w takim razie, jeżeli budynek jest parterowy, to okoliczny drzewostan będzie z tej racji wciąż wycinany?
Przycinka objęła więcej niż dopuszczalne 33% korony drzewek (obcięto w większości przypadków 80-90%), a także pozbawiła część drzew fragmentów kory (okaleczenie, które może prowadzić do infekcji grzybiczej drzewa).
Warto również dodać, że korony drzew nadcinane są tylko wtedy, gdy miesz-kańcy zgodzą się na takie rozwiązanie. Tutaj nikt nikogo nie pytał, tylko po prostu wkroczono z piłami i ucięto wszystkie możliwe gałęzie. Dodatkowo za wycinkę za-płacili mieszkańcy z pieniędzy zgromadzonych przez wspólnotę. Teraz napisali pis-mo do prezesa wspólnoty o zaprzestanie akcji na drzewach. Zaznaczyli w nim, że interweniowali w tej sprawie kilkakrotnie w urzędzie dzielnicy Bemowo i otrzymali tam zapewnienie o wydaniu decyzji zaprzestania przycinki.
Jaki będzie los nienaruszonych jeszcze drzew, nie wiadomo. Na razie wszyscy czekamy na reakcję prezesa wspólnoty. Mieszkańcy zapowiadają, że nie poddadzą się tak łatwo i z całą stanowczością będą bronić drzew, które przez ostatnich kilka-naście lat sami pielęgnowali.
Nie pozostaje też nic innego, jak przekazać sprawę do prokuratury, co powi-nien uczynić przede wszystkim wydział ochrony środowiska. Mieszkańcy zaś powin-ni odwołać prezesa, który nie dość, że nie pyta ich o zdanie w ważnej sprawie, to łamie prawo za ich własne pieniądze.
Agnieszka Pająk-Czech