Przeżytek czy symbol? Pierwsza galeria handlowa stolicy
3 listopada 2016
Hala Wola powstała 36 lat temu, niemal w szczerym polu. Kiedyś pomyślana jako spełnienie handlowej utopii, dzisiaj zatraciła dawną tożsamość. Czy znalazła nową? Chyba tak.
Decyzja o budowie hali na pustym, słabo zadrzewionym placu wśród rzadkiej zabudowy, która ostała się po wsi Jelonki, była zaskakująca. Choć w okolicy stały już bloki przy ulicy Anieli Krzywoń, i tak oglądając stare zdjęcia, trudno uwierzyć, że na skrzyżowaniu Powstańców Śląskich z Człuchowską stanie gigantyczny sklep o powierzchni przeszło 10 tys.2. Właśnie wtedy nabierała kolorów nowa wizja socjalistycznego handlu. Spełnieniem owej idei miały być wielkie hale targowe, w których można znaleźć wszystko. Zapracowany obywatel miał w nich kupić wszystko w jednym miejscu, pod jednym dachem, zamiast podróżować po całej Warszawie w poszukiwaniu towarów, których zresztą akurat w końcówce gierkowskiego okresu prosperity powoli zaczynało brakować. W stolicy miało powstać siedem takich hal, a ta zlokalizowana na Jelonkach, gdzie było dużo wolnego miejsca, miała być pierwszą. Miała, jak pisała jedna z gazet, wyjść naprzeciw zmęczonym nogom klientów - miało tu być wszystko od artykułów spożywczych do mebli.
Przyjeżdżała tu cała Warszawa
Budowa ruszyła w 1978 roku. Głównym projektantem był znany architekt Mieczysław Sabat, a wnętrza zaaranżował artysta plastyk Zygmunt Pomorski. Hala miała zostać oddana do użytku w styczniu 1980 roku, ale jak to i wtedy bywało, i do dzisiaj bywa, terminu nie udało się dotrzymać. Władza zatem przestała się śpieszyć i uroczyste otwarcie nowego sklepu nastąpiło 21 lipca, czyli w przeddzień drugiego co do ważności peerelowskiego święta.
Formalnie była hala placówką Warszawskiej Spółdzielni Spożywców "Społem". W praktyce, by wesprzeć propagandę sukcesu znakomitym zaopatrzeniem, w hali oferowano towary produkcji zakładów państwowych, spółdzielni i prywatnych producentów. Władza wzorowała się na doświadczeniach węgierskiej drogi do socjalizmu, już samo zlokalizowanie w jednym obiekcie różnych firm było na ówczesne czasy rozwiązaniem nowym, wcześniej nie stosowanym.
I rzeczywiście, w tamtych czasach hala była największą i najlepiej zaopatrzoną placówką handlową w Warszawie. Przyjeżdżało się tu z całej Warszawy. Prawie zawsze były tu tłumy.
Centrum handlowe okolicy
Ogólna powierzchnia obiektu wynosiła 10 tys. m2, powierzchnia sprzedaży - ponad 4,5 tys. m2. W kilkudziesięciu stoiskach branżowych sprzedawane były: warzywa i owoce, wędliny, wyroby garmażeryjne, ryby, pieczywo, ciasta, napoje, artykuły delikatesowe, artykuły gospodarstwa domowego i kwiaty. Swoje stoiska miały m.in. PPH Centrala Rybna, Hortex, czy mleczarnia "Wola". Na piętrze hali mieściły się biura i stołówka dla pracowników. W podziemiach ulokowano magazyny. Był też sklep nocny z osobnym wejściem. Sprzedaż odbywała się wyłącznie w tradycyjnych stoiskach, co sprawiało, że kolejki były tu zwykle niemiłosierne, choć w czasach ogólnego niedoboru prawie wszystkiego wszędzie były kolejki...
I tak sobie hala działała do końca PRL. I właściwie ciągle była stosunkowo lepiej zaopatrzona niż inne sklepy, więc miała powodzenie. W roku 1990 powstała odrębna spółdzielnia Hala Targowa "Wola". Otoczył ją bazar, a sama hala przędła różnie. Wydawało się, że się nie utrzyma, przegra z konkurencją, choćby z galeriami handlowymi. Ale przetrwała. Przebudowane zostało piętro, gdzie powstały nowe stoiska. Odświeżona została elewacja budynku, drzwi wejściowe i witryny okienne. Bazar wciąż działa. I tak socjalistyczna utopia się obroniła. Bo czymże była hala w gierkowskiej epoce jak nie galerią handlową na miarę czasów. W nowej epoce galerii eleganckich, wydawało się, że zgrzebna hala stanie się reliktem. Ale znalazła swoją niszę i pomysł na siebie - stała się osiedlowym centrum handlowo-usługowym dla całej okolicy. I wygląda na to, że nijako rozkwita. Dziś jest spółką z ograniczoną odpowiedzialnością, kilka lat temu otworzyła w Piastowie niejako filię - sklep Bonna. Miał zapoczątkować nową sieć. Na razie jest jedyny, ale kto wie? W końcu wielu postawiło na hali Wola krzyżyk, a ona mimo wszystko pozostała handlowym centrum na miarę dzielnicy. I jej swoistym symbolem.
(wk)