Przegrywamy z kupami
3 kwietnia 2009
Zima powoli odchodzi. Na pamiątkę zostawia nam psie kupy - na trawnikach, chodnikach, parkach - na każdym kroku. Prawie nikt nie chce ich sprzątać.
Jeśli chodzi o bloki, to dozorcy budynków mają obowiązek sprzątania swojego terenu. Psie odchody również należą do nieczystości, więc trzeba je sprzątać, co na pewno nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy, ale bez wątpienia koniecznych.
Wiadomo, że powinni sprzątać właściciele czworonogów. Rynek proponuje im kilka ciekawych rozwiązań. Pierwsze z nich to papierowe torby wraz z łopatką do zbierania odchodów. Zestaw 50 torebek kosztuje 18 zł. W sklepach zoologicznych można również nabyć wiele różnych plastikowych chwytaków, którymi łatwo kupę złapać i wyrzucić do kosza czy worka, nie brudząc przy tym rąk. Ludzie jednak nie chcą sprzątać. Często zdarza się, że Ci, którzy sprzątają, padają ofiarą drwin i za-czepek.
Straż miejska może wlepiać mandaty za niesprzątnięcie po swoim pupilu. Jed-nak wydaje się to mało realne, bo czy patrole mają chodzić za właścicielami czwo-ronogów i sprawdzać, czy ktoś posprzątał kupę czy nie? Być może, gdyby faktycz-nie zaczęto wlepiać za to mandaty, to ludzie mieliby większą motywację do sprzą-tania. Odbiłoby się to zapewne głośnym echem, a wiele osób byłoby oburzonych ta-ką praktyką, ale zapewne pozwoliłoby to znacznie "oczyścić teren".
Właśnie trwa kolejna ogólnowarszawska akcja nagłaśniana przez "Gazetę Wy-borczą". Od poprzednich różni się tym, że wspiera ją wpadająca w ucho piosenka "Sprzątnij po swoim psie". Czy przyniesie efekty? Trudno w to uwierzyć, skoro ta-kie akcje odbywają się od kilkunastu lat. Wiara w to, że człowiek, dla którego natu-ralne jest rzucenie peta czy papierka na chodnik, będzie sprzątał psie kupy, jest tak naiwna, że aż śmieszy. Polacy to naród brudasów.
Dla wielu osób koszmarem jest także fakt wyprowadzania czworonogów na place zabaw, gdzie zwierzęta mają zakaz wstępu. - Ludzie wypuszczają psy gdzie chcą, nawet na plac zabaw. Ciekawe czy potem wzięliby tam swoje dziecko, żeby się pobawiło w piaskownicy? - mówi mieszkanka Nowodworów.
Co roku dzielnice i miasto wydają mnóstwo pieniędzy na akcje informacyjne, zestawy do sprzątania, a efekty tych działań są zerowe. Jak długo jeszcze kolejne ekipy władzy będą popełniać te same błędy?
Rozwiązaniem dla miasta i zarządców dużych terenów jest kupno spalinowego odkurzacza. Zasysa on odchody do specjalnego pojemnika. Jeszcze trzeba zaanga-żować do tego bezrobotnych, zatrudnić kogoś na etat lub wynająć firmę i problem z głowy. Koszt takiego urządzenia to około 8 tys. zł. Urząd dzielnicy Białołęka po wie-lu latach nagabywań zastanawia się nad takim rozwiązaniem. - Razem ze specja-listyczną firmą planujemy w kwietniu rozpoczęcie akcji sprzątania psich nieczys-tości z dzielnicowych chodników i trawników w bezpośrednim sąsiedztwie chodni-ków (w zasięgu maszyny). Sprzęt, czyli odkurzacz, ma zakupić wspomniana firma. Szacujemy, że akcja będzie kosztowała ok. 30 tys. zł - mówi rzeczniczka dzielnicy Bernadeta Włoch-Nagórny.
I dobrze, bo po Polakach trzeba posprzątać, a co jakiś czas uświadomić im, ile to kosztuje. Może gdy dotrze do nas, że gdybyśmy schylali się po psią kupę sami, to boisko, basen czy chodnik mielibyśmy znacznie szybciej, zmienimy nasze nasta-wienie. A może zrobią to dopiero nasze dzieci.
Agnieszka Pająk-Czech, bk, oko