Problem z agresją w szkole na Elekcyjnej. Zażegnany?
21 listopada 2013
Nie jest tajemnicą, że polskie szkoły borykają się z problemem wzrastającej agresji wśród młodzieży. Jedne zdarzenia pozostają tajemnicą, inne zaś wychodzą na światło dzienne - jak w przypadku szkoły podstawowej przy ul. Elekcyjnej.
Droga do zaistnienia
Akcja dramatu, który rozgrywa się w jednej z klas, skupia się wokół pewnego ucznia. Historia zaczęła się dość zwyczajnie. Początkowo chłopiec chciał zwrócić na siebie uwagę w klasie - rozrabiając. Głośne śmiechy i przeszkadzanie w prowadzeniu lekcji stały się sposobem na zaistnienie. Stopniowo jednak próba przykucia uwagi przybrała formę agresji wobec innych uczniów. Niektóre z ofiar z czasem zaczęły odpłacać się chłopcu w równie okrutny sposób. Wyzwiska, bijatyki, wymuszanie czy niszczenie własności stały się codziennością klasy. W odbiorze rodziców zaistniała sytuacja zdawała się przerastać nauczycieli, dlatego też napisali pismo do dyrektorki placówki. W odpowiedzi zorganizowano spotkanie rodziców z nauczycielami i dyrekcją. Jak twierdzą rodzice, zostali oni potraktowani przez panią dyrektor zbywająco i odesłani z kwitkiem: - Poczuliśmy się tak, jakby właśnie to, że reagujemy na niepokojące wydarzenia, było jedynym problemem w oczach dyrekcji - przekonują. Postanowili udać się do Kuratorium Oświaty i tam złożyć skargę.
Spotkania, warsztaty i mediacje
Szkoła zorganizowała dla klasy warsztaty integrujące. Rodzice zwaśnionych dzieci zostali skierowani na mediacje, zaś chłopiec wysłany na cotygodniowe spotkania z pedagogiem szkolnym oraz zajęcia mające na celu kształtowanie umiejętności kulturalnego zachowania. Zgodnie z opinią szkoły już w tym czasie zachowanie dziecka uległo poprawie. - Uczeń poczynił znaczne postępy. Agresja niczym choroba zakaźna przeniosła się niepostrzeżenie na uczniów i pracowników szkoły. Zaczął pracować nad sobą i ta praca przyniosła realne efekty. Proszę mi uwierzyć, pracuję z nim na co dzień i obserwuję jego przemianę na lepsze - zaznacza szkolna pedagog.
Rodzice uczniów zdają się jednak twierdzić coś zgoła odmiennego. Według nich destrukcyjne zachowania co prawda zdarzały się rzadziej, ale przybierały na sile. Ich zdaniem sytuacja wciąż była zaogniona, tyle tylko, że starano się wszystkie brudy zamieść pod dywan i wyciszyć sprawę. Dyrektorka szkoły kontrargumentując powtarza: - Problemy są rozwiązywane na bieżąco, zaś złe zachowania odnotowywane w zeszycie wychowawczym, a rodzice o wszystkim powiadamiani.
Nowy rok, nowe rozdanie
Z początkiem nowego roku szkolnego liczba uczniów w klasie znacznie się zmniejszyła. W naturalny sposób przyczyniło się to do częściowej poprawy relacji między uczniami. Poprawiły się również warunki prowadzenia zajęć, gdyż od września każde z dzieci siedziało w osobnej ławce. Mimo to problem nie zniknął.
Rodzice napisali pismo do pani dyrektor, z wiadomością do Kuratorium Oświaty, Rzecznika Praw Dziecka i pani burmistrz Woli. Zauważają w nim, iż wciąż obserwowane są zachowania agresywne i nieakceptowane, że mimo wszystko chłopiec używa niecenzuralnych słów, obrzuca wyzwiskami innych uczniów, stosuje przemoc fizyczną i uniemożliwia prowadzenie lekcji. Dyrektor szkoły, pedagog szkolny, jak i nauczyciele prowadzący zgodnie twierdzą, że pretensje rodziców nie odnajdują odzwierciedlenia w rzeczywistości a zachowanie chłopca diametralnie się poprawiło. Aby jednak wyjść z tego impasu, ustalono, że niesforny uczeń będzie siedział w pierwszej ławce a przerwy spędzał w obecności wychowawcy lub pedagoga szkolnego oraz uczniów, którzy zechcą mu towarzyszyć.
Patowa sytuacja
Rodzice uczniów uczęszczających do jednej klasy z kłopotliwym chłopcem wnioskowali o jego przeniesienie lub objęcie nauczaniem indywidualnym. Nietrudno jednak zrozumieć odmowne stanowisko dyrekcji. Przeniesienie nie rozwiązałoby bowiem problemu, a jedynie nasiliło poczucie braku akceptacji, co w efekcie skutkowałoby eskalacją złego zachowania. Ponadto w pierwszych dniach listopada przeprowadzono wśród uczniów klasy anonimową ankietę zatytułowaną "Atmosfera w naszej klasie". Z dostarczonych przez szkołę wniosków wynika, iż zdecydowana większość dzieci twierdzi, że lubi swoją klasę i nie chce usunięcia chłopca ze szkoły, choć dostrzega problem w jego zachowaniu.
Z drugiej jednak strony przez agresję i wybryki jednego ucznia, ucierpiała cała klasa, która pogorszyła swoje wyniki w nauce i narażona jest na przemoc: tę fizyczną, jak i psychiczną. - My się po prostu boimy o własne dzieci. One wracają ze szkoły i opowiadają, co tam się dzieje, a nam włosy stają dęba - mówią rodzice. Pragną też pozostać anonimowi, aby cała sytuacja dodatkowo nie odbiła się na ich pociechach i rodzinach.
Pani pedagog wraz z dyrektorką stają w obronie ucznia. - Chłopiec jest dzieckiem inteligentnym i uzdolnionym. Jest dobrym dzieckiem. Nie pozwolimy go skrzywdzić - twierdzą, słusznie obawiając się psychicznego "linczu".
Lekcja pokazowa
Dyrektorka szkoły zaprosiła mnie do klasy na wizytację jednej z lekcji. Muszę przyznać, że przebiegła ona w spokoju. Trochę sztucznie, aczkolwiek bez jakichkolwiek zarzutów. Chłopiec, wobec którego było najwięcej zażaleń, sprawował się poprawnie: był bezkonfliktowy i aktywny. Czy jednak jedna 45-minutowa lekcja oddać może sytuację, która miała miejsce w klasie przez prawie dwa lata? Nie da się ukryć, że w czasie wizytacji w szkole wyczuwało się wszechobecne napięcie. Nerwowe spojrzenia i poszeptywania wskazywały na niecodzienne poruszenie. Rodzice dzieci zaś w konfrontacji z moimi pozytywnymi wrażeniami po uczestnictwie w lekcji stwierdzili: - Szkole zależy jedynie na dobrej opinii. Dyrekcja obawia się szumu wokół tej sprawy, zszargania reputacji.
Wydaje się jednak, że pomimo wielu problemów sytuacja powoli i stopniowo ulega poprawie.
Dobro dzieci
Agresja jednak niczym choroba zakaźna przeniosła się niepostrzeżenie na uczniów i pracowników szkoły. Z agresora na ofiarę. Z rozżalonego i bezsilnego rodzica na pedagoga. Z nauczyciela na rodziców. Chłopiec poprzez swoje zachowanie został napiętnowany i funkcjonuje pod emblematem szkolnego łobuza. Trudno się jednak dziwić. Opinia ta nie jest bezpodstawna.
Wydaje się, że sojusznikiem w pracy nad poprawą zachowania dziecka i relacji w klasie jest również czas. Podstawą zaś wszelkich działań powinny być: dobra wola, pełne zaangażowanie i obopólne zrozumienie. Celem - dobro każdego z dzieci.
Małgorzata Siarkiewicz