Prezydencie, nie bądź taki Omega! Smogorzewski jak James Bond
8 kwietnia 2014
Zamiłowanie do drogich zegarków odbiło się czkawką ministrowi Sławomirowi Nowakowi. Wiele wskazuje na to, że prezydent Legionowa Roman Smogorzewski też na długo znienawidzi zegarki, a może nawet przestanie je nosić.
Prawo zobowiązuje urzędnika na stanowisku - a takim jest bez wątpienia Roman Smogorzewski w przeciwieństwie do Jamesa Bonda - do wpisania w oświadczeniu majątkowym każdej ruchomości o wartości powyżej 10 tysięcy złotych. Prezydent Legionowa zegarka nie wpisał.
Smogorzewski broni się, że zegarek kupił podczas wyjazdu zagranicznego w sklepie wolnocłowym, zapłacił mniej niż 10 tysięcy złotych i w ogóle nie ma o czym mówić. Tymczasem potencjalnie konsekwencje mogą być poważne - jeśli prezydentowi udowodni się, że skłamał w oświadczeniu majątkowym, może stracić urząd.
Sprawą zajęła się legionowska prokuratura. - Prezydent Roman Smogorzewski został przesłuchany w charakterze świadka - potwierdza prokurator Ireneusz Ważny. Jeśli sprawa potoczy się dalej i prezydentowi udowodni się złożenie nieprawdziwego oświadczenia majątkowego, dalszy bieg przewiduje ustawa o samorządach: skazany prawomocnym wyrokiem Smogorzewski będzie musiał złożyć urząd albo zrobi to rada miasta. - Jeżeli prokurator prowadzący tak zadecyduje, zostanie powołany rzeczoznawca, który wyceni wartość zegarka.
Jeśli nawet prezydent przedstawi rachunek za zegarek - który ponoć gdzieś się zapodział - to i tak sprawy to nie załatwi, bo nie chodzi o cenę zakupu, a wartość rynkową. A ta oscyluje powyżej 10 tysięcy złotych.
Jeśli sprawa potoczy się dalej i prezydentowi udowodni się złożenie nieprawdziwego oświadczenia majątkowego, dalszy bieg przewiduje ustawa o samorządach: skazany prawomocnym wyrokiem Smogorzewski będzie musiał złożyć urząd albo zrobi to rada miasta. Może też interweniować wojewoda.
To jednak wariant najgorszy dla prezydenta, ale czy na pewno? Wójt sąsiedniego Nieporętu, choć skazany za jazdę po pijanemu, nadal sprawuje swoje stanowisko i robi to zgodnie z polskim prawem.
Sami państwo widzicie do jak absurdalnych porównań zmuszają nas durne przepisy. Afera jest nakręcana jak radzieckie Komandirskie - tak w przypadku prezydenta Legionowa, jak i ministra Nowaka. Zegarek, nawet najdroższy, jest przedmiotem codziennego użytku. Jasne, zawsze można uważać, że ktoś go dostał jako łapówkę, ale gdzieś musi być granica absurdu i podejrzliwości. A jeśli nawet ktoś tak uważa, to raczej właśnie to niech udowodni. Samo posiadanie zegarka za kilkanaście tysięcy przez człowieka, który od 10 ponad lat bardzo dobrze zarabia jest po prostu normalne. Absurdem jest to, że przepisy każą tracić czas prokuratorowi, prezydentowi, a być może także sądom na zajmowanie się sprawą, która nie jest istotna.
(wt, oko)