Prezes klubu: Sarmata nie zginie
2 kwietnia 2012
Rada Warszawy zadecydowała, że na stadionie Sarmaty powstaną pomieszczenia klubowe. Wciąż nie wiadomo, jak duże będzie boisko, bo na byłym klubowym terenie mają stanąć wieżowce i nadal nie jest jasne, jak duży teren zajmą. Klub jak na razie nie ma siedziby. - Co by się nie działo, Sarmata nie zginie - deklaruje prezes klubu Sławomir Tajerkauf.
I będzie działać
- Nie mamy siedziby. Klub formalnie mieści się w moim mieszkaniu. Proponowano nam trzy-cztery lokalizacje, ale na propozycjach się skończyło. Zarządzamy klubem w siedmiu. W skład zarządu wchodzą trenerzy grup młodzieżowych. Kiedyś Sarmata był klubem wielosekcyjnym, obecnie została już tylko piłka nożna, choć jest plan, by od jesieni uruchomić sekcję siatkówki dla dziewcząt. Mamy trzy roczniki chłopców trenujących piłkę - 2004, 2002 i 1998. Niedługo dojdzie rocznik 2000. Najmłodszy rocznik powstał ubiegłej jesieni. To nasze oczko w głowie. Trochę pokrzyżowała nam szyki szkółka Barcelony, bo większość chłopców z Woli poszła tam ze względu na nazwę. Ale to już się zmienia.
Seniorzy finansują się sami. A nie jest łatwo, większość to młodzież ucząca się, studenci. Pierwsza drużyna Sarmaty prowadzi w B klasie, czyli najniższej klasie rozgrywkowej. - Liczymy na awans. Chociaż gdybyśmy potem z A klasy dostali się do ligi okręgowej, to już mielibyśmy kłopot. Teraz mamy obowiązek płacić 100 zł za przyjazd sędziego, a w "okręgówce" musielibyśmy 300-400 zł. Do tego trzeba by zapewnić opiekę medyczną i mieć w obiekcie licencjonowaną ochronę. Teraz ochraniają nas amatorzy - opowiada prezes.
Zjada nas brak boiska
Prezes twierdzi, że prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz już w 2006 roku obiecała klubowi nową siedzibę, ale do tej pory z obietnicy się nie wywiązała. - Radzimy sobie, ale "zjada nas" brak własnego boiska. Do niedawna graliśmy na Bemowie, przy ulicy Obrońców Tobruku. Jednorazowe wynajęcie tamtego boiska kosztuje jednak 900 zł. Z urzędu dzielnicy do tej pory dostawaliśmy na działalność klubu 16 tys. zł rocznie. Prawdę mówiąc z osobami zaprzyjaźnionymi organizowaliśmy dwukrotnie większą kwotę. W tym roku dostaliśmy dotację o dwie trzecie mniejszą od dotychczasowych. Musieliśmy zrezygnować z wynajmowania boiska na Bemowie. Przenieśliśmy się do Zielonek w gminie Stare Babice. Tam płacimy połowę ceny. Bazę treningową mamy w Warszawie w gimnazjum przy ulicy Grenady. Mielibyśmy większe szanse w innej dzielnicy, ale jesteśmy mieszkańcami Woli i chcemy tu zostać - twierdzi Sławomir Tajerkauf.
Jaki będzie dalszy los jednego z najbardziej zasłużonych klubów sportowych w stolicy? - Komisja sportu przegłosowała, aby pozostawić w planie zagospodarowania przestrzennego jak największy teren przy ulicy Wolskiej pod zabudowę sportową-rekreacyjną. Teraz to stanowisko musi pójść do dalszego procedowania. Klub musi czekać na kolejne decyzje - mówi Paweł Lech, przewodniczący komisji sportu w radzie miasta.
Maciej Weber