Zamiast długo oczekiwanego parkingu oddzielającego bloki przy ul. Wolskiej nr 69 i 75, powstaną kolejne budynki mieszkalne. - Te stare bloki stoją na podmokłym terenie i już przy poprzedniej okolicznej budowie zauważono ich przechył - donosi lokalna aktywistka Aneta Skubida. - Warunki dla zabudowy zostały sprawdzone - twierdzą urzędnicy.
Okoliczni mieszkańcy przygotowali już protest, który zamierzają złożyć bezpośrednio do rady dzielnicy Wola. - To, że mieszkańcom zostanie odcięty dopływ światła i zasłonięty widok, to w tej sprawie najmniej istotne. Kiedy przy ulicy Płockiej (numery 15 A, B i C oraz 17) powstały nowe budynki, przy Wolskiej popękały ściany. Budynki stoją na podmokłym terenie.
W połączeniu z zabudową Sarmaty (wymagającą głębokich wykopów) i planowaną budową metra (stacja Płocka Wolska) te plany mogą się okazać dla mieszkańców tragiczne w skutkach - alarmuje Aneta Skubida.
- Zbadamy sprawę. Złożyłam już zapytanie, czy wydając pozwolenie na budowę brano pod uwagę między innymi uwarunkowania gruntowe. To wszystko trwa. Więcej będzie wiadomo po świętach - mówi Joanna Tracz-Łaptaszyńska, radna dzielnicy.
Działka jeszcze nie sprzedana
Wniosek w sprawie inwestycji do biura gospodarowania nieruchomościami złożył Zarząd Mienia m.st. Warszawy. - Jesteśmy jednostką uzyskującą warunki zabudowy. Tam, gdzie nie ma miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego informujemy inwestora, jakie warunki musi spełnić, by dostać pozwolenie na budowę, np. ile kondygnacji może mieć garaż podziemny.
Jeśli zostanie ogłoszony przetarg, to na tym terenie budynki powstaną - mówi Tomasz Gała z Zarządu Mienia m.st. Warszawy.
Rozpoczęcie procedury nie oznacza jednak, że działka na pewno zostanie skierowana do przetargu. Na razie jest decyzja o warunkach zabudowy, wydana 8 lipca ubiegłego roku. Została zaskarżona do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które w październiku umorzyło postępowanie. Skarżyła osoba prywatna. Już w tym roku do wydziału architektury zgłosiło się 15 osób, które zamierzały wystąpić jako strona. Decyzja z października jednak jest prawomocna i była to typowa "musztarda po obiedzie". Uspokajam, że nie każda decyzja musi być skonsumowana. Z drugiej strony czasy mamy komercyjne. Mieszkańcy nie są w stanie wykupić działki, a dla miasta to zarobek. Miasto zbywa nieruchomości, by uzyskać pieniądze na inne inwestycje - tłumaczy Tomasz Gała, zastępca dyrektora do spraw inwestycyjnych Zarządu Mienia. - Rozumiem mieszkańców, którzy przez 40 lat mieszkali w określonych warunkach, a tu nagle ktoś chce zasłonić im świat. Miasto zwykle nie działa na siłę i na złość mieszkańcom, lecz jeśli zostanie ogłoszony przetarg, to na tym terenie budynki powstaną - dodaje.
mac